You are viewing a single comment's thread from:

RE: This post is for role play

in #rp6 years ago

Nie mając w ogóle co robić, spał sobie. Był sam. Wyglądał też lepiej. Pare opatrunków miał ściągniętych, bo juz były prawie zagojone. Jedyne co było sporym problemem to ta złamana noga. Jeśli chodzi o szczękę też było lepiej. Już nawet nie miał kroplówki. Nie spał jakoś głęboko, choć był bardzo spokojny.

Sort:  

Miała przy sobie jakiś obiad, tak na wszelki...ale był sam więc domyśliła się że chyba Alice go jednak porzuciła. Powoli zamknęła za sobą drzwi i podeszła do łóżka.
-Levi...? - Szepnęła ostrożnie i sięgnęła buzią do jego policzka. Wyglądał lepiej...chyba też się lepiej czuł. Ulga na sercu. Pogłaskała go czule i nie mogła się powstrzymać, ostrożnie musnęła jego usta.

Jej głos w sumie wystarczył, by się przebudził, więc buziaka dostawał gdy już otwierał oczy. Chwycił ją szybko za buzie, dosyć słabo jak na niego, ale zmienił te muśnięcie w prawdziwy pocałunek. Nie jakiś długi czy bardzo namiętny. Bardziej tęskny ale i delikatny, czuły. Rozdzielił ich wargi, puszczajac jej buzię. Cicho sapnął, ostrożnie już podnosząc się do siadu. Chwycił w łapki jej dłoń, po prostu by czuć jej obecność.
-Myślałem, że o mnie zapomniałaś... Albo już nie chcesz by łączyło nas cokolwiek poza pracą. Trochę mnie to dręczyło - chyba głupio było mu się do tego przyznać, ale się przejmował.

Z początku trochę się zdziwiła, ale odpowiedziała na pocałunek równie tęsknię. To było coś wspaniałego, znowu poczuła to coś w sercu...westchnęła cicho i kiedy już się od siebie odkleili to spojrzała na niego też tęsknię.
-Martwiłam się cały czas o Ciebie...ale bałam się. Chociaż Alice jest nieprzyjemna to miała rację. Doprowadziłam do tego - Wymamrotała i ostrożnie już wypakowała obiad - Pomyślałam, że może...może nie mają tu najlepszego jedzenia więc może byś chciał coś domowego no i...

Patrzył na nią, nie rozumiejąc, dałaby spokój z tym obwinianiem się. Już czasu nie cofną.
-Alice przesadzała... - mruknął jedynie. Więc i jej się oberwało? Spojrzał już na obiad, to go zdziwiła. Wcale nie musiała tu przychodzić. Wychodziło na to, że dbał o niego bardziej niż żona. A dodatko niczego od siebie nie oczekują. -Pomyślałaś o mnie... Nie mów, że nawet ugotowałaś to dla mnie - odwrócił wzrok. To było kochane. Poczuł jakby miał osobę, która naprawdę o nim myśli i się martwi.

-Jeśli powiem, że ugotowałam to co zrobisz...? - Mruknęła rozbawiona. Wyciągnęła ostrożnie przenośne pudełko w której była zupa. Otworzyła je powoli i odrazu mógł poczuć jak dobrze pachniało kurczakiem i przyprawami.
-Zrobiłam...zrobiłam ci ramen. I mam jeszcze herbatę - Szepnęła niepewnie. Usiadła na krześle przy łóżku i podała mu ostrożnie zupę.

Trochę się zakłopotał. Co wtedy?
-Dziękuję... Po prostu, nie musiałaś - mruknął, jednak czując zapach... Wziął zupę. Nagle zrobił się cholernie głodny. Ramen jeszcze było ciepłe, spokojnie spróbował. -Nie miałem pojęcia, że umiesz gotować takie potrawy. No i że tak dobrze ci to wychodzi - jego opinia była całkiem szczera. Zaczął już jeść, co ukazywało że szpitalne posiłki faktycznie nie były za dobre. Smakowało mu. Choć domyślał się, że myśli o nim tyle, dlatego że się obwinia. To jasne...

-Ja...czasem jak się nudzę. Nic specjalnego - Opuściła głowę trochę zawstydzona. Jak zjadł to ostrożnie wzięła go z powrotem za rękę i spojrzała mu w oczy. Martwiła się, to jasne. Ale też po prostu tęskniła, tak cholernie za nim tęskniła. Miała ochotę się w niego wtulić chociaż w jego stanie...
-Jak się czujesz? Pytali się o Ciebie w pracy, ale nikt nie może się z Tobą skontaktować...