Wiem, że spłaszczam temat. Przytaczam te argumenty, które potwierdzają moją rację :) Kwestia jest wielowymiarowa, co jednak nie zmienia faktu, że jestem na duże NIE.
Żadna nauka czy poradniki nie nauczą życia bo przecież scenariusz każdej osoby pisze się oddzielnie własną ścieżką.
To prawda. Tak samo jak w przypadku prawdziwej wojny - nawet ludzie "po wojsku" mogą tego nie udźwignąć. W mojej opinii zmuszanie kogokolwiek (a szczególnie jednostek, które nie mają ani predyspozycji ani odpowiednich przekonań) do służby wojskowej jest bez sensu.
Dzisiaj jest tak, że zdrowi młodzi mający dwie zdrowe ręce i nogi nie chcą podjąć żadnej pracy, wyśmiewając innych, a sami mają przed oczami amok obiecanych wizji medialny świat fikcyjnych pseudo biznesów.
Tak, zdarzają się miśki z roszczeniowym podejściem do życia i zdeformowaną wizją świata, jednak czy wojsko "naprostuje" taką postawę? Równie dobrze młody chłopak może się tego nauczyć u Ciebie w ekipie, czyli w zderzeniu ze "zwykłym" życiem. Jeśli masz odpowiednio silną osobowość i odpowiednie argumenty możesz bardzo wpłynąć na młode głowy, niepotrzebny do tego oficer i pompki o świcie.
Pozdrawiam!