Wolność - pojęcie, które przez każdego jest interpretowane w różnoraki sposób. Dla jednego to spacer po parku, a ktoś inny będzie ją czuł, gdy skoczy ze spadochronem. Na co dzień jej nie zauważamy. Jest dla nas pojęciem abstrakcyjnym do pewnego czasu. Gdy człowiekowi zaczyna zabierać się wolność, wtedy orientuje się, że coś jest nie tak. Potrafi walczyć, aż do śmierci o swój kraj, o zaprzestanie agresji fizycznej lub słownej, czy też o własną niezależność.
Z części wolności jesteśmy w stanie zrezygnować w imię wyższej konieczności. Może to dotyczyć bezpieczeństwa i w życiu większości zawiera się choćby w kodeksie drogowym oraz obowiązku uzyskania odpowiedniej licencji na prowadzenie danego pojazdu. Możemy także nałożyć na siebie cenzurę poglądów w związku tragicznymi wydarzeniami z przeszłości. Egzekwowane jest to zazwyczaj na dwa sposoby - poprzez aparat państwowy oraz ostracyzm społeczny. W zbiurokratyzowanym i na pozór uporządkowanym świecie następuje tendencja do dekretowania oraz wyznaczania granic odpowiedniego zachowania. Możesz się napić piwa w pubie, ale spożycie go w pięknych okolicznościach przyrody skutkować może karą finansową, chociaż nikogo nie skrzywdziłeś, ani nie zgorszyłeś. Jest to znak czasów, w których etyka przegrywa z paragrafami tworząc bezmyślne i nieczułe społeczeństwa.
Latami zapisują się kolejne ryzy przepisów, nakazów i zakazów. Dobrze, gdy są one akceptowalne przez większość i nie stanowią narzędzia represji, ale... Za każdą władzą kroczy określona ideologia, zbiór wartości, który wyznają przedstawiciele narodu. Najczęściej próbują układać świat na swój sposób - czują władzę, a tym samym zaczynają piętnować swoich przeciwników, czym umacniają swój elektorat oraz zamykają usta pozostałym.
Każdy się zgodzi, że III Rzesza Niemiecka stała się dla opinii społecznej złem wcielonym. Nie sposób temu przeczyć. Po wojnie cywilizowane kraje zaczęły piętnować nazistowskie poglądy. Rzadziej rzecz się miała względem innego, nie mniej groźnego, sowieckiego totalitaryzmu. Zbrodniarze jednak otrzymali swoje niesławne miejsce w historii, a ludzie zgodzili się, aby te ideologie stały się tematem tabu. Potem obudowano to przepisami i tak pozostało do dziś.
W 2016 roku vloger o nicku Count Dankula postanowił zrobić na złość swojej partnerce, której oczkiem w głowie był jej uroczy piesek. Pomyślał o najbardziej ohydnej symbolice i stwierdził, że nauczy psa być nazistą. Nagrał filmik, na którym pies wykonuje salut, reaguje na słowo "Żyd" oraz ogląda przemówienia Hitlera na ekranie monitora. Dość prymitywne, jak zresztą 90% treści na YT. Dla jednych niesmaczne, dla drugich śmieszne, a dla większości - obojętne. Słowem - ziew. Zresztą - sami zobaczcie:
Filmik by umarł śmiercią naturalną, a zapewne wszyscy czytający ten artykuł by go nigdy nie zobaczyli. Co w nim wyjątkowego? Kontekst. W domu vlogera szybko zawitała policja. Jego pies propagował ustrój totalitarny. Kapitan Państwo nie mógł sobie na to pozwolić, gdyż godzi to w tonę przepisów oraz odwołuje się do zbrodniarzy, a przecież władza musi pokazać, że jest inna - lepsza. Morderców należy tępić z całych sił. Ruszyła więc sądowo-urzędnicza machina, która niedawno miała swój finał. Sprzeciw wyraziło wielu ludzi, bo nie dopatrzyło się propagowania ustroju totalitarnego, a raczej spostrzegli jego wyśmiewanie lub zwykły brak taktu autora. Podobne stanowisko zajęli lokalni komicy, którzy wiedzą, iż niebawem również mogą stanąć w kolejce po wyrok. Wolność słowa (w tym przypadku mocno głupkowata) kosztowała 800 funtów. Był to wyrok skromny, bo właścicielowi psa - nazisty groziła kara więzienia. Groźny przestępca został osądzony.
Fot. Nazistowski pies i jego opiekun
Podkreślę, że wszelkie próby zabijania oraz powielania totalitarnych rządów powinny być surowo ocenione. Wszyscy przecież potępiają Hitlera i jego panowanie naznaczone śmiercią milionów. Prawie w tym samym czasie, gdy nazistowski piesek został skazany, w Liverpoolu sąd wygłosił inny wyrok. Prawdziwy wyrok śmierci, jakich podczas II wojny światowej usłyszało wielu ludzi. Alfie Evans jest niespełna dwuletnim chłopcem, który cierpi na niezdiagnozowaną chorobę neurologiczną. Lekarze stwierdzili, że nie przeżyje bez aparatury więcej niż kilku minut oraz nie ma szans na wyleczenie go, pomimo braku dokładnego rozpoznania choroby.
Brytyjski sąd nakazał odłączenie wszelkich przyrządów podtrzymujących życie. Odbyło się to w atmosferze skandalu i społecznego potępienia. Rodzice Alfiego postarali się o nadanie mu obywatelstwa Włoch, co stało się w przyspieszonym tempie. Dziecko mogło zwolnić angielski system opieki zdrowotnej i kontynuować leczenie w nowej ojczyźnie, pod patronatem Watykanu. Wielka Brytania nic więc nie traciła. Jednakże wyrok był nieubłagany i odłączono mu aparaturę. Dziecko wbrew opinii ekspertów nie chciało umrzeć. Za Hitlera ci cholerni Polacy również stawiali opór. Cóż zrobić z w takim przypadku? Przecież "miłościwie panującemu" bez totalitarnych skłonności nie wypada zrobić nic innego, aniżeli... przeprowadzić kolejną rozprawę. Helikopter, którym chłopiec miał być przewieziony do Włoch czekał nieopodal szpitala, więc oczywiście sędzia Hayden nakazał... ZABIĆ DZIECKO.
Fot. Nazistowski... Wróć - demokratyczny sędzia.
W momencie pisania tego artykułu chłopiec jeszcze żyje. Jednak dzięki ładowi, porządkowi i demokratycznej wolności słowa nie potrwa to długo. Mam wrażenie, że rządzący często wolą spłycać wszystko do haseł, pozostawiając w szczerym polu meritum. Ograniczą wolność słowa, bo treść skojarzy się z Hitlerem. Tymczasem zbrodnicza ideologia to nie salut lub swastyka, lecz postępowanie. Wyroku na Alfim Evansie nie powstydziliby się najgorsi w dziejach tego świata. Biada cywilizacji, która cenzurując oraz potępiając ludobójców, sama dumnie kroczy ich śladem w imię nowoczesności oraz postępu, którymi mami się ludzi. Nie ma takiego ohydztwa, do którego nie posunęliby się ludzie w imię tolerancji oraz postępu. Wobec powyższego uważam, że nawet najgłupsze poglądy nie powinny być penalizowane, a ostracyzm społeczny odpowiednio je oceni. Musimy umieć rozmawiać o pewnych sprawach, bo nigdy nie naprawimy błędów z przeszłości. Zabieraniu wolności towarzyszą najczęściej piękne hasła. Brak wolności słowa nas usypia - nawet nie spostrzegniemy, a lada dzień staniemy się tacy jak ci, których imienia nie wolno nam wypowiadać.
Fot. Alfie Evans - ofiara nazizmu i cenzury.
Artykuł napisany w ramach 26. edycji Tematów Tygodnia.
Brak wolności słowa to spory problem, szczególnie gdy ludziom zabrania się wyrażania ich poglądów albo ogłaszania wyników "niepoprawnych politycznie" statystyk i badań naukowych. Z kolei mordowanie dzieci nienarodzonych i pacjentów oraz przyzwalanie na wspomagane samobójstwa staje się coraz bardziej powszechne, szczególnie w krajach europejskich. Do czego to wszystko prowadzi? Trudno powiedzieć, ale sprzeciw i reakcja na takie praktyki powinny stawać się coraz silniejsze, aż do przywrócenia ładu społecznego i godności człowieka. Te przemiany w Europie już się rozpoczęły i zwolennikom hipokryzji i różnych form "poprawności politycznej" będzie coraz trudniej promować swoje idiotyzmy. Tak nam dopomóż Bóg.
Co prawda powiedzenie mówi, że "historia uczy, że nikogo jeszcze niczego nie nauczyła", ale moim zdaniem jest łatwo przewidzieć do czego to dąży. Często, gdy następowało rozluźnienie obyczajowe, cywilizacja słabła. Podobnie się rzecz miała, gdy w społeczeństwie tryumfował krańcowy egoizm i indywidualizm. Na miejsce takiej cywilizacji przychodziła inna, nowa i niekoniecznie bardziej rozwinięta.
No, ale mniejsza z historią. Obecne wskaźniki demokraficzne dla Europy są tragiczne. W takim tempie jest niemożliwe utrzymanie systemów, które państwa wypracowały. Ktoś musi pracować na emerytury, ktoś musi wypracować opiekę zdrowotną i zasiłki. Z tego powodu sprowadza się rzesze ludzi z byłych kolonii, których najczęściej z danym krajem łączy jedynie język. Ci ludzie niedługo będą mieć wpływ na politykę, a zazwyczaj nie podzielają zdania obecnych europejskich elit, więc po prostu wszystko mogą odwrócić, a wtedy rdzenna mniejszość będzie musiała się dostosować. Myślenie elit prowadzi do autodestrukcji, co też wydaje się, że zauważają społeczeństwa i następuje polityczny zwrot.