Dlatego właśnie nie chciał jej nic mówić o powikłaniach. Zerknął jednak na nią, krzywiąc się.
-Nie chcę - odmówił dosyć zimno, zaraz jednak zszedł z tonu. Miała dobre intencje. -Nie musisz się o nic winić. Nie chcę byś czuła się przeze mnie źle - zajrzał jej w oczy poważnie, musiał to powiedzieć dosadniej -Serio, dzięki za obiad, ale nie chcę siedzieć ci na głowię. Nienawidzę tego rodzaju litości, więc przestań. ...W innym przypadku bardzo możliwe że bym skorzystał. - zabrał nawet dłoń. Może trochę przesadził... -Jeśli jednak możesz... Podjedz po mnie jutro, odwieziesz mnie do domu.
You are viewing a single comment's thread from:
No cóż, ten ton ją zdziwił. Sama spojrzała na niego zaskoczona, ale już tylko kiwnęła głową. Niepotrzebnie...w końcu nadal miał żonę. Wzięła głęboki wdech i znowu kiwnęła głową. Nie była to litość nawet, po prostu chciała mu pomóc. Bo jej tak cholernie na nim zależało.
-Jasne. Jasne, w porządku. Tylko powiedz o której - Szepnęła już i odrobinę się odsunęła. Powinna już chyba pójść, może jednak wcale nie chciał żeby tu była...
Kiedy tak na niego spojrzała i się odsunęła domyślił się, że przesadził. Jakby odgadnął, że chciała już sobie iść, z powrotem sięgnął do jej dłoni. Uparcie chwycił, w sumie nie mogąc z początku dobrze złapać, jakby zlokalizować... Jak gdyby był pijany. Choć to właśnie jeden z problemów jaki go czeka. Z prostym chodzeniem też nie będzie łatwo. Wszystko wymaga pracy, cieszył skę że móeił normalnie. Jego mózg był niedotleniony, gdy jego temperatura się obniżyła. Czuł irytację przez to wszystko.
-Przepraszam. Nie powinienem się wyżywać na tobie. Nie musisz się mną przejmować, a to robisz... Czuję się z tym jakoś dziwnie. - przyznał cicho i splótł ich palce. -Nie chcę też robić ci problemu. Powiedz, czemu chcesz tu przy mnie być?
Bała się do siebie dopuścić myśl, że może jej tak zależeć z pewnego powodu...oblizała nerwowo usta i spojrzała na niego nieco nerwowo. Bo w końcu...po co mu mówić coś takiego? Chociaż jeśli to sobie wyjaśnią...
-J-Ja...zależy mi na tobie Levi - Szepnęła w końcu i opuściła już głowę nieśmiało, wstydząc się teraz na niego spojrzeć. Sama ścisnęła mocniej jego dłoń i zrobiła krok w jego stronę - I martwię się. Nie chcę, żebyś cierpiał dłużej, a siedzenie samemu w szpitalu, a potem powrót do domu gdzie będzie kobieta która Cię wykorzystuje...to nic przyjemnego.
Patrzył w pierwszej chwili na nią dosyć krzywo. Jak ma rozumieć to co mówiła? Zaraz dodała, że się martwi... Powinno jej zależeć? Jaką więź sobie wypracowali?
-Ale... - zaczął, choć nic nie przychodziło mu do głowy. Czy mu to przeszkadzało? Może zostawią to na później? Choć poczuł że ucieszyła go tym. Nawet jeśli nie powinien się cieszyć. -Może masz rację... Ale co z twoim facetem? Ja i on w jednym domu? - chyba mu to nie pasowało. Oczywiście, że mu to nie pasowało.
-Wyjechał już...i na razie się nie zapowiada, żeby wrócił. Ojciec go potrzebuje za granicą w jakiś ważnych sprawach - Mruknęła, sama miała problem z Bryan'em. To nie była jednak najlepsza chwila, żeby o tym rozmawiać. Popatrzyła na Levi'ego nadal niepewnie ale już trochę pewniej niż poprzednio - To...to jednak chciałbyś?
Zdecydowanie to rozważał... Jednak większa świadomość tego, jak ważni dla siebie są trochę go niepokoiła. Bo czy seks tak zbliżał? Może po prostu źle do tego podchodzili? W końcu nie są już dzieciakami, wiedzą jak działa życie.
-Jeśli to nie będzie dla ciebie duży problem... - szepnął w końcu, chyba tymi słowami zgadzając się na jej propozycje.
-Więc...się zgadzasz? - Ożywiła się trochę, najwyraźniej ją ucieszył. W końcu mogła zrobić dla niego coś dobrego. Usiadła przy nim na łóżku i po chwili sięgnęła dłonią do jego policzka i pogłaskała go czule po nim - Ja...ja cieszę się. I dziękuję za zaufanie, w końcu to też może być problem...