Gdy daleko do cywilizacji…
Co jedzą żołnierze w polu? Czy jest to smaczne? Jak bardzo kaloryczne? Pewnie nikt z was, nigdy nie zastanawiał się na tym (a jeśli tak to zapewne jakiś malutki procent). Co ma nam do zaoferowania bohater dzisiejszego artykułu? Dziś postaram się wam przybliżyć temat na przykładzie polskiej wojskowej racji żywnościowej S-RG-5.
Dobra puszka nie jest zła
Całkiem możliwe, że z własnej nieprzymuszonej woli lub całkiem przypadkiem, wzięliście kiedyś udział w jakimś festynie lub święcie wojskowym. Każde z tych wydarzeń ma swój niezmienny element. Jest nim możliwość skosztowania tradycyjnej wojskowej grochówki z kuchni polowej (zdjęcie poniżej).
Święta i festyny mijają, a niezawodne kuchnie polowe dalej służą w każdej armii świata. Jednak każda ma swoje słabe strony. Nie rozstawisz jest w terenie, do którego nie dojedziesz żadnym większym pojazdem, a i dla mniejszej ilości osób, która stale się przemieszcza, jest to bez sensu.
Dlatego stworzono dzienne racje żywnościowe stanowiące podstawę trzech posiłków (śniadanie, obiad i kolacja). Każda wyposażona jest w zestaw do samodzielnego podgrzewania. Istnieją również wersje jedno posiłkowe, jednak dziś bierzemy na warsztat pierwszy wariant. Taką paczkę można schować do plecaka i kwestie jedzenia mamy z głowy (zdjęcie poniżej).
Co jest w środku?
Gdy otworzymy już naszą paczuszkę, naszym oczom ukażą się ciasno poukładane produkty. Wszystko po to by minimalizować przestrzeń, jaką zajmie w plecaku. Cała paczka waży około 2kg a kaloryczność wszystkich produktów zawartych w niej to ok. 3600 kcal. Wracając do zawartości, to znajdziemy w środku:
- 2 puszki z posiłkiem do podgrzania i 2 konserwy mięsne,
- 2 paczki lekkiego pieczywa chrupkiego (coś jak pieczywo Wasa),
- czekoladę, baton zbożowy i 2 paczki sucharów (bardzo twarde, więc uwaga na zęby),
- mieszankę owoców liofilizowanych (można jeść na sucho lub po zalaniu wodą) i 5 koncentratów napoju herbacianego (rożne rodzaje),
- miód i dżem,
- 3 zestawy sztućców jednorazowych i wojskowy zestaw do podgrzewania i gotowania (zdjęcie poniżej),
- 4 kubeczki papierowe a w nich: 3 serwetki, sól pieprz, 3 cukierki wzbogacone witaminą C (dicki – ciekawa nazwa), 3 cukierki kofik, 3 gumy do żucia z ksylitolem, 2 kawy rozpuszczalne, cukier, torebki strunowe i papier toaletowy (zdjęcie poniżej).
Do przyrządzenia całej racji niezbędna będzie również woda. Przewidziana ilość wody na całą rację żywnościowa to 1,5 l. Zapas wody powinniśmy zawsze mieć ze sobą. W starszych wersjach tej samej racji żywnościowej, na wypadek braku wody mamy również w akcesoriach worek foliowy z miarką i tabletki do uzdatniania wody. Nadal niekiedy można je spotkać i wykorzystać w razie potrzeby (zdjęcie poniżej).
Przygotowywanie ciepłego posiłku i uzdatnianie wody
Nic tak nie podnosi morale jak ciepła strawa. Dzięki wojskowemu zestawowi do gotowania i podgrzewania, który znajdziemy w racji żywnościowej, możemy podgrzać posiłek lub zagotować wodę. Zestaw ten zawiera 12 pastylek paliwa, składany metalowy palnik, zapałki i worek na zużyty zestaw. Gdy zachodzi potrzeba można użyć kolejną pastylkę paliwa lub naraz jej większą ilość. Zestaw ten jest prosty w obsłudze i można go szybko rozłożyć i złożyć (zdjęcie poniżej).
By uzdatnić wodę możemy ją przefiltrować a następnie przegotować, lecz czasami nie mamy czasu ani sposobności. Wówczas wodę uzdatniamy tabletkami do dezynfekcji wody do picia (nie ma ich jednak w każdym zestawie). Instrukcja jak to zrobić, żeby woda była zdatna do spożycia jest zawarta na opakowaniu tabletek. Wystarczy zaczerpnąć wody z jakiegokolwiek cieku wodnego lub z odpowiednio wykopanego dołka i jeśli wymaga tego stan wody to pozbyć się zawiesiny np. za pomocą prowizorycznego lejka z filtrem z mchu i piasku. Następnie wrzucamy 1 tabletkę na 1 litr wody i czekamy 30 minut. Po czym możemy ją bez obaw pić. Woda ta smakuję trochę jak z mocno chlorowanego basenu (chyba każdy przynajmniej raz w życiu się nią zachłysnął). Jednak nawadnianie organizmu jest bardzo ważne, a tak uzdatniona woda (oprócz posmaku chloru) nie spowoduje żadnych problemów zdrowotnych.
Gdzie można to dostać?
Wojskowe racje żywnościowe można bez problemu dostać na popularnych serwisach aukcyjnych lub w większości sklepów militarnych. Jest to ciekawe rozwiązanie, jednak niekiedy warto samemu skompletować sobie taka rację, dopasowaną do własnych gustów smakowych. Aczkolwiek, w sytuacji, gdy jest się naprawdę głodnym to (szczerze) nawet S-RG-5 smakuje jak posiłek z dobrej restauracji:)
Już wkrótce następne artykuły, a dziś zapraszam do głosowania i zapoznania się z poprzednimi.
Pozdrawiam.
Moje artykuły:
https://steemit.com/polish/@arabson1990/zimowe-wyprawy-odpowiedni-ubior
https://steemit.com/polish/@arabson1990/jak-spakowac-plecak-w-teren
https://steemit.com/polish/@arabson1990/lawiny-sniezne-jak-zwiekszyc-poziom-swojego-bezpieczenstwa
Źródła grafik:
http://wzinz.com.pl/
Zdjęcia własne
Jeśli te racje są na wyposażeniu WP to współczuje żołnierzom. Przypuszczam, że może być to wersja "exportowa" dla niedzielnych entuzjastów wojaczki.
W chodząc po górach 🌄 korzystałem z zestawów amerykańskich, jak i niemieckich, ale ważyły znacznie mniej i w zestawie nie było takich zbędnych dodatków jak 🥣kubeczki, kilka zestawów sztuców.
Świetny wpis!
To nie jest wersja eksportowa. Ale warto dodać, że tego się nie je cały czas, tylko okazyjnie gdy sytuacja tego wymaga.
Te słynne suchary... Trzeba mieć do nich mocne zęby. Pozdrawiam
Nieoficjalna nazwa - "Pancerwafle" :)
Sucharki taktyczne, w przypadku braku broni ciskać nimi w przeciwnika :)
to prawie jak chleb krasnoludów ....
Świetny wpis!
Starałem się :)Dziękuje :)
Fajnie to opisałeś.
Panie jak szef kompanii zrobił na poligonie klopsiki to było najlepsze żarcie na świecie. Na widok takiej kuchni polowej łezka się kręci:)
Naprawdę bardzo fajny wpis! Ja ostatnio miałam okazję otwierać taką paczkę z jedzeniem dla amerykańskiego żołnierza. Niby dokładnie przeczytaliśmy instrukcję jak podgrzać gotowe danie (jakieś ziemniaki z wołowiną), a nie podgrzało się wcale. Trzeba było wsadzić torebkę do większej, do tego jakąś paczuszkę, zalać wodą i odstawić na 10 minut. Podobno danie powinno się podgrzać, ale ani trochę sie nie ociepliło, więc pewnie coś zrobiliśmy źle. Nie mam pojęcia co :D może to przez temperaturę, bo było ok -15 wtedy. Na sucho i zimno ten obiad był straszliwy
Zapewne miałaś do czynienia z podgrzewaczem chemicznym na bazie karbidu. Zdarza się, że po zalaniu wodą, reakcja nie chce "ruszyć". Na takim przypadku należy trochę ogrzać dłońmi przygotowany podgrzewacz i powinno zadziałać. Zdarza się również czasami, że saszetka z karbidem jest nazbyt zbita, wiec trzeba ją troszkę rozruszać przed zalaniem, żeby wodą miała styczność z większą ilością związku chemicznego. Sam używałem takiego podgrzewacza wielokrotnie i te patenty działały. Pozdrawiam.
Pewnie tak właśnie było. My się baliśmy tego dotykać, bo wszędzie jakieś wykrzykniki do nas wołały z tego opakowania ;p Zarządziłam więc (niesłusznie jak się teraz okazuje), że postępujemy zgodnie z instrukcją i liczymy na cud ogrzania. Trudno, może jeszcze będzie okazja, to postaram się rozruszać tą torebkę :)
Gratulacje, twój post został uwzględniony przez @OCD w dziennej międzynarodowej kompilacji o numerze #127!
Możesz także dodać @ocd do obserwowanych użytkowników – dzięki temu dowiesz się o innych projektach i poznasz różne perełki! Walczymy o transparentność.
Jest to dla mnie duże wyróżnienie dające motywacje do tworzenia jeszcze lepszych wpisów. Co do @ocd to obserwuję odkąd poznałem tego użytkownika.