Już za miesiąc święta, nadszedł więc czas, aby przygotować ciasto piernikowe. Piernik dojrzewający jest najlepszym znanym mi piernikiem. Gdy raz spróbuje się wypieków z dojrzałego ciasta, wszystkie szybkie wersje piernikopodobne staną się niegodne tej nazwy, a będą po prostu słodkim ciastami z dodatkiem przypraw. W sieci można znaleźć wiele przepisów na piernik staropolski. W moim odczuciu ich bardzo słabym punktem jest obecność w składzie cukru, który dobremu piernikowi nie jest do niczego potrzebny.
![konkurs.jpg](https://images.hive.blog/768x0/https://cdn.steemitimages.com/DQmWZ3RiYCB11Y6Xs2wUHt9fv5UXHPvnjT8v7tnEQ12XALv/konkurs.jpg)
Piernik dojrzewający nie jest pracochłonny. Ciasto przygotowuje się bardzo szybko, w dojrzewanie w żaden sposób nie trzeba ingerować, a dojrzałe ciasto ma świetną, elastyczną konsystencję i łatwo się wałkuje. Z poniższych proporcji można upiec trzy duże blaty, z których po przecięciu powstaną dwa długie, prostokątne, trójwarstwowe pierniki. Ciasto można również podzielić na pół i z jednej połowy upiec blaty na jeden przekładany piernik, a drugą połowę wykorzystać do zrobienia pierniczków (z tej ilości ciasta wyjdą dwie blachy).
Potrzebne będą garnek o pojemności przynajmniej 2,5 litra oraz duża łyżka. Dla mnie zaleta - nie ma dużo zmywania.
Używam różnych gatunków miodu - do przygotowania dzisiejszego ciasta wykorzystałam skrystalizowany zeszłoroczny miód wielokwiatowy i trochę płynnego miodu lipowego. Jeżeli obawiacie się trudności z ważeniem miodu, to bez obaw - można użyć przybliżonej objętości. W litrowym słoiku mieści się około 1,4 kg miodu, więc potrzebna będzie połowa zawartości słoika i jeszcze dwie czubate łyżki z pozostałej części.
Składniki
- 85 dag miodu
- 25 dag masła lub smalcu (można dać część masła i część smalcu)
- 1 kg mąki tortowej
- pół szklanki mleka
- 3 płaskie łyżeczki sody oczyszczonej
- 3 jajka
- przyprawa do piernika
- łyżeczka soli
Przyprawę do piernika można przygotować samodzielnie lub kupić gotową. Jeżeli w składzie przyprawy gotowej będzie mąka pszenna, polecam dodać dwa opakowania, jeżeli będzie to mieszanka samych przypraw korzennych, wystarczy jedno opakowanie.
Przygotowanie ciasta
Miód umieszczamy w garnku i powoli podgrzewamy. Miód skrystalizowany również przejdzie do fazy płynnej. Dodajemy tłuszcz - u mnie łącznie 25 dag masła i smalcu. Podgrzewamy i mieszamy do całkowitego rozpuszczenia.
Gdy składniki dobrze się połączą, wyłączamy gaz lub grzanie i zostawiamy do wystygnięcia na 10-15 minut. W mleku rozpuszczamy sodę oczyszczoną. Masa będzie nadal ciepła, dlatego kolejne kroki to dodanie części mąki i części mleka z sodą. Soda będzie reagowała z miodem - pojawiają się pęcherzyki dwutlenku węgla, masa lekko się burzy. Dobra wiadomość dla osób, które nie lubią sody i w niektórych ciastach wyczuwają jej posmak - soda przereaguje całkowicie, w pierniku nie będzie jej wcale. Miód zawiera kilkanaście różnych kwasów organicznych, stąd reakcja z sodą.
Kolejny etap to dodanie pozostałej mąki, mleka z sodą, jaj, soli i przyprawy do piernika. Ciasto mieszamy łyżką ruchami napowietrzająco-wyrabiającymi aż do uzyskania jednolitej konsystencji. Nie trwa to zbyt długo - składniki łaczą się dość szybko, ciasto jest gęste, ale zdecydowanie nadaje się do wyrabiania łyżką, a nie zagniatania dłońmi.
Dojrzewanie
Ciasto przekładamy do naczynia. Tradycyjnie powinien być to kamionkowy garnek, ale z braku laku nada się dowolny (byle spory) pojemnik do żywności. Garnek kamionkowy przykrywamy talerzykiem, pojemnik zwykle posiada odpowiednią pokrywkę, ale uwaga - nie zamykamy jej szczelnie, po prostu luźno kładziemy na pojemniku. Ciasto po wyrabianiu jest jeszcze ciepłe, dlatego pozostawiamy je najpierw na blacie, aby całkowicie wystygło, a później umieszczamy w lodówce (na półce chłodnej, lecz nie najzimniejszej) lub w chłodnej spiżarni lub piwnicy (temperatura dodatnia, lecz nie wyższa niż około 8-9 stopni).
Ciasto w trakcie dojrzewania gęstnieje i nabiera zwartej konsystencji. Na jego przygotownie odpowiedni jest czas od połowy listopada do Mikołajek. Po szóstym grudnia będzie już za późno, ciasto będzie miało zbyt mało czasu na to, aby dojrzeć.
Blaty do przekładania i pierniczki dobrze jest upiec 22 grudnia. Blaty (trzy) przekładam powidłami śliwkowymi i białą masą grysikową i kładę na nie obciążoną deskę kuchenną. Na drugi dzień rozkrawam całość na dwa długie prostokątne pierniki i oblewam czekoladą. Jeżeli robię również pierniczki, to przechowuję je w puszkach. Preferuję jednak wykonanie dwóch długich pierników - można się wówczas podzielić z rodziną lub zostawić sobie drugi na Sylwestra i Nowy Rok. Tak - może stać tak długo i jest coraz lepszy.
Przed świętami pokażę gotowe wypieki. :)
To ciasto będzie dojrzewało od dziś aż do świąt? :O
Swoją drogą, tak z przymrużeniem oka:
Proszę pani, ale miód to 82% cukier! ;-)
W każdym pierniku musi być miód 🍯 :) Bo co to by był za piernik bez miodu :(
To byłby niemiodny.piernik :D
W ogóle to wszędzie się śmieją, że w sklepach już święta, a tu się okazuje, że w kuchniach już też :O
No właśnie - skoro miód to cukier, to na jaki plaster jeszcze 1,5 szkalnki cukru? Oczywiście chodzi o cukier biały buraczny, który raczej trudno nazwać składnikiem staropolskim. :)
Toruńskie podobno dojrzewają w kadziach przez 3 miesiące, więc jest to zaledwie wersja skrócona, do zrobienia w domu. Może kiedyś celowo "zapomnę" i sprawdzę, co będzie po trzech miesiącach. :)
Już śpieszę z wytłumaczeniem mojego puryzmu cukrowego. Jeśli ktoś by mnie poczęstował potrawą i reklamował ją jako bez cukru, a dodał miodu albo innych daktyli, to czułbym się ocukrzany. Dla mnie to tak samo jak bez tłuszczu, ale z masłem (tutaj nawet się procenty zgadzają, też 82%). Ale to ja jestem ten dziwny w razie czego,
takżetak że bez obaw :)Wiem, rozumiem, pamiętam. Edytować na "cukru białego"?
Moja mama parę razy próbowała potajemnie słodzić mi kawę, bo myślała, że nie wyczuję płaskiej łyżeczki cukru na kubek. Złudne nadzieje. :D
Dla mnie może zostać tak jak jest i tak każdy normalny zrozumie :)
A co tajemnego słodzenia - ja wyczuwam od pierwszych ziarenek :P
Mnie przekonałaś ;) Cukru w dzisiejszych czasach mamy aż za dużo, bo znajduje się w niemal każdym produkcie. Ostatnio staram się ograniczać jedzenie właśnie takich "sztucznych" cukrów, jak słodyczy, ciast, napojów typu coca cola itp. Ale od miodu stronić nie będę, i takiego piernika z chęcią bym spróbował. Problem tylko w tym, że nie mam talentu kucharskiego. Ale może spróbuję, najwyżej będzie na "po Świętach" ;)
Myślę, że jedyna okazja, by "zepsuć" ten piernik, to zapomnieć w porę wyjąć z piekarnika blaty lub pierniczki. Ale od czego alarmy? Piekarniki piszczą, minutnik zadzwoni, można jeszcze alarm w komórce ustawić. ;)
Doceniam informację o zachowaniu się sody w tym przepisie. Zawsze wyczuwałam jej goryczkę i przestałam używać do wypieków.
Przepis oczywiście do wypróbowania :)
(Twój wpis został podbity głosem noisy - kurator @grecki-bazar-ewy.)
Bo i ja nie lubię posmaku sody i kilka osób z grona rodziny i znajomych też nie lubi. ;)
Cieszę się, że przepis idzie dalej. :)
Przypomniało mi się jak kiedyś za młodu oglądałem jakiś amerykański serial i tam popijali coś co nazywali "soda". I mnie też po obejrzeniu naszła ochota. Okazało się, że ta ich "soda" to nie to samo co ukradziona od mamy soda wymieszana z wodą :D
A mój tata opowiadał, że jak byli mali to namiastkę napoju gazowanego robili właśnie dodając trochę "sodki" do kompotu albo wody z sokiem. :)
Pewnie chodzi o taki specjalny syfon do którego używało się naboi. Jak byłem dzieckiem, to mój tata miał ten syfon, i naboje zawsze kojarzyły mi się z tymi do karabinu maszynowego :D Nie pamiętam dokładnie jak to działało, ale po wstrzyknięciu powstawała właśnie taka woda gazowana (woda sodowa).
Też mieliśmy syfon. W latach osiemdziesiątych trzeba było nosić te puste naboje razem z pudełkiem "na wymianę" w sklepie.
A tata opowiadał o sodce właśnie. Na czubek łyżeczki brali trochę sody i mieszali z napojem. Napój musiał być nieco kwaśny (kwasek cytrynowy lub kwasy owocowe), żeby soda zareagowała i uwolnił się CO2. Takie pomysły. :)
Tak właśnie myślałam, że nie podałaś tej informacji bez przyczyny ;)
Wracając do sody, zawsze ją wyczuwałam ale miarka się przebrała kiedy zrobiłam "sou", już w Grecji.
Wyrosły pięknie, nadziałam je kremem i zabrałam się do robienia polewy karmelowej. Małżonek jednak postanowił spróbować bez polewy...
Wierz mi, to był koszmar, "sou" były tak bardzo gorzkie, że nie dało się ich zjeść :(
Może grecka soda jest inna? Nie mam pojęcia.
Może po prostu inne składniki też miały dość wysokie pH? A może proporcje sody do reszty były nieprawidłowe. Soda to soda - chyba wszędzie jest to po prostu wodorowęglan sodu. Ale może w Grecji "soda" to tylko z nazwy, a zawiera jeszcze jakiś składnik? Przeczytaj przy okazji, co tam na opakowaniu piszą. :)
Ciasto ptysiowe to było, robiłam według przepisu no i wyszły piękne czyli wszystko było ok - oprócz smaku :(
Poczytam przy okazji co pisze na opakowaniu ;)
A to ciekawostka! Ciasto ptysiowe (parzone) nie potrzebuje dodatkowego spulchniacza, a do tego nie ma w nim składników, z którymi soda mogłaby przereagować (miód, maślanka, kwaśna śmietana itp.). Po prostu soda została w cieście.
Taki miałam przepis... no i zabrakło mi Twojej znajomości tematu :)
W takim razie być może się z sodą pogodzę ;) Dzięki!
Dziś robię :) @bowess, możesz powiedzieć, w jakiej temperaturze i ile mniej-więcej czasu to później pieczesz?
Właśnie zdałam sobie sprawę, że będę piekła w nowym piekarniku. :)
W poprzednim bez termoobiegu (bo nie miał) piekłam w 170 stopniach i patrzyłam na wygląd. Duże blaty potrzebowały około 20-25 minut. Pierniczkom w rozgrzanym wcześniej piekarniku wystarcza kwadrans. W nowym piekarniku też bez termoobiegu chyba zrobię.
Dzięki! Zawsze się boję pieczenia z danego przepisu pierwszy raz, dlatego wolałam dopytać.
Ciasto zrobione według Twojego przepisu, dojrzewa sobie w chłodku, zobaczymy co z tego wyjdzie :D
Po dodaniu mleka z sodą ciasto zaczęło pachnieć suszonymi grzybami, czy ja mam zepsuty nos, czy tak być powinno, czy coś zepsułam po drodzie?
Wyjdzie piernik. :)
Ciasto ma specyficzny zapach. Dla mnie nie suszonych grzybów, ale swojemu połączeniu mózgu z nosem nie ufam, bo zapach bigosu potrafię czasem zinterpretować jako ananasy. :P