You are viewing a single comment's thread from:

RE: Komunikat Ministerstwa Prawdy nr 694: Czarny Piątek

in #reakcja7 years ago (edited)

Na wstępie poleciłbym szanownemu koledze przeczytać raz jeszcze wpis przed naciśnięciem "Enter". Zarzuca mi kolega niekonsekwencję, którą dopiero co wytykał środowiskom proaborcyjnym, jednocześnie zwracając się per "ty", a następnym razem per "pan". Cóż za rażąca niekonsekwencja. Przechodząc do meritum: okropnie nie lubię tłumaczyć się ze słów, których nie powiedziałem/napisałem i niesamowicie irytuje mnie jak ktoś wyciąga pokrętne wnioski z mojej wypowiedzi. Domniemania powinny raczej przejść całą drogę układu pokarmowego zanim trafią do okienka "steemit".

Przy niczym się nie upieram. Nigdzie nie napisałem, że zawsze i w każdym przypadku "konflikt wolności dwóch jednostek" powinien być rozstrzygany na korzyść dziecka. A tak poza tym - nie każdy przypadek konfliktowy oznacza korzyść dla dziecka, a niekorzyść dla matki lub odwrotnie. Trzeba jednak rozgraniczyć wagę tych korzyści i niekorzyści. Czy jakikolwiek odważnik będzie cięższy jeśli na drugiej szali położymy ciężarek o wadze ludzkiego życia?

Sort:  

To może zostawiając niczego nie wnoszące zaczepki na boku:

Wspomniana analogia do odważników jest o tyle dziwna, że mamy na szali nie jedno, a dwa życia. W tzw. sytuacjach granicznych należy zważyć, czyje życie ma "większą wagę": matki, czy dziecka.
W żadnym miejscu nie stwierdziłem, jakie powinno być rozwiązanie czy że zawsze powinno przeważyć dobro i życie matki bądź dobro i życie dziecka. Stwierdziłem jedynie, że w przypadku powstania konfliktu, w którym trzeba dokonać wyboru, powinna być możliwość wyboru dobra i życia matki, tj. usprawiedliwienia zabicia przez nią dziecka w stanie wyższej konieczności.
Nie twierdzę, że sam bym się za takim rozwiązaniem opowiadał w każdym przypadku. Ogółem zaliczam się do obozu pro-life, niemniej dostrzegam wspomniane sytuacje i staram się nie podchodzić do nich dogmatycznie.

Natomiast cieszę się, że zgadzamy się co do tego, iż nie zawsze i nie w każdym przypadku "konflikt wolności dwóch jednostek" powinien być rozstrzygany na korzyść dziecka.

ponieważ nie widzę sensu w zaostrzaniu całkiem niezłej moim zdaniem ustawy antyaborcyjnej.

Myślę, że żaden pro-lifer nie wypowiedziałby takich słów. Obecna ustawa nie jest w żadnym wypadku ustawą chroniącą życie.

Wspomniana analogia do odważników jest o tyle dziwna, że mamy na szali nie jedno, a dwa życia. W tzw. sytuacjach granicznych należy zważyć, czyje życie ma "większą wagę": matki, czy dziecka.

Zeszliśmy troszkę z tematu, wróćmy do sedna. Obecny projekt ustawy dotyczy tylko jednej z trzech przesłanek ustawy określanej kompromisem aborcyjnym: przesłanki eugenicznej. Wydaje mi się absurdalne, żeby życie matki uznawać za zagrożone jeśli w jej łonie jest dziecko z zespołem Downa. I tu właśnie te odważniki nie są równe, bo tylko na jednym jest ciężarek o wadze ludzkiego życia. Czy w tym przypadku się zgadzamy?

Nie sądziłem, że bycie pro-liferem oznacza sprzeciwianie się możliwości dokonania aborcji w każdym przypadku. Moim zdaniem trzy przypadki wymienione w obecnej ustawie są bardzo rozsądne.

Nie, w tym przypadku się nie zgodzimy, gdyż uważam, że zespół Downa można uznać za ciężką chorobę będącą podstawą do dokonania aborcji. Odwołuje się Pan do przypadku zagrożenia życia matki, podczas gdy lepszym byłoby tu odwołanie się do zagrożenia życia dziecka. Nie jest to rzecz jasna to samo, niemniej skoro wiele innych chorób uznaje się słusznie za możliwe usprawiedliwienie aborcji, to nie widzę wystarczających argumentów za tym, by twierdzić, że to właśnie zespół Downa ma być wyjątkiem.

Nie sądziłem, że bycie pro-liferem oznacza sprzeciwianie się możliwości dokonania aborcji w każdym przypadku

Nigdzie nie pisałem o sprzeciwianiu się możliwości dokonania aborcji w każdym przypadku. Cała rzecz rozchodzi się obecnie o jedną przesłankę. Inne na razie zostawmy. Ciekawi mnie jak duża jest gałąź osób, które umiejscawiają się w obozie pro-life i jednocześnie popierają obecną ustawę. Jeśli taka postawa jest postawą pro-life to - ściśle rzecz biorąc - wszyscy uczestnicy Czarnych Protestów są za życiem, są pro-life.

Myślę, że wielkim nadużyciem jest tutaj (pozorna) troska o życie dziecka z zespołem Downa (chyba, że coś źle zrozumiałem). Takie dzieci się zawsze rodziły, rodzą się nadal i nikt nie powinien decydować za nich o ich życiu.

Ściśle rzecz biorąc, uczestnicy Czarnych Protestów nie są grupą homogeniczną, zatem są tam i pro-liferzy i zwolennicy pro-choice. A także wielu innych, zatem unikałbym stosowania takich generalizacji.

Uważam, że rodzice dziecka jak najbardziej mają prawo decydować o jego życiu, skoro samo nie może podjąć decyzji. Nie wiem, czy słusznym byłoby tutaj założenie, że skoro samo nie może decydować, to nikt nie może decydować za nie. W tej sprawie stoję na stanowisku in dubio pro vitae, niemniej jednak jestem w stanie zrozumieć konkretne ludzkie przypadki i konkretne ludzkie dylematy, które prowadzą do decyzji o aborcji chorego dziecka. Ta sprawa jest zbyt trudna, by twierdzić, że zawsze dzieci dotknięte taką chorobą powinny się rodzić, bądź że zawsze powinny być zabijane w wyniku aborcji. Uważam, że w pewnych sytuacjach aborcja z uwagi na wspomnianą przesłankę powinna być usprawiedliwiona. W jakich i kiedy? O tym niech decydują sędziowie w oparciu o zgromadzony materiał dowodowy.

Pomieszanie z poplątaniem. Czy dziecko z chorobą genetyczną jest mniej chore w łonie matki niż po urodzeniu? Czy jest mniej chore po osiągnięciu dojrzałości? Skoro to wsio jedno to poczekajmy z tak ważną decyzją jak "żyć albo nie żyć" do pełnoletności i później je zabijmy jeśli nie będzie chciało żyć. Na to samo wyjdzie. Rodzice dziecka jak najbardziej mają prawo decydować o jego życiu, ale czy mówimy tu o "życiu" w sensie ścisłym? Wydaje mi się, że należałoby z tego prawa wyłączyć kilka praw, które przysługują każdemu człowiekowi, jak np. prawo do życia...

"Czy dziecko z chorobą genetyczną jest mniej chore w łonie matki niż po urodzeniu? Czy jest mniej chore po osiągnięciu dojrzałości? Skoro to wsio jedno to poczekajmy z tak ważną decyzją jak "żyć albo nie żyć" do pełnoletności i później je zabijmy jeśli nie będzie chciało żyć".

Komfortowo jest tak stawiać się w sytuacji innych i decydować za innych, co mają robić, samemu nie musząc decydować. Wolałbym, żeby takie decyzje były podejmowane przez konkretne osoby w konkretnych przypadkach i by ew. kara za zabójstwo dziecka była rozpatrywana przez sąd. Tylko tyle i aż tyle.
Każde zabicie człowieka jest niemoralne i nieetyczne, niemniej nie każde jest nieusprawiedliwione.

Nie wydaje mi się, bym się zgodził z ostatnim fragmentem wypowiedzi, a przynajmniej nie w każdym przypadku, co zasygnalizowałem chociażby powyżej.

Chyba nic więcej nie jestem już w stanie tu dodać. Moje stanowisko przedstawiłem, zaprezentowałem i uargumentowałem. Rozumiem, że można się z nim nie zgadzać.