Wtedy wierzyłam, że to złe kobiety są. Zimne suki niezdolne do ciepła i życzliwości. Bo przecież dobre kobiety są zawsze miłe i grzeczne, czyż nie? Nieustannie uprzejme i uśmiechnięte. Wyrozumiałe. Uczynne. Ustępujące. Tylko takie kobiety są uwielbiane i doceniane. Na takie kobiety czeka nagroda. Jakaś. Kiedyś. Od kogoś.
Po dwudziestu latach pretendowania do tytułu najgrzeczniejszej i najmilszej dziewczynki świata, z imponującą kolekcją nagród pod postacią toksycznych i pasożytniczych relacji zaczęłam podejrzewać, że coś z tym moim przekonaniem jest nie tak. Długo to trwało, ale w końcu wyrwałam chwasta korzonek po korzonku.
Dlaczego nienawidziłam silnych kobiet?
Nienawiść, to być może zbyt mocne słowo. Na pewno była to silna niechęć, zawiść i strach.
Zasada lustra przytaczana coraz powszechniej w psychoterapii mówi, że człowiek silnie reaguje na takie cechy innych ludzi, których nie akceptuje u siebie samego. Jest to w pewnym stopniu nawiązanie do teorii cienia Carla Gustava Junga. Cieniem nazwano (w dużym uproszczeniu) wypartą i nieuświadomioną część psychiki, tę cząstkę osobowości, której człowiek się boi lub wstydzi i którą ukrywa nawet przed samym sobą. Co to są za cechy? Dla każdego z nas inne. Znamienne jest, że cień nie musi być "zły". Uznajemy go za takowy na przykład w wyniku wychowania i wzrastania w określonej kulturze czy społeczności. A przecież moc swego cienia można zintegrować i wykorzystać dla własnego dobra.
Dlaczego bałam się silnych kobiet, uważałam je za gorsze, mniej kobiece i niewarte miłości?
Ponieważ jako dziewczynka byłam nagradzana akceptacją i miłością opiekunów (szczególnie jednego z nich) tylko wtedy, gdy byłam cicha, ślepo posłuszna i uczynna. Dlatego myślą przewodnią mego istnienia stało się, jak ich zadowolić. Byłam mistrzem w odczytywaniu cudzych pragnień, zanim zostały wyartykułowane. Miałam czarny pas w kontrolowaniu najbliższego otoczenia dbając, by siostry nie mlaskały przy stole a mucha nie bzyczała zbyt głośno. Byłam radarem wychwytującym najmniejsze wahnięcia nastroju w środowisku domowym i systemem, który te wahnięcia korygował - sztuczną wesołością, dobrymi wiadomościami trzymanymi na tę okazję, pochlebstwami...
Ten schemat przeniosłam w swe dorosłe życie.
Co się działo, gdy nie byłam zbyt szybka i skuteczna w powyższych działaniach, lub gdy, o zgrozo, ośmieliłam się stawić opór?
Karą była milcząca i zimna dezaprobata. Złowroga cisza. Nieliczne, kąśliwe uwagi rzucane w przestrzeń przez zaciśnięte zęby. Ignorowanie, omijanie wzrokiem. Nie istnieję. Lodowa pustynia uczuć.
Jak działała wspomniana zasada lustra u mnie?
W moim przypadku silnie została wyparta potrzeba zaspokajania własnych potrzeb i takie działanie jak: sięganie po to, co najlepsze, dbanie o siebie, sprawianie sobie przyjemności, walka o przyjazną przestrzeń, stawianie podstawowych granic, odmawianie, agresja (jeśli była konieczna do obrony). Te cechy zeszły do podziemia zasilając mój cień.
Dlatego też w konfrontacji z kobietami, które potrafiły to robić, czułam ogromne zagubienie. Miałam wdrukowane w łeb, że takie zachowanie jest niegodne miłości i złe. Jednocześnie podświadomie im zazdrościłam, bo na własne oczy widziałam, że mimo swego karygodnego zachowania otrzymują wszystko to, na co ja pomimo największych poświęceń nie mogłam liczyć.
Powstawał koktajl niechęci, strachu, zawiści i poczucia winy. Przecież miłe dziewczynki nie czują zazdrości i gniewu, czyż nie?
Kończę, powiało deprechą.
Tym bardziej, że dziś poniedziałek i śpimy o godzinę krócej.
Piszę, bo obejrzałam film. Już dawno mnie tak żaden nie wciągnął, w dodatku uruchomił całą masę refleksji ujawnionych powyżej.
Obraz Miss Sloane (Sama przeciw wszystkim) z Jessicą Chastain w roli głównej unieruchomił mnie absolutnie na ponad dwie godziny. Główna bohaterka, to idealne lustro dla mnie. Nieludzko opanowana, wyrafinowana, odarta z emocji i bezlitośnie skuteczna w dążeniu do celu. Nie chcę zdradzać szczegółów fabuły, bo film trzyma w napięciu do ostatnich minut i dla puenty warto pozostać w nieświadomości. Na scenie głównej walczą dwa zespoły konkurencyjnych firm lobbystycznych. Stawką jest przyjęcie lub odrzucenie ustawy dotyczącej broni. Senatorowie przechodzą z rąk do rąk, jest zawiła intryga, brudna polityka, wielkie pieniądze, korupcja, ludzkie dramaty i... prawdziwy Panzerkampfwagen VI Tiger środowiska lobbystycznego, panna Sloane. Czy to przypadek, że chwilami wygląda jak nazistka?
Odsądziłabym ją niegdyś od czci i wiary. Brzydziłabym się nią. Nie potrafiłabym znaleźć dystansu między człowiekiem, a metodami, które stosuje w pracy zawodowej.
Dzisiaj jej postać stanowiła prawdziwą ucztę dla mego oka i ucha. Chłonęłam ją i wyłapywałam co lepsze kawałki z myślą: O właśnie, tak bym chciała umieć! Albo podobnie!
Zachowanie bohaterki ociera się chwilami o patologię. Skuteczna do bólu na polu zawodowym ma wiele słabych stron w pozostałych aspektach swojego życia, jak na przykład w budowaniu zdrowych relacji z otoczeniem. Nie kupuję jej w całości i nie chodzi mi o to, by stać się taką osobą. Chciałabym wybrać i zaadaptować te cechy, które potrzebują w moim przypadku wzmocnienia. Zrobić to w takim stopniu, by zachować wewnętrzną równowagę i pozostać w zgodzie z własnym systemem wartości. Uszczknąć choć trochę z jej siły, nauczyć się dystansu do ludzi i sytuacji, szczególnie na polu zawodowym. Nabrać pewności siebie w walce o swoje. Umieć rozpoznać, kiedy trzeba warczeć i gryźć, gdy to jest konieczne. Pozbyć się dziecięcej naiwności.
Jednocześnie wierzę, że integrując w ten sposób swój cień nadal mogę pozostać ciepłą i życzliwą osobą, otwartą na ludzi. Wydobywając na światło dzienne swą wypartą dawno temu drapieżną cząstkę, oswajam ją i przekuwam w moc, która pozwoli mi dążyć do celu bez poczucia winy. Bez strachu, że zostanę ukarana.
"Lobbing polega na przewidywaniu ruchów przeciwnika i podejmowaniu działań zaradczych. Zwycięzca pozostaje o krok przed rywalami i wyciąga kartę przetargową, gdy oni zużyją już swoją."
Miss Sloane, reż. John Madden
Myślę, że mogłabym polubić pannę Sloane. A to oznacza, że u mnie wszystko w porządku.
Do diabła z przeszłością!
materiały:
zdjęcie nr 1 - www.pexels.pl
zdjęcie nr 2 i 3 - kadry z filmu Miss Sloane [Sama przeciw wszystkim], reż. John Madden, w roli głównej Jessica Chastain (na zdjęciach), wykorzystane na prawie cytatu
Fajowy tekst! Pozostaje tylko życzyć postępów w transformacji i wymiernych korzyści zeń. Pozdrawiam!
Dziękuję! Korzyści całkiem namacalne już zaczynam odczuwać :)
Świetny artykuł. Jak zawsze zresztą. Filmem mnie zaintrygowałaś, muszę obejrzeć 😃 Pozdrawiam.
Dziękuję :)
Film polecam bardzo! Jeśli lubisz pojedynki na intelekt, to powinien Ci się spodobać.
Film oglądałem tydzień temu. Silne babki popieram, ale co też w filmie zostało wyłapane - mam pewną uwagę do niej. Zachowywała sie nie fair w stosunku do współpracowników (nawet ich oszukiwała) i średnio liczyła się z ich zdaniem. To trochę nie na tym polega "siła kobiet" mi się wydaje.
Zgadzam się z Tobą. Dlatego napisałam, że nie chciałabym być taka jak ona :) Chciałabym jedynie wzmocnić niektóre swoje cechy, co w przyszłości pomoże mi na przykład w prowadzeniu firmy. Nie hołduję zasadzie po trupach do celu, uważam, że wrażliwość i siła wcale się nie muszą wykluczać. Ona poszła w wojnę totalną nie licząc się z nikim, poświęciła nawet siebie.
Fascynowała mnie w tym, była jak cyborg, choć z licznymi pęknięciami w pancerzu.
Cieszę się! Świetnie, że piszesz w kategorii #pl-filmy. Mam nadzieję, że będziemy się wspierać. Pozdrawiam!
Filmu jeszcze nie widziałam...
Artykuł połknęłam bo temat okazał się bardzo mi znajomy (kolejny raz) ;)
U mnie też wszystko w porządku @wadera i pozdrawiam Cię serdecznie :)
Uwielbiam Twoje posty!
❤❤❤❤
Dziękuję Ci bardzo i również pozdrawiam gorąco 😉
Jestem pod niezwykłym wrażeniem Twojego tekstu. Jest on intymny i szczery. Twoja samoświadomość na tym polu jest godna pozazdroszczenia. Sprowokowałaś mnie swoim postem, bym u siebie zidentyfikował cień. Myślę, że to bardzo pomoże w późniejszej pracy nad sobą.
Co do filmu, to obejrzałem go kilka tygodni temu przez przypadek :) Otóż nie było już miejsc na seans, który mnie i moją dziewczynę bardziej zainteresował i wybraliśmy "Samą przeciw wszystkim" (swoją drogą duża inwencja twórcza polskich tłumaczy tytułu :D ). Bardzo pozytywnie byliśmy zaskoczeni tą produkcją. Rzeczywiście trzyma w napięciu, a główna bohaterka, to kobieta nie do zdarcia. Niezwykle twarda i inteligentna. Tak sprytna, cwana i dążąca uparcie do celu, że aż przeraża. Wiem na pewno, że takiej rywalki nie chciałbym mieć nigdy w życiu :)
Sama myśl o konfrontacji z kimś takim jest paraliżująca!
Bardzo dziękuję za Twoje słowa z początku komentarza. To co piszę samo w sobie ma dla mnie ogromne znaczenie, jeżeli zaś przy okazji mogę dotknąć czegoś ważnego i prawdziwego w drugim człowieku, to staje się bezcenne. Wcześniej Ewa napisała mi taki komentarz, że mi się na sercu ciepło zrobiło.
Tak sobie myślę, że skoro to do Ciebie trafiło i skłoniło do refleksji, to i Ty masz sporo samoświadomości, a na pewno otwartość i chęć do poznanie siebie. Powodzenia :)
Świetny materiał. Bardzo osobisty. Pozdrawiam.
Nadrabiam zaległości czytelnicze.
Miło wrócić na chwilę do Twojego świata zmagań z materią życia.
Mówisz, że hodujesz małą diabliczkę... :) Wiosna sprzyja przepoczwarzeniom...
I mnie miło "widzieć" Ciebie :)
Czekam z utęsknieniem na koniec wiosennej transformacji, nie wiadomo co wychynie z otchłani. Mam jednak nadzieję na motyla. Z pazurami.
Wspaniały tekst! Podziwiam to, że potrafiłaś się odkryć przed czytelnikami.
Dzięki temu postowi zdałam sobie sprawę, że będę musiała przyjżeć się swym czynom i przeanalizować, czy oby na pewno “dbam” wystarczajaco o siebie. Ostatnio czuję, że niekoniecznie...
Film z chęcia obejrzę:)
Cieszy mnie, gdy ktoś, kto mnie czyta ma podobne refleksje :) Zdecydowanie warto otoczyć siebie opieką, taką samą, jaką daje się swoim bliskim. Życzę Ci w tym powodzenia!