You are viewing a single comment's thread from:

RE: This post is for role play

in #rp6 years ago

Dziewczyna sama dość długo nad tym myślała, mimo wszystko lepiej żeby to nie było gdzieś w mieście. Chociaż kto wie do cholery...Bryan miał się pojawić lada dzień, musieli już coś ustalić.
Na pewno bardzo ją rozczulił fakt że próbował gotować, nie spodziewała się tego po nim i nawet nie oczekiwała tego. Po prostu...dlatego jak tylko wróciła do domu to pierwsze co zrobiła to mocno się w niego wtuliła. Ale nie chciała czekać ze swoim pomysłem.
-Jakiś hotel będzie w porządku? Nigdzie indziej nie pojedziemy, może być słabo z miejscami - Szepnęła mu do ucha, po chwili jednak spojrzała mu w oczy i odgarnęła czule kosmyki włosów z twarzy.

Sort:  

Te całe gotowanie to, co prawda wiele zachodu... Musi się wiele uczyć. Co gdyby nie ten internet?
Tęsknił... W pracy się nie widywali. Sam ją objął, zaciskając ramiona na jej talii. Trochę zaskoczyła go, że przywitała się takimi słowami.
-Pasuje mi - zapewnił odrazu. -Ale... Czy pasują ci takie miejsca?

Wzruszyła ramionami. Jej obojętne. Potrafiła gorzej spędzić święta, a jego towarzystwo jest zdecydowanie przyjemniejsze niż odwiedziny "teścia".
-Tak długo jak będę z Tobą to obiecuję Ci, że mi będzie cała reszta obojętna - Wyszeptała całkowicie szczerze. Odgarnęła sobie kosmyki włosów za ucho i westchnęła ciężko.

Ucieszył się... To już postanowili... Cmoknął ją w usta i pociągnął do stolika, na obiad. Posiłek nie był jakiś skomplikowany. Usiedli, gdy Levi nałożył im jedzenie. Wyciągnął telefon odrazu przeszukując ofertę hoteli.
-Na jak długo zostaniemy? Do nowego roku?

Znowu kiwnęła głową, to była najlepsza opcja. Chyba że akurat dzień przed czy wcześniej nie będzie już można zostać w hotelu. Ale po świętach to i tak będzie w miarę spokój i w jego domu i w jej. Chociaż nie chciałaby, żeby wrócił do Alice...
-Zależy jeszcze gdzie, bo...no może nie być miejsc. Wiesz jak to jest - Mruknęła, po chwili zaczynając jeść powoli. Wyszło mu całkiem nieźle, nie spodziewała się tego po nim. Przekrzywiła delikatnie głowę i spojrzała znowu na niego - Na pewno nie chce Ciebie oddawać do końca roku.

Levi przeglądał internet by odrazu zabukować pokój, ale prawda była taka, że trudno o miejsca. Tak jak przewidziała. Skrzywił się, podjadając to co ugotował. Cały posiłek mu zajęło szukanie czegoś. Zostały tylko droższe hotele...
-Nie chcę żebyśmy musieli wydawać fortunę - mruknął ze zrezygnowaniem, już odkładając komórkę i biorąc talerze do mycia. -Prawie wszystko pozajmowane.

-Też nie chce, ale może...mam trochę oszczędności - Spojrzała w końcu na niego poważnie i już tylko zajęła się Sumo. Nalala mu świeżej wody i nasypała karmy, momentalnie się na to rzucił z apetytem. Jej kochany piesek...jak tylko skończył to kucnęła przy nim i z całej siły go objęła. Sumo z radością odpowiedział jej na to, miała po chwili czerwoną twarz od tego jak ją lizał...
-Chciałabym z Tobą spędzić czas w spokoju, bezstresowo.

Zaczął zmywać w zamyśleniu. Powinni szybko podjąć decyzję...
-Zgoda - mruknął najpierw nie przejmował się pieniędzmi, zwyczajnie nie pozwoli jej zapłacić za wszystko. Podzielą wydatek na pół. -Chciałbym też coś od siebie dodać, skoczę jutro do banku po pracy, przed zamknięciem. Wrócę tu i wezmę swoje i twoje rzeczy... Spakujemy się dzisiaj. Tak chyba będzie dobrze? Lepiej dmuchac na zimne. Tylko... Co z Sumo? Ty będziesz musiała poczekać na Bryana. - bezwiednie się skrzywił, wolałby aby się z nim wcale nie widziała. Trzymał zazdrość na wodzy, choć od dluższego czasu zdawał sobie sprawę co takiego czuł. W sumie to nie jedyne uczucie... Czuł się przez to jak smarkacz.