Levi nie bardzo się na to ucieszyl. Za to Alice była za. Pomachała jej i to było na tyle. Nie polubiły się chyba... Przez kolejne dni Alice trochę u niego bywała, trochę na zakupach. Ale też dała mu do zrozumienia, że się zawiodła. Mógł miec problemy przez tę skradzioną broń! No i... Nie będzie go teraz niańczyć... A co z pracą? Zaś gdy czuł się coraz lepiej juz przestała się interesować. Nawet nie załatwila mu nowego telefonu, choć o to prosił. Niby lubiła wydawać pieniądze... Tak czy owak po jutrze dostanie wypis. Jak on sobie poradzi w domu z tą nogą i cholernie obolały?
You are viewing a single comment's thread from:
Mikasa czekała cały czas aż wróci, ale nie dostała nawet od niego żadnych wieści...potem się zorientowała że nie miał telefonu a więc nie miał też jej numeru. Ale cholernie się bała iść tam, przecież mógł już zostać wypisany, ta Alice może się jej czepiać...
Mimo to postanowiła w końcu przyjść. Żadna pielęgniarka jej nie zaczepiła więc dotarła spokojnie do drzwi i niepewnie zapukała, zaglądając do środka. Najwyżej ktoś ją ochrzani...
Nie mając w ogóle co robić, spał sobie. Był sam. Wyglądał też lepiej. Pare opatrunków miał ściągniętych, bo juz były prawie zagojone. Jedyne co było sporym problemem to ta złamana noga. Jeśli chodzi o szczękę też było lepiej. Już nawet nie miał kroplówki. Nie spał jakoś głęboko, choć był bardzo spokojny.
Miała przy sobie jakiś obiad, tak na wszelki...ale był sam więc domyśliła się że chyba Alice go jednak porzuciła. Powoli zamknęła za sobą drzwi i podeszła do łóżka.
-Levi...? - Szepnęła ostrożnie i sięgnęła buzią do jego policzka. Wyglądał lepiej...chyba też się lepiej czuł. Ulga na sercu. Pogłaskała go czule i nie mogła się powstrzymać, ostrożnie musnęła jego usta.
Jej głos w sumie wystarczył, by się przebudził, więc buziaka dostawał gdy już otwierał oczy. Chwycił ją szybko za buzie, dosyć słabo jak na niego, ale zmienił te muśnięcie w prawdziwy pocałunek. Nie jakiś długi czy bardzo namiętny. Bardziej tęskny ale i delikatny, czuły. Rozdzielił ich wargi, puszczajac jej buzię. Cicho sapnął, ostrożnie już podnosząc się do siadu. Chwycił w łapki jej dłoń, po prostu by czuć jej obecność.
-Myślałem, że o mnie zapomniałaś... Albo już nie chcesz by łączyło nas cokolwiek poza pracą. Trochę mnie to dręczyło - chyba głupio było mu się do tego przyznać, ale się przejmował.
Z początku trochę się zdziwiła, ale odpowiedziała na pocałunek równie tęsknię. To było coś wspaniałego, znowu poczuła to coś w sercu...westchnęła cicho i kiedy już się od siebie odkleili to spojrzała na niego też tęsknię.
-Martwiłam się cały czas o Ciebie...ale bałam się. Chociaż Alice jest nieprzyjemna to miała rację. Doprowadziłam do tego - Wymamrotała i ostrożnie już wypakowała obiad - Pomyślałam, że może...może nie mają tu najlepszego jedzenia więc może byś chciał coś domowego no i...
Patrzył na nią, nie rozumiejąc, dałaby spokój z tym obwinianiem się. Już czasu nie cofną.
-Alice przesadzała... - mruknął jedynie. Więc i jej się oberwało? Spojrzał już na obiad, to go zdziwiła. Wcale nie musiała tu przychodzić. Wychodziło na to, że dbał o niego bardziej niż żona. A dodatko niczego od siebie nie oczekują. -Pomyślałaś o mnie... Nie mów, że nawet ugotowałaś to dla mnie - odwrócił wzrok. To było kochane. Poczuł jakby miał osobę, która naprawdę o nim myśli i się martwi.
-Jeśli powiem, że ugotowałam to co zrobisz...? - Mruknęła rozbawiona. Wyciągnęła ostrożnie przenośne pudełko w której była zupa. Otworzyła je powoli i odrazu mógł poczuć jak dobrze pachniało kurczakiem i przyprawami.
-Zrobiłam...zrobiłam ci ramen. I mam jeszcze herbatę - Szepnęła niepewnie. Usiadła na krześle przy łóżku i podała mu ostrożnie zupę.