Duży projekt, o który walczyłam dwa lata zakończył się fiaskiem, wszystkie zadania, w których biorę udział mają jakieś przestoje i trudności, a kiedy porwałam dżinsy pomyślałam, że jeszcze tylko zupa zabrana do pracy powinna mi się rozlać w torebce (80% ocalało). Dziś obudziłam się i czekała na mnie wiadomość, że splajtowały linie lotnicze, którymi w grudniu miałam lecieć do Polski. Mieliście kiedyś taki okres w życiu, że wszystko, czego dotknęliście paliło na panewce?
Ciężkie czasy nastały. Naoglądaliśmy się specjalistów od rozwoju zawodowego i biznesu. Wszystkim nam wydaje się, że jak będziemy ciężko pracować, to będziemy mądrzejsi, bardziej efektywni i ktoś nas w końcu doceni. Większość z tego to bzdury.
Powiedzcie mi coś mądrego.
Same czerwone światła?
Fart i niefart mają wykres sinusoidalny. Jeśli jesteś na górce, ciesz się, ale zabezpieczaj się na konsekwencje ewenyualnego spadku.
Będąc w dołku miej świadomość, że gdzieś tam płynie do ciebie fala wznosząca. Sinusoida, może być koślawa ale zawsze to sinusoida. Żyjąc z taką świadomością łatwiej jest pokonywać trudności, a i chwile radosne bardziej docenione, wiedząc że i one są nietrwałe. Trzeba sie nimi nacieszyć dopóki trwają.
Niestety czasami tak w życiu bywa ,
że wszystko się czego człowiek nie dotknie to się pali i wali,
ale tak chyba ma każdy z nas.
Powodzenia życzę i zmiany wiatrów :-)
Porzuć oczekiwania, skup się na sobie i bądź jak woda... płyń :) Odwagi! :)
Zwykle sobie powtarzam, że gdy już wali się kilka rzeczy na raz to taka "zapłata dla losu", żeby nie zawaliło się coś więcej. Bo w gruncie rzeczy nie straciłaś milionów (nie chwaliłaś się w każdym razie), pracujesz, masz gdzie spać, jesteś zdrowa, a zupa i spodnie to za przeproszeniem, gówno nie problem. Ale wiem jak wygląda to z dołu, sam przy mniejszych problemach czuję się czasem jakby to był "koniec świata". Problem w tym, że nie widzimy co się czai za rogiem, kilka kroków dalej. Może to i dobrze, że nieszczęścia chodzą stadami, a nie rozsmarowują się równo po wszystkich naszych dniach... Wszystko ma swój czas i jest wyznaczona godzina na wszystkie sprawy pod niebem.... Czasem potrzeba nam trochę pokory. Prawdziwy rozwój osobisty opiera się na dostawaniu po dupie. Przetrwasz - to się rozwijasz. Czasem trzeba powalczyć, czasem po prostu przetrwać ciężkie czasy. Trzymaj się!
Zupa i spodnie są oczywiście dla rozluźnienia atmosfery. :)) dokładnie tak. Bardzo się cieszę, że życie mnie nauczylo przegrywac, bo w szkole mnie tego nie nauczyli..
kochana, jak Ci sie ta passa odwróci, a czerwone światła odwieszą,
to wszędzie będziesz mieć tzw. zieloną falę :D
prawo murphiego, nic nie poradzisz :)
nawet nie będziesz mogla na czerwonym poprawić makijażu, upudrować noska, ani sprawdzić smsa;
jeszcze zatęsknisz za czerwonymi - zobaczysz!
takie życie 😘
..a przy niektórych sprawach to wszystko to głupoty, sama wiesz jak może być ciężko.. jeszcze nie miałam odwagi odpowiedzieć Ci na wiadomości, bo nie mam na to odpowiednich słów 😞
dokładnie tak.
😢🤕
Czasami tak miałem, ale uważam, że po burzy zawsze przychodzi słońce i czasami musi być źle, żebyśmy docenili to co mamy dobrego. ;-) Więc zawsze przyjdzie czas na dobre zmiany. Pozdrawiam i życzę szybkiego odwrócenia passy;-).
Tak. Jak się pali i wali, to już od razu wszystko... "nieszczęścia chodzą parami"... haha... raczej stadami. A potem wystarczy drobnostka, piorę spodnie i wyciągam podarte i nagle już mam wszystkiego dość... i nie chodzi o te spodnie, ale o ten cały natłok wydarzeń. A potem kolejne wydarzenie powoduje, że po prostu z bezradności mogę się tylko śmiać. W każdym razie dla mnie taki czas jest zawsze trochę czasem zmiany. A potem okazuje się, że wszystko powoli da się ogarnąć.
Dobrze wiedzieć na co mamy wpływ, a na co nie. Ja uczę się, żeby opłakać stratę proporcjonalnie do wielkości. Ok, straciłam coś, jest mi smutno i jestem zła, ale już tego nie zmienię, więc po prostu posmucę się jeszcze i pozłoszczę chwilę, ale jakoś mnie te emocje nie pochłoną, bo nic nie zmieni taplanie się w nich.