You are viewing a single comment's thread from:

RE: This post is for role play

in #rp6 years ago

Levi wstrzymał na parę chwil dech. To... robiło się coraz bliższe. Czuł jak zaczynał szaleć w środku. Podniecenie? Może i coś innego, ale naprawdę nie chciał do siebie tego dopuścić. Kleiła się do niego niezła babka, to tylko to. Mimo wszystko dalej musiał t ciągnąć. Musnął ją we włosy nagle.
-Jesteś bardzo kobieca, głuptasie... - wymruczał jej przy uchu. Kobieta obok zmieniła orzed chwilą tenat, więc... Dobrze, że sprowadziło się ją na odpowiedni tor.
-Nie wiem gdzie mieszka... Znam ją tylko z pracy - wzruszyła ramionami smutno. -Ale ostatnio się zaczęła obijać, nie pracowała tak dobrze jak zazwyczaj. Nasz kochany szefunio się na nią zezłościł...

Sort:  

Gdy ją musnął to przymknęła oczy i mocniej się w niego wtuliła. To było nawet przyjemne...jednak nagle bardziej się skupiła na słowach kobiety. Zmarszczyła czoło i przekrzywiła głowę. Więc szef był na nią zły...lepsza taka informacja niż żadna. Może to on?
Uniosła głowę, żeby spojrzeć na Levi'ego.
-Musimy się jeszcze z nią spotkać...koniecznie Levi! - Wymruczała uroczo.

Znowu wrócił do niej wzrokiem, ponownie byli tak blisko, jednak... Pokiwał głową.
-Może ich szef będzie wiedział gdzie mieszka? - uniósł brew, tak na spokojnie jej się przyglądając. Miała ładną buzię... -Jest w agencji? - zapytał kobietę obok. Ona pokiwała. I tyle chyba im wystarczyło. Wtulił Mikasę w siebie bardziej. -Zgarniamy go? - wyszeptał jej praktycznie bezgłośnie do ucha, dosyć niskim tonem.

Patrzyła tak cały czas na niego i mógł nagle poczuć jak dziewczyna odgarnia mu kosmyk włosów z czoła. Po prostu ją irytował...kiwnęła znowu głową, ale mimo to się nie ruszyła. Jego ciepły oddech był taki przyjemny, kto by się spodziewał...przygryzła delikatnie dolną wargę. I co ona do jasnej cholery robiła...nawet jeśli faktycznie czuła się samotnie, to nie powinna tak...
-Z Tobą zawsze - Mruknęła niewyraźnie i już po chwili spróbowała zejść z krzesła.

Dobrze grała... Cóż, nawet nie domyślał się czemu ta gra idzie jej tak łatwo. Pomógł jej trochę w zejściu i jeszcze zapłacił za alkohole, swojego nie dopijając. Znowu. Miał o wiele słabszą głowę niż ona, to napewno. Nie że jedno piwo mogłoby mu cokolwiek zrobić, ale też nie chciał pić na pusty żołądek. Wziął ją ponownie za dłoń, jednak tym razem pociągnął ją w sobie obraną stronę. Znając takie miejsca... Gdzie on może być? Ruszył z nią w stronę prywatnych pokoi. Nawet pozaglądał za niektóre drzwi w których było cicho. Choć w nich po prostu te baby albo były same albo dopiero zaczynali z klientami. Zrobił trochę tym zamieszania. W końcu ochrona się zainteresowała. Ale i wyszedł jakiś mężczyzna.
-Państwo chyba przesadzają, wypieprz ich - mruknął i skinął na osiłka. Levi jednak zaraz się przedstawił, wyciągając odznakę. Wtedy się wstrzymano, a burzace się panie wróciły do pokoi. Koniec ich gry, jednak dłoni Mikasy chyba zapomniał puścić.
-Ty jesteś tu alfonsem? - zapytał, ale ten długo nie odpowiadał. Odgonił zaś ochronę.
-No, tak się składa. W czym pomóc? - najpierw zapytał, ale trochę zaczął się cofać, w końcu zwiewając. No wtedy juz musieli puscic swoje dłonie i po prostu za nim pobiec. Na szczęście nie biegał na tyle szybko. Levi już go złapał i przyparł do ściany, wyciągając kajdanki z wewnętrznej kieszeni swojego płaszcza. Już go mieli, choc zaczął się awanturować.

Mikasa szła za nim dość potulnie, kto by się spodziewał...w ogóle nie zwróciła uwagi na to, że trzymali się cały czas za ręce. Miał przyjemną dłoń...
Ale jak tylko zaczęła się ucieczka to biegła za nim, zaskakująco szybko. Jak tylko zaczął się szarpać to spojrzała na Leviego i na wszelki wypadek spróbowała się przygotować gdyby coś kombinował.
-Jeśli jeszcze czegoś spróbujesz to możesz być pewny, że będzie jeszcze gorzej! Zazwyczaj się ucieka gdy ma coś się na sumieniu - Burknęła i przyjrzała mu uważnie. Oni wszyscy wyglądają tak samo. Drogie zegarki, kosztowne ubrania no i ten smród papierosów. Nie czuła się najlepiej w tym miejscu, ale jego widok jeszcze bardziej ją obrzydził.

Najwyraźniej tylko się szarpał. Choć lepiej aby byli czujni, oczywiście. Levi zerknął na dziewczynę i pociągnął faceta do wyjścia. W całym budynku zrobiło się zamieszanie a wielu facetów wyszło. Jeszcze by mieli kłopoty...
-Nie mam zamiaru rozmawiać z glinami! Nic wam nie powiem! - warczał, jednak Levi już go po prostu wyprowadził na dwór. W końcu świeże powietrze. Spojrzał na Mikasę.
-Podwieziesz nas i będziesz mogła wracać do domu. Już robi się ciemno, trochę tam posiedzieliśmy...

Jak wyszli z budynku to na jej twarzy pojawiła się wyraźna ulga. Jednak mógł zauważyć, że rumieniec na jej buzi nadal był i chyba nigdzie się nie wybierał. Ona po prostu...pomyślała teraz jak głupio się zachowała. Przecież nie jest taka.
Kiwnęła już tylko głową i wsiadła prędko do auta. Im szybciej będą mieć to z głowy, tym lepiej. Nie czuła się za dobrze, to był tak cholernie ciężki dzień...
-Mam nadzieję że to już koniec... - Szepnęła do niego i już tylko zapaliła auto.