You are viewing a single comment's thread from:

RE: This post is for role play

in #rp6 years ago

Levi po jej buzi zdał sobie sprawę że jest coś nie tak. No i kto niby mógłby do niej dzwonić? Wiedzial, że mogłaby to być jedna osoba. Jej reakcja tylko to potwierdzała. Coś się stało? Odprowadził ją do drzwi łazienki i westchnął. Cokolwiek by to nie było... To nie był dobry moment.

Sort:  

W końcu wyszła z łazienki i spojrzała na Levi'ego nieco ponuro. Wzięła głęboki wdech i podrapała się po głowie.
-Wiesz co...przełożymy prezenty? Muszę się napić kawy - Mruknęła i bez odpowiedzi poszła się już ubrać. W minutę była już ubrana i uczesana i bez słowa wyszła z pokoju. Nie miała chyba najlepszego humoru.

Levi nawet nie protestował. Skoro jest w takim nastroju, zdecydowanie nie jest to dobry moment na prezenty. Swoją drogą... Co ją tak wytrąciło z równowagi? Powinien iść z nią? Położył się z powrotem na łóżku, zamyślony. Może chce zostać sama czy coś? Nigdy nie umiał wyczuć. Chyba będzie dobrze, jak da jej pięć minut i do niej dołączy.

Po wczorajszej kolacji zaś nie było śladu. Ostały się jedynie dekoracje, stoły nie były kilkoma sporymi. W trakcie posiłku było sporo ludzi, w tym dużo twarzy z wczoraj. W tym blondyn z którym Mikasa zamienila z dwa zdania.

Mikasa usiadła przy jakimś stole, sama ale za to z filiżanką dobrej kawy. Popijała ją w zamyśleniu, witając się z niektórymi osobami z wczoraj. Tego blondyna też zauważyła no ale co z tego...wyglądał na zajętego. Wszyscy wyglądali na zajętych.

Niby tak, wszyscy wesoło rozmawiali. Po jakiejś chwili osoby rozmawiające z blondynem sobie poszli. On dojadł to co miał na talerzu i już chciał wyjść, gdy zauważył ją.
-Wesołych świąt - mruknął i pomachał dłonią. Dostrzegł jaka była ponura, niby ludzie omijają takie osoby szerokim łukiem, on jednak niepewnie ale się dosiadł. -Jest pani chyba nie w humorze. To nie moja sprawa, ale może chciałaby pani porozmawiać?

Uniosła na niego krótko wzrok jak złożył życzenia ale jak znowu się odezwał to popatrzyła na niego dłużej. Uniosła jedną brew i westchnęła ciężko.
-Raczej nic tutaj nie pomoże ale dziękuję - Mruknęła ponuro i już tylko dopiła do końca kawę. Mocna, takiej potrzebowała. Westchnęła ciężko i przetarła zmęczone oczy.

Przechylił trochę głowę, njektóre jego kosmyki, te dłuższe osunęły się na jedną stronę.
-Nie możliwe. Coś musi pomóc! Nie ma sytuacji bez wyjścia - wyraźnie chciał ją pocieszyć, nawet sięgnął ręką by pogładzić ją po plecach, czysto w geście wsparcia. -Swoją drogą, niegrzecznie tak rozmawiać, bez przedstawienia się. Jestem Jamie - uśmiechnął sie spokojnie, jednak nim ją faktycznie dotknął dojrzał Levia, cofnął dłoń. -Idzie twój przyjaciel. Więc nie będziesz sama, to dobrze - mruknął tylko i się podniósł, odchodząc. Zdecydował się nie przeszkadzać. Zwłaszcza, że Levi krzywo na niego patrzył.
Zaraz później podszedł do stolika Levi, siadając obok.
Kto to? - mruknął cicho, ale zaraz westchnął i spojrzał z uwagą na Mikasę. -Pogadamy? Czego chciał ten twój Bryan?

-Czy musi... - Westchnęła ciężko znowu i spojrzała na niego niepewnie. Zmarszczyła nieco czoło i wykrzesała z siebie nawet lekki uśmiech. No bo w końcu chciał pomóc chociaż był kompletnie obcy. Chociaż jak już się przedstawił to sama się zreflektowała.
-Mikasa - Szepnęła i akurat pojawił się Levi na horyzoncie. Ale zanim wróciła wzrokiem do Jamiego to już zniknął jej z oczu. To było...nietypowe. No ale pewnie po prostu chciał być miły. Odgarnęła sobie włosy z twarzy i spojrzała na Levi'ego.
-Z tego co powiedział to nazywa się Jamie...a Bryan to...twoja żona była u niego.