You are viewing a single comment's thread from:

RE: This post is for role play

in #rp6 years ago

Uniosła na niego krótko wzrok jak złożył życzenia ale jak znowu się odezwał to popatrzyła na niego dłużej. Uniosła jedną brew i westchnęła ciężko.
-Raczej nic tutaj nie pomoże ale dziękuję - Mruknęła ponuro i już tylko dopiła do końca kawę. Mocna, takiej potrzebowała. Westchnęła ciężko i przetarła zmęczone oczy.

Sort:  

Przechylił trochę głowę, njektóre jego kosmyki, te dłuższe osunęły się na jedną stronę.
-Nie możliwe. Coś musi pomóc! Nie ma sytuacji bez wyjścia - wyraźnie chciał ją pocieszyć, nawet sięgnął ręką by pogładzić ją po plecach, czysto w geście wsparcia. -Swoją drogą, niegrzecznie tak rozmawiać, bez przedstawienia się. Jestem Jamie - uśmiechnął sie spokojnie, jednak nim ją faktycznie dotknął dojrzał Levia, cofnął dłoń. -Idzie twój przyjaciel. Więc nie będziesz sama, to dobrze - mruknął tylko i się podniósł, odchodząc. Zdecydował się nie przeszkadzać. Zwłaszcza, że Levi krzywo na niego patrzył.
Zaraz później podszedł do stolika Levi, siadając obok.
Kto to? - mruknął cicho, ale zaraz westchnął i spojrzał z uwagą na Mikasę. -Pogadamy? Czego chciał ten twój Bryan?

-Czy musi... - Westchnęła ciężko znowu i spojrzała na niego niepewnie. Zmarszczyła nieco czoło i wykrzesała z siebie nawet lekki uśmiech. No bo w końcu chciał pomóc chociaż był kompletnie obcy. Chociaż jak już się przedstawił to sama się zreflektowała.
-Mikasa - Szepnęła i akurat pojawił się Levi na horyzoncie. Ale zanim wróciła wzrokiem do Jamiego to już zniknął jej z oczu. To było...nietypowe. No ale pewnie po prostu chciał być miły. Odgarnęła sobie włosy z twarzy i spojrzała na Levi'ego.
-Z tego co powiedział to nazywa się Jamie...a Bryan to...twoja żona była u niego.

Levi się zamyślił. Mniejsza, już nie będzie pytać czego od niej chciał. Westchnął cicho, nim powiedziała o co chodzi. Po prostu już czuł ciężką atmosferę. Ale kiedy powiedziała... zamarł. A po jego spokoju nie pozostało nic.
-Co takiego?! - miał powagę wypisaną na twarzy, bardziej niż zwykle. Ta idiotka... Przeczesał grzywkę dłonią, chwilę milcząc. -Co mu wypaplała? Co ważnjejsze, co on na to? Cholera, zabije ją - warknął pod nosem na Alice. Nie chciał by Mikasa miała przez niego problemy.

-Bryan niewiele z tego zrozumiał, ale spytał się o Ciebie, czy na pewno jestem na wyjeździe bo była u nas w pracy i...wyjaśniłam mu że w pracy nie muszą wiedzieć wszystkiego, bo nie każdy może. A ona tym bardziej jako osoba z zewnątrz. Chociaż nie wiem czy to kupił... - Przygryzła sobie mocno dolną wargę i już opuściła głowę. Cholera jasna by to wzięła. Tym razem jeszcze jakoś im się upiekło ale następnym...kto wie co Alice wymyśli. A teraz wiedziała jeszcze o Bryan'ie.

Levi długo milczał, myśląc nad tym wszystkim. W końcu westchnął ciężko.
-Przepraszam za nią - mruknął, zastanawiając się. -Po świętach odwiedzę ją i opieprzę - dodał zaraz, choć czy to coś da? Może przynieść odwrotny skutek. Wcale nie radzi sobie z własnymi sprawami.

-Nie ma sensu - Pokręciła szybko głową. To ją pewnie wkurzy a ostatnie czego potrzebuje to więcej kłopotów z jej osobą - Po prostu trzeba grać. Pracujemy razem. Razem działamy. Musimy sobie ufać, inaczej nie będziemy mogli sobie pomóc. Dlatego jesteśmy tak blisko. Koniec historii.

-Przecież wiem. Po prostu, nie powinna tak nachodzić ludzi. Chociaż po prostu z nią pogadam... - mruknął zamyślony, zaraz czując jak głód powrócił. Przez chwilę naprawdę czuł się poddenerwowany. Choć trochę popsuło im to święta. -Pójdę coś zamówić. Chcesz też? - mruknął podnosząc się.