Witam,
w czwartek, w okolicach godziny 6 rano, w Lubinie doszło do śmiertelnego wypadku. Młody chłopak, wpadł pod autobus. Wypadek jakich wiele, żal chłopaka, żal rodziców.
Bulwersujący jest fakt, że nikt mu nie pomógł. Zbiegło się mnóstwo gapiów i patrzyli jak kona. Ciekawe ilu z nich zrobiło sobie zdjęcie na pamiątkę. Kiedy przyjechała policja było, już za późno na uratowanie chłopaka.
Nie chcę tutaj nikogo krytykować, jedyną osobą godną potępienia, jest moim zdaniem kierowca, który potrącił chłopaka na pasach i nie udzielił mu pomocy. A zapewne jako kierowca zawodowy miał wiedzę, jak takiej pomocy udzielić. Odnośnie tłumu, mam mieszane uczucia. Najłatwiej tych ludzi skrytykować, zapewne na taką krytykę zasługują. W świetle prawa są też winni nieudzielenia pomocy. Jedyna sprawiedliwość to będą zapewne wyrzutu sumienia, i powrót widoku konającego chłopaka. Uważam jednak, że moralne prawo krytykować tych ludzi mają tylko osoby, które kiedyś były w podobnej sytuacji i takiej pomocy udzieliły. Ta jedna, dwie osoby które zamiast bezpiecznie stać w tłumie, bez oglądania się na resztę instynktownie zaczęły pomagać.
Ja nigdy nie byłem w tak dramatycznej sytuacji. Przeżyłem jednak jej namiastkę i znam ten odruch, tą chwilę zawahania … pomóc, czy nie pomóc. Iść swoją drogą, czy opuścić swoją “bezpieczną strefę”. Kilka tygodni temu odwoziłem synka do szkoły. Stojąc na czerwonym świetle zobaczyłem, że przy wyjeździe ze skrzyżowania ktoś leży. Nie wiem ile trwało to czerwone światło, nie za długo, w końcu ile mogło trwać … W ciągu tych kilkudziesięciu sekund musiałem podjąć decyzję. Jadę dalej, czy pomagam, gdzie zaparkować, powiedzieć dziecku że za moment wybiegnę z samochodu, czy ten co leży to zwykły pijak, czy może ma zawał… co mam robić ... Zbliżając się do niego zobaczyłem, że jest to pijak, bezdomny. Z jednej strony odetchnąłem, bo była duża szansa, że nic mu się nie stało, nie będę musiał robić masażu serca, sztucznego oddychania. Nie robiłem tego z 20 lat od czasu ćwiczeń w liceum. Stanąłem za nim troszkę z boku na chodniku. Chciałem by auto było bezpieczne, w końcu zostawiłem w nim dziecko. Bał się, mówi tato nie idź. Wybiegłem z samochodu, zobaczyłem że bezdomnego stara się podnieść już jakiś chłopak. Podbiegłem i wziąłem go pod drugie ramię. Poszło gładko. Spojrzałem na jego twarz, mężczyzna był w zdezorientowany i zszokowany. Prawdopodobnie nie tyle upadkiem, a szarpnięciem go przy podnoszeniu. Posadziliśmy go na murku, a ja jeszcze podbiegłem po reklamówkę ze zgniecionymi puszkami i postawiłem obok.
Po wszystkim odczułem dużą satysfakcję, że mogłem synowi powiedzieć - trzeba pomagać. Kiedy po kilkunastu minutach wracałem tą drogą ten człowiek jeszcze tam siedział, patrzył tępym wzrokiem. Jak widzicie moja sytuacja nie umywa się do ratowania człowieka z roztrzaskaną czaszką.
Na koniec daję zasłyszaną, dobrą radę. Jeżeli sam będziesz uczestnikiem jakiejś niemiłej sytuacji i to ludzie będę na Ciebie patrzeć zamiast pomóc. Nie wołaj o pomoc, wybierz jedną, dwie osoby z tłumu i zwracaj się do nich. Większa szansa, że podziała.
Powinno być też rozwiązanie systemowe odnośnie pierwszej pomocy. Uczyć dzieci od małego żeby reagować, wołać dorosłych. Z wiekiem przechodzić do ćwiczeń praktycznych. Kampanie informacyjne powinny być odpalane na okrągło w różnych mediach.
Niestety jeżeli nie będzie nacisków na rządzących, to nikt z naszej “elity” rządzącej na to nie wpadnie.
pozdrawiam
Uszi
źródło: https://goo.gl/w187vo
foto: lubin.policja.gov.pl
w czwartek, w okolicach godziny 6 rano, w Lubinie doszło do śmiertelnego wypadku. Młody chłopak, wpadł pod autobus. Wypadek jakich wiele, żal chłopaka, żal rodziców.
Bulwersujący jest fakt, że nikt mu nie pomógł. Zbiegło się mnóstwo gapiów i patrzyli jak kona. Ciekawe ilu z nich zrobiło sobie zdjęcie na pamiątkę. Kiedy przyjechała policja było, już za późno na uratowanie chłopaka.
Nie chcę tutaj nikogo krytykować, jedyną osobą godną potępienia, jest moim zdaniem kierowca, który potrącił chłopaka na pasach i nie udzielił mu pomocy. A zapewne jako kierowca zawodowy miał wiedzę, jak takiej pomocy udzielić. Odnośnie tłumu, mam mieszane uczucia. Najłatwiej tych ludzi skrytykować, zapewne na taką krytykę zasługują. W świetle prawa są też winni nieudzielenia pomocy. Jedyna sprawiedliwość to będą zapewne wyrzutu sumienia, i powrót widoku konającego chłopaka. Uważam jednak, że moralne prawo krytykować tych ludzi mają tylko osoby, które kiedyś były w podobnej sytuacji i takiej pomocy udzieliły. Ta jedna, dwie osoby które zamiast bezpiecznie stać w tłumie, bez oglądania się na resztę instynktownie zaczęły pomagać.
Ja nigdy nie byłem w tak dramatycznej sytuacji. Przeżyłem jednak jej namiastkę i znam ten odruch, tą chwilę zawahania … pomóc, czy nie pomóc. Iść swoją drogą, czy opuścić swoją “bezpieczną strefę”. Kilka tygodni temu odwoziłem synka do szkoły. Stojąc na czerwonym świetle zobaczyłem, że przy wyjeździe ze skrzyżowania ktoś leży. Nie wiem ile trwało to czerwone światło, nie za długo, w końcu ile mogło trwać … W ciągu tych kilkudziesięciu sekund musiałem podjąć decyzję. Jadę dalej, czy pomagam, gdzie zaparkować, powiedzieć dziecku że za moment wybiegnę z samochodu, czy ten co leży to zwykły pijak, czy może ma zawał… co mam robić ... Zbliżając się do niego zobaczyłem, że jest to pijak, bezdomny. Z jednej strony odetchnąłem, bo była duża szansa, że nic mu się nie stało, nie będę musiał robić masażu serca, sztucznego oddychania. Nie robiłem tego z 20 lat od czasu ćwiczeń w liceum. Stanąłem za nim troszkę z boku na chodniku. Chciałem by auto było bezpieczne, w końcu zostawiłem w nim dziecko. Bał się, mówi tato nie idź. Wybiegłem z samochodu, zobaczyłem że bezdomnego stara się podnieść już jakiś chłopak. Podbiegłem i wziąłem go pod drugie ramię. Poszło gładko. Spojrzałem na jego twarz, mężczyzna był w zdezorientowany i zszokowany. Prawdopodobnie nie tyle upadkiem, a szarpnięciem go przy podnoszeniu. Posadziliśmy go na murku, a ja jeszcze podbiegłem po reklamówkę ze zgniecionymi puszkami i postawiłem obok.
Po wszystkim odczułem dużą satysfakcję, że mogłem synowi powiedzieć - trzeba pomagać. Kiedy po kilkunastu minutach wracałem tą drogą ten człowiek jeszcze tam siedział, patrzył tępym wzrokiem. Jak widzicie moja sytuacja nie umywa się do ratowania człowieka z roztrzaskaną czaszką.
Na koniec daję zasłyszaną, dobrą radę. Jeżeli sam będziesz uczestnikiem jakiejś niemiłej sytuacji i to ludzie będę na Ciebie patrzeć zamiast pomóc. Nie wołaj o pomoc, wybierz jedną, dwie osoby z tłumu i zwracaj się do nich. Większa szansa, że podziała.
Powinno być też rozwiązanie systemowe odnośnie pierwszej pomocy. Uczyć dzieci od małego żeby reagować, wołać dorosłych. Z wiekiem przechodzić do ćwiczeń praktycznych. Kampanie informacyjne powinny być odpalane na okrągło w różnych mediach.
Niestety jeżeli nie będzie nacisków na rządzących, to nikt z naszej “elity” rządzącej na to nie wpadnie.
pozdrawiam
Uszi
źródło: https://goo.gl/w187vo
foto: lubin.policja.gov.pl
Niestety w naszym kraju panuje powszechna znieczulica. Lepiej dop**** drugiej osobie, albo się patrzeć z boku, niż jej pomóc. Za nieudzielenie pomocy w tym kraju grozi kara więzienia. Ludzie też boją się udzielić tej pierwszej pomocy, bo za źle przeprowadzoną pierwszą pomoc też można dostać zarzut. Tak już mamy zaszczute społeczeństwo. Zrobienie sztucznego oddychania (2 wdechy i 30 uciśnięć) czy masażu serca (ugięcie mostka), lub położenie w pozycji bocznej ustalonej to nie wyższa filozofia.
Nie każdy musi umieć udzielenia pierwszej pomocy, ale uczą tego w pracy na szkoleniach BHP. Samo wzięcie pieprzonego telefonu i zadzwonienie pod numer 112 to udzielenie pomocy. Bo tak ciężko jest powiedzieć "Nazywam się Jan Kowalski, w mieście X przy ulicy Y doszło do wypadku, jest osoba ranna, itd...". Lepiej pstrykać fotki i na Facebook czy Instagram, bo do tego służą telefony. Mało to razy dzwoniłem na straż pożarną, widząc że się pali?
Jeżeli to jest osoba w stanie agonalnym, umierającym, to nikt nie wymaga dokonania cudu niczym Jezus Chrystus i "cudownego ozdrowienia", bo takiej osobie już nie pomożemy. Ale chociaż żeby wziąć ten telefon i zadzwonić.
Po co tyle emocji. Ktoś zadzwonił po pomoc, policja była na miejscu parę minut po zdarzeniu. Udzielić pomocy należy, jeżeli sytuacja nie zagraża naszemu zdrowiu. Możemy tylko gdybać, bo nie upubliczniono zdjęć poszkodowanego. natomiast po wyglądzie przedniej szyby autobusu można wywnioskować, że twarz lub głowa mogła pokryć się krwią. Nikt o zdrowych zmysłach nie będzie ryzykować zarażenia HIV, WZW lub innymi chorobami w kontakcie z tego typu potrzebującym. W takiej sytuacji należy zostawić to przeszkolonym i przygotowanym służbom.
Trochę się zdenerwowałem, mea culpa.
Mnie nie chodziło akurat o ten wypadek, tylko ogólnie o zachowanie ludzi w takich przypadkach. Zdarzają się mniej poważne i gorsze wypadki. Też nie wiem jak wyglądał poszkodowany po potrąceniu przez autobus. Nigdy też nie uczestniczyłem w takim zbiegowisku po wypadku , ale pierwsze co bym zrobił to bym zadzwonił pod 112, ponieważ jest to logiczne.
Niestety w naszym kraju panuje wszechobecna znieczulica. Wypadki ludzie traktują jak sensację. "o ciekawe co tu się stało, o ktoś leży, popatrzę sobie, może ktoś inny mu pomoże, będzie fajna akcja jak przyjedzie policja i karetka, chyba nakręcę filmik i wrzucę na YT będzie duża oglądalność" itp... itd... Co siedzi w głowach takich ludzi? Nie wiem!
Ja osobiście bym pomógł.
A będzie jeszcze gorzej, bo widać działania by osłabić rodzinę i więzy między ludzkie.
Ja za to jestem innego zdania, że w Polsce można liczyć na pomoc przypadkowych osób. Wystarczy popatrzeć się na korytarze jakie tworzą kierowcy dla karetek, lub na zachowanie ludzi w przypadku wypadków drogowych. Znieczulica na los innych owszem panuje, ale w krajach trzeciego świata i Azji. Nie ma co stawiać Polaków na równi z nimi. Nie neguje, że ten przypadek nie powinien mieć miejsca, być może zadziałał tu efekt tłumu.
Co do korytarzy bezpieczeństwa na polskich autostradach to jeszcze pozostaje dużo do nauczenia się przez kierowców. Część oczywiście prawidłowo postępuje, ale wystarczy kilku "niedouczonych" i blokują cały korytarz.
Popraw "Lublin" na "Lubin" , pokazuje to jaka panuje znieczulica. Szkoda chłopaka :(
W Polsce jest obowiązek udzielenia pomocy rannemu, ofierze wypadku. Można tej pomocy udzielić źle, nieporadnie ale trzeba. Wyjątkiem są sytuacje zagrażające naszemu życiu, czyli: nie skaczemy w ogień bo sami możemy zginąć, nie skaczemy do wody bo możemy utonąć itp.
Zachowanie tych gapiów było skandaliczne.
Ludzie powariowali.
To tak jak ostatnio do 57 letniego Elektryka karetka przyjechała zamiast go ratować to lekarz powiedział żonie, ze umiera. Ja pierdziele , a na miejscu był cały zespół ratowniczy,a gościu haratał po 18 godzin i usuwał awarie w sieciach elektrycznych podczas różnych anomalii pogodowych, aby ludzie mieli w domach prąd i tak dobremu człowiekowi nie ratowano życia ,a mieli specjalistyczny sprzęt i tak se pozwolili umrzeć. Normalnie współczuje jego żonie bo przeżywać musiała poważny koszmar. Pozdrawiam.
Całe szczęście są osoby, które przełamują swój strach i podejmują próbę ratowania drugiego człowieka. Dodatkowo są ludzie, którzy uczą innych jak to robić.
Dobra postawa @Uszi! Nigdy nie wiemy czy to pijak, czy cukrzyk z hipoglikemią, zawałowiec, udar czy stan po napadzie padaczkowym. Nie da się tego ocenić z odległości 10 metrów w jadącym samochodzie. Trzeba się pofatygować. Tylko to też ryzyko dla osoby ratującej (nie chodzi mi tylko o ryzyko biologiczne). Dlatego państwo powinno chronić tych, którzy chcą nieść pomoc innym.