Mikasa szła za nim dość potulnie, kto by się spodziewał...w ogóle nie zwróciła uwagi na to, że trzymali się cały czas za ręce. Miał przyjemną dłoń...
Ale jak tylko zaczęła się ucieczka to biegła za nim, zaskakująco szybko. Jak tylko zaczął się szarpać to spojrzała na Leviego i na wszelki wypadek spróbowała się przygotować gdyby coś kombinował.
-Jeśli jeszcze czegoś spróbujesz to możesz być pewny, że będzie jeszcze gorzej! Zazwyczaj się ucieka gdy ma coś się na sumieniu - Burknęła i przyjrzała mu uważnie. Oni wszyscy wyglądają tak samo. Drogie zegarki, kosztowne ubrania no i ten smród papierosów. Nie czuła się najlepiej w tym miejscu, ale jego widok jeszcze bardziej ją obrzydził.
You are viewing a single comment's thread from:
Najwyraźniej tylko się szarpał. Choć lepiej aby byli czujni, oczywiście. Levi zerknął na dziewczynę i pociągnął faceta do wyjścia. W całym budynku zrobiło się zamieszanie a wielu facetów wyszło. Jeszcze by mieli kłopoty...
-Nie mam zamiaru rozmawiać z glinami! Nic wam nie powiem! - warczał, jednak Levi już go po prostu wyprowadził na dwór. W końcu świeże powietrze. Spojrzał na Mikasę.
-Podwieziesz nas i będziesz mogła wracać do domu. Już robi się ciemno, trochę tam posiedzieliśmy...
Jak wyszli z budynku to na jej twarzy pojawiła się wyraźna ulga. Jednak mógł zauważyć, że rumieniec na jej buzi nadal był i chyba nigdzie się nie wybierał. Ona po prostu...pomyślała teraz jak głupio się zachowała. Przecież nie jest taka.
Kiwnęła już tylko głową i wsiadła prędko do auta. Im szybciej będą mieć to z głowy, tym lepiej. Nie czuła się za dobrze, to był tak cholernie ciężki dzień...
-Mam nadzieję że to już koniec... - Szepnęła do niego i już tylko zapaliła auto.
Też miał ulgę wypisaną na twarzy. Kiedy władował gościa do samochodu i wsiadł z tyłu, by go przypilnować spojrzał na przednie lusterko, na nią.
-Masz mnie dosyć? - mruknął rozbawiony. Nawet jeśli... Wiedział, że się siebie łatwo nie pozbędą. Ale zgadzał się z nią... Oby to był koniec.
Prychnęła pod nosem z wyraźnym oburzeniem, ale niczego nie powiedziała. Mógł to uznać za jej zaprzeczenie...
Jak dojechali pod siedzibę to z ogromną ulgą otworzyła im drzwi. Popatrzyła jeszcze krótko na Levi'ego, ale szybko odwróciła wzrok.
-Uważaj na siebie...i spisałeś się - Mruknęła. Po prostu była naprawdę zadowolona z tego jak się zachował, mimo wszystko.
Wyprowadził faceta i sam jeszcze spojrzał na Mikasę, ale z interesem. Jednak zaraz go pochwaliła... Popatrzył tak na nią chwilę.
-Mi też pasuje współpraca z tobą, droga pani porucznik - przyznał i spoważniał na moment -Wczoraj wypełniałem parę kartek. Potrzebuje jeszcze twojego podpisu. Poczekaj w aucie, mogę ci je przynieść i podpiszesz.
-Mów mi po imieniu, proszę...czuję się staro jak mnie tak nazywasz - Szepnęła rozbawiona ale już kiwnęła głową i wsiadła do auta. Zaczęła myśleć o tej sytuacji w barze. Nie powinna się tak zachowywać. Przecież ona miała chłopaka, a on żonę...nawet jeśli z jego słów rozumiała że im się nie układa. To niczego nie zmieniało. Może powinna go przeprosić...
No cóż... Kobieta zmkenną, więc tego nie skomentował. Po prostu już poszedł. Przekazał alfonsa dalej, tłumacząc powody jego zgarnięcia. Będzie musiał powypisywać nowe dokumenty przez nowego podejrzanego. Westchnął biorąc papiery i długopis. Wrócił do niej, dając jej dokumenty i długopis. Oparł się o jej samochód, trochę się nad nią pochylając. Ponownie dosyć blisko. Poczuł się chyba zbyt swobodnie i nawet się nie zastanowił. Miał ładny charakter pisma, bardzo przejrzysty.