TemaTygodnia #19: Moje własne dzieło (codzienne)

in #tematygodnia7 years ago (edited)

Moje życie, moje dzieło


Zachęcona niezwykle otwartym na interpretację tematem w TematachTygodnia powzięłam zamiar zastanowienia się co takiego wykonałam, czym jestem gotowa podzielić się ze społecznością i przede wszystkim co uważam za swego rodzaju własne dzieło. Nie zostałam obdarzona talentem plastycznym. Sprawdziłam to zapisując się na kurs rysunku jakieś trzy lata temu. Potrzebowałam tej pewności, że moje rysunki wyglądają beznadziejnie nie dlatego, że jestem leniwa i nie chciałam się nauczyć rysować, tylko dlatego, że po prostu nie mam talentu plastycznego. Ani trochę. Tak więc z wielkim podziwem przeglądam na Steemit posty ludzi, którzy prezentują swoje rękodzieła, rysunki, prace malarskie, czy wszelkie własnoręcznie wykonane drobne dzieła, do których wymagana jest precyzja i celowość w ruchach rąk i połączeń nerwowych.




Nie oznacza to oczywiście, że w wielkim smutku rozmyślałam nad listą własnoręcznych dokonań. Musiałam jednak tę kwestię przemyśleć znacznie bardziej metaforycznie. Nie byłabym sobą, gdybym nie podeszła do tematu z perspektywy fenomenologicznej (i dodatkowo nie wyjaśniła pewnego interesującego zagadnienia z dziedziny psychologii). i nie postanowiła za swoje dzieło uznać swojej codziennej rutyny, przerywanej różnymi wydarzeniami które się dzieją A dzieją się dlatego, że mam ogromne szczęście oraz… poczuciem posiadania wpływu na swoje życie w pewnym stopniu!

Poczucie sprawstwa

W psychologii istnieje pojęcie poczucia sprawstwa. Można o nim mówić przede wszystkim w przypadku wykonywania czynności intencjonalnych. To najprościej mówiąc, poczucie, że coś co się stało, było wynikiem naszego działania. Dlaczego o tym wspominam i dlaczego wydaje mi się to być niezwykle ważny aspekt?


Swietlista ściana Geszerbruma IV- moje skojarzenie z istnieniem poczucia sprawstwa
(patagonia.com)
W toku swojego życia stajemy przed ogromem wyzwań. Począwszy od postawienia pierwszego kroku, powiedzenia pierwszego słowa kończąc na wychowaniu dzieci, czy spełnianiu się w roli zawodowej. Podejmowanie każdych kolejnych wyzwań uwarunkowane jest naszymi doświadczeniami w trakcie poprzednich. I tu właśnie do gry wkracza poczucie sprawstwa. O niektórych ludziach mówimy, że są odważni. Czasami to nie tylko odwaga a doświadczenie, że podjęte kiedyś ryzyko opłaciło się i dokonaliśmy czegoś w swoim życiu, sprawia, że przed podjęciem kolejnej życiowej decyzji mówimy: Tak, zrobię to, dam radę, potrafię. Już wcześniej robiłem podobne rzeczy! – to jest właśnie poczucie sprawstwa.

W osobistym kontekście patrzę na nie jak na magiczne zaklęcie, którego nauczyłam się używać i dzięki któremu z perspektywy czasu patrzę na pewne wydarzenia jak na małe dzieła, które własnoręcznie, z pomocą poczucia sprawstwa wykonałam. Wszystkie te wydarzenia, dzieła doprowadziły mnie do momentu, w którym jestem dzisiaj i wierzę, że mimo różnych mniej lub bardziej trudnych sytuacji, nie mam na co narzekać. Bardzo chcę podkreślić jednak, że wpływ na własne życie każdy ma do pewnego stopnia i czasem dzieją się rzeczy, które dewastują nam zbudowaną harmonię i warto mieć pokorę wobec tychże. Warto jednak cieszyć się tym co jest!

Pobudka o 7.30 rano


Codziennie wstaję w okolicach siódmej trzydzieści. Kiedyś bardzo cierpiałam na samą myśl o tym, że będę musiała wstać tak wcześnie a dziś cieszę się, że … nie muszę jeszcze wcześniej. Pracę zaczynam między 8.30 a 9 rano. Na początku wstawałam o 6:50. Z czasem jednak nauczyłam się nie marnować czasu na bezcelowe aktywności i mogłam pospać trochę dłużej. Po jakimś czasie wraz z kolegą z którym razem jeździliśmy do pracy, odkupiliśmy miejsce parkingowe korzystając ze świetnej okazji cenowej i do pracy jeździmy autem! Tak oto codziennie rano wstaje bez problemu, wyspana, z naprawdę sporą dawką energii! Kiedyś nie sądziłam, że będę mogła tak powiedzieć ale dziś jestem naprawdę z tego dumna.

Prosto z pracy na trening


Jeśli chodzi o energię to potrzebuje jej dość dużo każdego dnia. Po pracy swoje kroki kieruje na salę treningową, gdzie spędzam resztę wieczora. To chyba część dnia za której istnienie codziennie jestem wdzięczna i mogę śmiało powiedzieć, że fakt jej istnienia jest moim największym własnoręcznie wykonanym dziełem a łatwo nie było.




Mój pokój w trakcie sezonu

(made by smashedturtle)
Taniec towarzyszył mi do dawna. Tańczyłam od 4 klasy podstawówki aż do końca liceum, gdy mój ówczesny partner poszedł na studia medyczne. Nie mogliśmy już razem tańczyć. Mój wyjazd na studia wiązał się z dużymi kosztami i postanowiłam nie kontynuować tańczenia głównie z tego powodu. Brakowało mi go raz mniej raz bardziej. Znalezienie partnera było jednak bardzo trudne a pogodzenie studiowania, zarabiania i tańczenia sportowego okazało się być niemożliwe w takim wymiarze w jakim bym chciała. Stan ten trwał aż do piątego roku studiów, kiedy rozpoczęłam staż i moja praca miała bardziej stały wymiar. Pewnego dnia po prostu napisałam do chłopaka z ogłoszeni, który szukał partnerki. I tak już zostało. Po 6 latach przerwy wróciłam na sportowy parkiet. Nie jest to łatwe, przyznaje, Zwłaszcza kiedy musze nadgonić parę lat treningów, ale daje mi to dodatkową motywację i energię do trenowania.

Czas na podróże


Kiedy nie tańczyłam - podróżowałam. Pustkę w sercu po jakiejkolwiek pasji trudno jest zapełnić. Dziś jednak wiem, że gdyby nie ta przerwa od tańca, nie udałoby mi się spędzić 4 miesięcy życia w USA, gdzie nauczyłam się wielu przydatnych mi dziś rzeczy (i zdobyłam wpis do CV, który pomógł mi w zdobyciu mojej pracy). Spełniłam podróżnicze marzenie i zobaczyłam Wielki Kanion Kolorado. Pracowałam na to bardzo ciężko, ale wiedziałam z poprzednich swoich doświadczeń, że prawdopodobnie mi się uda wytrwać. I tak właśnie się stało. Rok później, spędziłam miesiąc na autostopowych podróżach po Norwegii a na życie zarabiałam grając z przyjaciółką na ulicach miast na ukulele i śpiewając wesołe piosenki. Niezbyt to może pasuje do obrazu młodej dziewczyny, tancerki, pracującej w dużej międzynarodowej korporacji, ale dla mnie potwierdza moje wewnętrzne poczucie spójności. Sama decyzja o wyjeździe do USA i do Norwegii, nie była łatwa. Od mamy usłyszałam jednak dwukrotnie: Jedź dziecko. Ty zawsze dasz sobie radę.


Gdyby nie poczucie sprawstwa nie napisałabym także pierwszego posta na Steemit. Wielokrotnie słyszałam, że potrafię zaciekawić kogoś tematami psychologicznymi i wiedziałam, że pisanie jest dla mnie przyjemnością Dlatego gdy @saunter napisał: załóż konto na steemit, zrobiłam to. Chwyciłam kolejną szanse daną mi przez los i to także uważam za własnoręczne dzieło, które zadomowiło się w mojej codzienności w postaci codziennego odwiedzania waszych blogów oraz pisania moich postów tak często, jak tylko zdołam.


( zdjęcie made by Michał - człowiek który wchodził z nami na ten fjord a na koniec podwiózł 600 kilometrów stopem. Fjord made by Norwegia)

Skąd to poczucie sprawstwa



Mama - moje pierwsze źródło poczucia sprawstwa
(selfie by smashedturtle, soczki made from hiszpanskie pomarancze)
Gdybym miała okazję po zdobyciu jakiejś nagrody, przez 45 sekund wygłosić przemówienie, powiedziałabym z pewnością: Nie zrobiłabym tego, gdyby nie ludzie, którzy mnie otaczają. Tak więc na odpowiedź skąd mam swoje poczucie sprawstwa odpowiem: Od mamy, która zawsze we mnie wierzy i mówi, że czuje że dam rade i w momentach mojej słabości przypomina mi chwile, kiedy poradziłam sobie. Od moich przyjaciół dzięki którym w trudnych momentach mam się gdzie schować i gdy wątpie w swoje możliwości, oni nie wątpią. Od wszystkich uśmiechniętych i życzliwych osób które codziennie mijam na swojej drodze. Dzięki tym wszystkim drobnym codziennym sprawom, które utwierdzają mnie w przekonaniu, że robię coś dobrze i gdy się staram, inni to dostrzegają.



Wniosek jest jeden: Trudno powiedzieć, że to co uważam za swoje dzieło jest totalnie moim dziełem- bo bez udziału i wsparcia osób dookoła, skutki działań mogłyby być różne. Jedno jest pewne. Nikt za mnie nie wstanie jutro rano do pracy i nie zrobi wieczornego treningu. Myślę, że liczba postów w tematach tygodnia pod tytułem moje własne dzieło będzie bardzo duża. I to kolejna inspiracja dla tego by codziennie od nowa tworzyć swoje dzieła i kontynuować te już rozpoczęte! Dlatego zachęcam Was wszystkich do przyjrzenia się temu, jak wasza codzienność jest waszym małym dziełem! A jeśli jest coś co chcielibyście zmienić, uwierzcie w siebie i podejmujcie swoje decyzje!

Post ten odnosi się do tematu 3 w Tematach Tygodnia: To moje własne dzieło!

Sort:  

Ten post jest świetny! Inspirujący, motywujący, dodający energii do działania. Każdy z nas jest kowalem swojego losu i codziennie tworzy swoje dzieła.

Fajny rower, jaki model?

Bardzo przemawia do mnie taki bałagan z rowerem w tyle, niby chaos, a tak naprawdę wszystko ma swoje określone miejsce - artystyczny chaos. :)

Niemniej polecam wieszak rowerowy lub półkę rowerową, którą bez przeszkód można zamocować na ścianie, dzięki temu możesz zaoszczędzić trochę przestrzeni użytkowej.

Rower nie jest mój :D Ale bywa u mnie często. Model to Radon C1 road.
Zwykle stoi w przedpokoju ale tam też nie ma wiele miejsca. Zwłaszcza gdy suszy się pranie :D

Jesli chodzi o pokój i chaos to tak, te wszystkie rzeczy na dole są mi potrzebne dokładnie w tym miejscu i jednak są uporządkowane. choć pozornie jest bajzel :D

Radon to bardzo niszowa marka w Polsce, ale bardzo solidna. Gdybyś szukała kiedyś dwóch kółek to weź pod uwagę właśnie Radona. :)

Hm, w sumie taki rower można równie dobrze wykorzystać jako mobilną suszarkę jeśli sytuacja tego wymaga. :D

Hah. Kosma ( kiedys napisalam artykul o nim nawet, dookola polski w 7 dni)ma dwa rowery (o których wiem) i to jest ten gorszy akurat. Ja korzystam z miejskiego na razie. Ale jak bede kupowala to raczej holenderke :)

Bardzo, ale to bardzo podoba mi się Twój post! Poczucie sprawstwa daje ogromną moc płynącą z wnętrza. I zgadzam się z Tobą co do źródła pochodzenia tej siły.
Można i samemu tę moc zbudować, nawet jeśli nie miało się tak wspaniałej, wspierającej rodziny. Jest to trudne i czasochłonne, ale można :)
Pozdrawiam ciepło.

Wielkie dzięki!

Poczucie sprawstwa to coś o czym często zapominamy a jest niezwykle ważne- dlatego chciałam się odnieść w swoim poście do tego :) To była moja pierwsza myśl gdy przeczytałam ostatnie tematy tygodnia:)

Świetny post!
Ja moc sprawczą najbardziej czuję, gdy siadam do pisania. Wtedy wiem, że to ode mnie zależy co powstanie z różnych wyrazów i zdań. A jeśli chodzi o codzienne czynności, to z tym jest różnie... Podczas studiów nie jest łatwo o stabilny plan każdego dnia. Sporo rzeczy wypada i nieraz trzeba improwizować. Ale staram się coraz lepiej ogarniać ten swój czas.

Ja swój czas rozdysponowałam lepiej w momencie gdy zaczęłam miec pracę w godzinach dziennych. Wczesniej pracowałam róznie i zwykle nie było miejsca na dodatkowe aktywności. Albo praca albo robienie czegoś. Dzis jestem w stanie to pogodzic. Zajęcia na studiach mi w tym przeszkadzały także rozumiem co piszesz. PRzechodziłam etapy od wielkiego czasowego bałaganu po liste rzeczy do zrobienia nawet w wolnym dniu. Odnalezienie równowagi jest trudne!

Pisanie posta to rzeczywiscie moment w którym można poczuc dużą władzę i kontrolę nad tym co będziemy przekazywali. Bardziej niż na codzień bo przez tekst łatwiej powsciągnąć emocje.

Dzięki za miłe słowo. To mój pierwszy raz gdy biorę udział w konkursie na temat tygodnia. Zdecydowałam się ze względu na swietną propozycje tematyczną!

Ja też staram się jeszcze łączyć pracę dorywczą ze studiami i to już destabilizuje konkretnie schemat dnia. Ale się uczę dzięki temu elastyczności :D Trochę to wbrew mojej naturze, bo zdecydowanie lepiej się czuję, gdy każdy mój kolejny dzień jest ułożony podobnie. Mi rutyna i pewna monotonność nawet sprzyja. No cóż, trzeba korzystać z tego czasu co się ma :)

Widzę, że już parę zasłużonych głosów w "Tematach tygodnia" zdobyłaś, więc może to Cię zachęci do systematycznego brania udział w tym ciekawym konkursie :D