Czy zastanawialiście się, w jaki sposób powstała nasza wspaniała cywilizacja - zwana Cywilizacją Zachodnią?
Kiedy po dziesiątkach tysięcy lat polowania na mamuty nasze plemiona osiadły i zaczęły zajmować się rolnictwem, sformowały się zręby naszej kultury: prywatnie posiadana ziemia, indywidualny wysiłek wytwórczy, i rodzina, na czele której stał pan domu, mąż, któremu zaślubiona była jedna kobieta, rodząca mu dzieci - spadkobierców jego wysiłku wytwórczego.
Każdy kolejny krok w kierunku wznoszenia gmachu Okcydentu (jak inaczej nazywamy naszą cywilizację) wykonywał mężczyzna, motywowany jedną jedyną rzeczą - chęcią zaimponowania kobiecie.
Począwszy od nauki rzemiosła, czeladnictwa, służby u możnego - po żołnierkę, awanturnictwo, studia na uniwersytecie, praktykowanie u mistrza, założenie własnego interesu, nabycie ziemi, przekształcenie jej w żyzne pola, wzniesienie murów obronnych, zaprojektowanie gotyckiej katedry, stworzenie obrazu na płótnie - te wszelkie przejawy ludzkiej ambicji i ludzkiego geniuszu miały u podstaw chęć zaimponowania jakiejś białogłowie; sprawienia, by zwróciła uwagę, doceniła wysiłek, dostrzegła indywiduum sprawcze - i zgodziła się połączyć materiał genetyczny w celu reprodukcji.
Sama białogłowa musiała dysponować cechami, które sprawiały, by mężczyźnie - indywiduum sprawczemu - chciało się starać o jej atencję - i takie też cechy przekazywane były kobietom od małego za sprawą ideałów wychowawczych naszej cywilizacji.
Kobieta sprawiała, że mężczyźnie się chciało. W przeciwnym wypadku, mężczyzna zadowoliłby się byle szałasem nad głową, skórą zwierza na grzbiecie i polowaniem na dziki i bobry, oraz wylegiwaniem się przez resztę dnia. Potrzeby seksualne rzecz jasna zaspokajałby, biorąc kobiety siłą, w czym nie ma żadnej finezji, jest to zwyczajny imperatyw natury.
Rzeczywistość polodowcowa zmusiła nas jednak do pewnych ustępstw, a rolniczy tryb życia sprawił, że kobieta stała się integralnym elementem domostwa. Dla młodego mężczyzny zdobycie żony - już nie siłą, a perswazją - było niezbędnym krokiem stworzenia własnej komórki działania w tym świecie. Ale życie z kobietą pod jednym dachem nakładało na niego nowe obowiązki. Polowanie na dziki i bobry odpadało z racji braku wystarczającej liczby dzików i bobrów w pobliżu siedzib ludzkich, więc albo młody człowiek zaczynał uprawiać ziemię, albo zajmował się rzemiosłem, praktykując u mistrzów danego fachu. Nie mógł poprzestać na amatorce z jednego powodu - byłby wówczas niemożebnie biedny, a biedak nie zaimponuje żadnej kobiecie. Jeśli zdołał zaimponować i ożenić się z młodą białogłową, to również nie mógł poprzestać na uprawie kawałka gruntu, czy lepieniu marnych garów. Żona każdego dnia zgłaszała większe potrzeby, a kochający mąż widział, jak jego wysiłek w zaspokajaniu ich sprawia jej wielką radość. Dobra żona motywowała męża do bardziej produktywnej pracy i realizowania swojej pasji, tworzenia innowacji w rutynie dnia codziennego, przepełnionego wysiłkiem, by przychylić nieba jej - jego wybrance. I tak, dzień za dniem, rok po roku, rodzina za rodziną, plemię za plemieniem, wiek za wiekiem - monogamiczne małżeństwo mężczyzny i kobiety budowało cywilizację zachodnią, bowiem mężczyzna pragnął zaimponować swojej żonie, a żona pielęgnowała jego pasję i odwdzięczała mu się za ten wysiłek.
Aż pewnego dnia mężczyźni zdecydowali, że jeszcze bardziej zaimponują kobietom i dadzą im prawa wyborcze.
To był początek końca.
Albowiem obarczono tym samym kobiety brzemieniem budowania i pielęgnacji całej cywilizacji, do czego ewidentnie nie zostały stworzone. Teraz, w warunkach tak poszerzonej bazy wyborców, mężczyźni stali się zmuszeni do imponowania nie tyle kobietom jako ich wybrankom w związku małżeńskim - co kobietom jako wyborcom. Już nie indywidualne starania i wysiłek wytwórczy decydowały o zadowoleniu kobiety - ale masowe licytowanie się rozdaniem cudzych pieniędzy na kobiece potrzeby. A wówczas zarówno propozycje - jak i potrzeby, wykładniczo mnożyły się.
I tak powstało współczesne państwo opiekuńcze. Państwo, które zastąpiło troskliwego a pracowitego męża. Kobiety przestały potrzebować stałego, wiernego, pracowitego pana domu - mogły replikować swoje DNA, przebierając w różnych samcach bez potrzeby weryfikowania ich faktycznej produktywności i wcześniej cenionych cech charakteru, typowych dla konserwatywnego mieszczaństwa. Teraz liczył się tylko zwierzęcy magnetyzm i impuls chwili. Epidemia nieślubnych dzieci, wychowywanych przez samotne matki, ruszyła. Państwo opiekuńcze grało rolę męża-dostarczyciela dóbr materialnych. Natomiast powierzchowną adorację i atencję zapewniały tabuny zdegenerowanych nieproduktywnych niegrzecznych chłopców, służących jako inseminatorzy. Z pola widzenia większości kobiet zaczynał znikać mężczyzna-producent, filar cywilizacji zachodniej ostatnich 10 000 lat, człowiek, który swoimi chęciami zaimponowania białogłowym zbudował cywilizację, która dała im wszelki dobrobyt i wolności, którymi tak się chełpiły.
Wolności, które poszły o krok za daleko i doprowadziły do kryzysu, który obserwujemy.
Mężczyzna-producent widzi sytuację, w jakiej się znalazł. Dostrzega daremność swoich starań, lekceważenie a wręcz pogardę dla swojego wysiłku ze strony rozpuszczonych, roszczeniowych i źle wychowanych kobiet. Kobiet, którym współczesne państwo zapewnia wszelką opiekę i dobrobyt materialny, by mogły urodzić i wychować dzieci - bez potrzeby wiązania się na stałe z mężczyzną. Mężczyzna więc kalkuluje. Jeśli zwiąże się z kobietą, to jest duże prawdopodobieństwo, że pomimo swoich starań, zostanie na pewnym etapie życia puszczony w trąbę i np. będzie wychowywał nieswoje dziecko. Albo kobieta rozwiedzie się z nim i zabierze ich własne dziecko, które przy dobrych wiatrach będzie widywał raz na miesiąc - bo rzekomo było "słabe pożycie". A także straci połowę majątku, który najczęściej sam wypracował. Z taką postawą i osobowością u współczesnych kobiet, wszelkie imponowanie im poprzez pasję i produktywną pracę, które dotychczas budowały cywilizację, wydaje się robotą głupiego. Podczas, gdy mężczyzna jest w pracy, nadzoruje budowę mostu wiszącego czy drapacza chmur, jego żona - pracująca w biurze jako asystentka, gdyż podatki na państwo opiekuńcze, obciążające pensję jej męża, nie wystarczają już na wyżycie tylko z niej - z nudów i braku bodźców, nadziewa się pewnego dnia na bolca pracownika firmy kurierskiej, który rzucił jej zalotny uśmieszek - lub jeszcze gorzej, sprasza do domu aspirującego artystę-tatuażystę bez pracy, by pod nieobecność męża przeżyć pasjonującą przygodę z ejakulacją na twarz.
Mężczyźni nie są głupi.
Zorientowali się nader szybko, że tak dłużej być nie może. Że dawne czasy minęły bezpowrotnie. Że kobiety zostały nieodwracalnie przekształcone w kurwy. A nikt nie stara się zaimponować kurwie. Kurwie imponuje tylko prawny środek płatniczy, bo służy jako towar. Świadczy usługę zaspokojenia popędu płciowego i dostaje za to banknot. Nic więcej. Z kurwą nie chodzi się na kawę, ani na sałatkę z krewetek. Nie opowiada się jej porywających historii ze służby w Afganistanie. Nie zdradza swych marzeń, nie chwali swą pasją. Kurwy nie całuje się namiętnie w usta nieprzerwanie przez 7 minut, pomrukując. Z kurwą nie urządza się mieszkania. Z kurwą nie planuje się trójki dzieci. Z kurwą nie wyjeżdża się na wczasy. Z kurwą się nie żyje do śmierci. Kurwy się nie kocha.
Kurwę się pieprzy.
Bo kurwa ma w dupie twoją pasję i twoje starania. Czym zresztą może cię zainteresować kurwa? Tylko czysto fizycznymi atrybutami, atrybutami seksualnej atrakcyjności - cycem, dupskiem, odsłoniętym udem, i kurwikami w oczach.
Enter instagram.
Największy bazar kurew na świecie. Galeria współczesnej kobiety. Jarmark kurwiszcz. Targ mięsny, specjalność: świnie, lochy.
Patrząc na te wypacykowane, a bezmyślne kurewskie ryje, wypełniające po brzegi 90% profili żeńskich, co widzi mężczyzna? Nie widzi nadobnych niewiast, mających upodobania, zainteresowania, pasje i potrafiących cieszyć się życiem u boku mężczyzny-ich herosa, który je zdobył, bo reprezentował to, co najlepsze.
Widzi kurewskie ryje.
Widzi ryje, które w sposób niedyskryminujący biorą po same kule pierwszego lepszego kutasa, który wyskoczy ze spodni w ich pobliżu na suto zakrapianej imprezie studenckiej.
Widzi ryje, które obficie oblepia spermą dopiero co poznany Eduardo czy Pablo z Erasmusa, ponieważ jedyne, co trzeba, by zaimponować dzisiejszej wyzwolonej kobiecie, to być egzotą na wyjeździe sponsorowanym przez opiekuńcze państwo.
Widzi ryje, które potrafią tylko pierdolić o kosmetykach, imprezach, jak to się najebałyśmy hehe, i że prawa kobiet są zagrożone.
Taki obraz wasz, kurwy. A wasza przyszłość - maluje się w ciemnych barwach.
Nic dziwnego, że Mężczyźni Idą Własną Drogą. Nie ma już komu imponować, i po co. Dzisiejsze kobiety, domagając się więcej praw, niszczą te fundamentalne prawa i swobody, które były filarami tej cywilizacji od 10 000 lat. Ale przede wszystkim niszczą ten jedyny bodziec, który cywilizację zbudował - chęć imponowania cnotliwej i wartościowej białogłowie przez produktywnego i wartościowego mężczyznę.
A kurwom nie ma sensu imponować, bo i po co?
Prawa wyborcze kobiet to dopiero ostatni wiek. Ja bym dopatrywał początku tego upadku znacznie wcześniej. Prawa wyborcze dla kobiet to już tylko jakiś tam kolejny etap przeobrażeń społecznych, nieunikniona konsekwencja.
Kelthuz, polecam dodatkowe entery w akapitach, będzie się lepiej czytać.
Znajdziesz sobie inną :)
Co?
Dobra, chyba stać mnie na odrobinę więcej niż mem z South Parku, przygotuj się na lewacką polemikę Kelthuzu!
Kiedy mężczyzna budował ten wspaniały wielki świat katedr, murów, rakiet i drapaczy chmur przez całe 10000 lat nie pytał kobiet o zdanie. Zakładał, że jedyne w czym są dobre i do czego są stworzone to rodzenie dzieci. Jaki jest end-game cywilizacji mężczyzny? Zbudować te mury i rakiety wieże wzdłuż i w poprzek całego wszechświata? A może właśnie to, żeby zbudować świat, który może być bezpieczny, przyjazny, gdzie nie trzeba o nic walczyć, czy wykuwać w pocie przez pokolenia? Całkiem nieźle nam idzie, jakoś wciąż znajdują się wspaniali mężczyźni i kobiety, którzy tworzą roboty, algorytmy i urządzenia, które popychają nas do przodu. Może właśnie taki jest naturalny proces rozwoju cywilizacji na drodze do "raju"? Naprzemienna dominacja pierwiastka męskiego i żeńskiego, tak aby uzyskać w końcu balans?
Ponoć po chińsku kryzys i okazja to jedno słowo i jakkolwiek przejebany i zdewastowany wydawać może się nam obecny świat, tak na pewno jest tu potencjał do stworzenia nowej wizji człowieka i społeczeństwa, bardziej inkluzywnej. To musi boleć. Musi bardzo, bardzo boleć każdego kto traktuje kobiety podrzędnie, każdego kto wyzaje kult siły, męskości i władzy bo pewne wartości się dezaktualizują w obliczu postępu technologicznego i cywilizacyjnego. I ten ból wręcz kapie z tego artykułu.
Z kontekstu artykułu rozumiem też, że masz problem z tym, że kobiety lubią seks. Może warto oddzielić kurewstwo (zdrada/brak lojalności) od zwykłej chęci czerpania przyjemności z seksu (nawet z dowolnie wybraną liczbą i konfiguracją partnerów)?
Pozdrawiam
jak najbardziej. Po dominacji pierwiastka żeńskiego dziś, jutro dominować będzie pierwiastek męski - islamski. Kosztem postępu technologicznego.
To wcale nie jest takie oczywiste, zresztą jak to hamowanie rozwoju miałoby wyglądać? Cała akcja związana z tzw. "islamizacją europy" (bo mam wrażenie, że do tego się odnosisz) wynika z dwóch rzeczy:
Islamiści chcący zdobyć Europę to po prostu mit podsycany przez tuby propagandowe każdego komu to na rękę.
Zmiany nie zachodzą liniowo, może się okazać (prawdopodobnie po kolejnym wielkim kryzysie), że nagle świat będzie w stanie wykarmić wszystkie gęby, również te na bliskim wschodzie, technologia i zasoby, które by to umożliwiły są na wyciągnięcie ręki.
Dzięki zachodnim technologiom i medycynie Afryka doświadczyła boomu demograficznego, natomiast jako że mentalnie tkwi w górnej epoce kamienia, używa tych technologii głównie do wzajemnego wyżynania się.
Świętym prawem Człowieka Zachodu jest jeśli nie rekolonizacja Afryki - to przynajmniej zatrzymanie fali masowej migracji.
Izrael pragnie wyłącznie pokoju z sąsiadami - ma pokój z Egiptem od 1979 i z Jordanią od 1992. Jedynie Syria jest z nim w stanie wojny nieprzerwanie od 1948 r. Powstanie ISIS było niejako na rękę Izraelowi, gdyż destabilizowało reżym Assada, który stanowi wszak egzystencjalne zagrożenie dla Izraela (ISIS nigdy takiego zagrożenia nie stanowiło). Za powstanie ISIS odpowiada, choć nieświadomie, George W. Bush i jego niekompetentna administracja. Więc tylko w tym wymiarze można o coś oskarżać USA, ale zakładanie świadomej polityki "mającej na celu destabilizację", to butna i wynikająca z przeceniania inteligencji i sprytu amerykańskich polityków fantasmagoria.
Islamiści chcą zdobyć Europę, mówią o tym otwarcie od dekad, choć oczywiście pozostałoby to wyłącznie ich mokrym snem, gdyby nie to, że Europa umiera. I nie, nie powiedział tego Korwin - mówi o tym każdy, kto widzi stan mentalny i kulturowy Europy, począwszy od Oriany Fallaci. Ostatnio ukazał się wywiad z niemiecką lewicową wolontariuszką, która zdecydowała się uchylić nieco rąbka, jak to sobie państwo niemieckie cudownie radzi z państwem w państwie, czyli równoległym społeczeństwem islamskim, tworzącym własne struktury mafijne, przekupujące sędziów, prokuratorów i policjantów tego upadłego kraju, by pozwalali islamistom na swobodne działanie i m.in. handel narkotykami, finansujący większość islamskich działań w Europie. To samo odkryto niedawno w USA, gdzie rozległą podziemną sieć przestępczą, opartą na handlu narkotykami, rozwinął Hezbollah, a pozwalała na to administracja Obamy, by nie narażać delikatnych rozmów z Iranem o spowolnieniu programu nuklearnego (co oczywiście jest farsą, Iran buduje bombę i jak tylko ją zdobędzie, zaatakuje Izrael).
A to tylko czubek góry lodowej.
Świat nie jest od wykarmiania gąb. Niby zresztą jak? Magicznie?
To ludzie tworzą zasoby pożywienia poprzez produktywną pracę, i Bliski Wschód jest w stanie się sam wykarmić własną pracą - tylko trzeba zlikwidować reżymy, które uniemożliwiają ludziom produktywną pracę. I zlikwidować pomoc zagraniczną, która te reżymy utrzymuje przy życiu.
Mam nadzieję, że pomogłem.
Od roku żyję na tym zepsutym zachodzie i tego o czym piszesz po prostu nigdzie nie widać. Jeśli działania CIA na bliskim wschodzie nie są dostatecznie udokumentowane, to nie wiem co jest. Bardzo jestem ciekaw natomiast dowodów na te wszystkie przekupstwa i siatki kryminalne bo to jest zwyczajnie sprawa karna dla wymiaru sprawiedliwości (czy wolontariuszka jest gotowa zeznawać w sądzie?) i może warto byłoby dostarczyć takie materiały do stosownych służb, chyba, że one też są już przekupione to wizja tak głębokiej paranoi przerasta już moje zdolności poznawcze.
Nie wiem od czego jest świat, ale ani mi, ani Tobie, ani nikomu innemu decydować, kto i jak może tu żyć, a już sam fakt urodzenia się daje każdemu niezbywalne prawa człowieka. Najwyższy czas, aby wyjść ponad narodowe urojenia, że ktoś tu jest lepszy albo zasługuje na więcej niż inni, bo ma to swoje oparcie tylko i wyłącznie w stuleciach legitymizowanych na wszelkie możliwe sposoby mordów, grabieży i kłamstw. Retoryka, którą stosujesz to ta sama, którą stosują wszystkie po kolei totalitarne reżimy. Ostatecznie wybór "faktów" to tylko kwestia perspektywy jaką przyjmujemy opartej o nasze doświadczenia, życzę tylko miłych doświadczeń.
"Od roku żyję na tym zepsutym zachodzie i tego o czym piszesz po prostu nigdzie nie widać."
Biorąc pod uwagę, że przed chwilą jeszcze nie byłeś świadom dość prostej zależności posiadania wielu partnerów seksualnych i niskiego poczucia własnej wartości (jeśli czytasz to w odwrotnej kolejności, to najpierw rzuć okiem na mój post niżej), to bez urazy, ale chyba można przyjąć, że niekoniecznie dobrze patrzyłeś, bo i też nie do końca wiedziałeś na co masz patrzeć. Nie sądzisz?
"Jeśli działania CIA na bliskim wschodzie nie są dostatecznie udokumentowane, to nie wiem co jest."
Potrzebne źródło.
"Nie wiem od czego jest świat, ale ani mi, ani Tobie, ani nikomu innemu decydować, kto i jak może tu żyć"
Czemu piszesz coś takiego? Przecież to jest udawanie, że Twój rozmówca napisał coś, czego nie napisał. Zawsze tak rozmawiasz z ludźmi?
"już sam fakt urodzenia się daje każdemu niezbywalne prawa człowieka"
Nie fakt urodzenia się, tylko fakt bycia człowiekiem, jeśli już/ Według tego co napisałeś można zabić 9-miesięczny płód, a chyba nie miałeś tego na myśli, co? Co do samych praw człowieka, to jednym takim prawem, którego uniwersalistyczny charakter jest możliwy do obronienia, to prawo do niebycia zabijanym. Inne tzw. "prawa" to mrzonki, których realizacja wymaga użycia rzadkich zasobów, a te nie są wcale przez naturę zagwarantowane, więc nie mogą mieć charakteru uniwersalistycznego.
"Najwyższy czas, aby wyjść ponad narodowe urojenia"
Nikt tu nie mówił o narodach. Na pewno na korzyść dyskusji by wpłynęło, jakbyś starał się bardziej być "tu i teraz", a nie w swoim świecie wyuczonych fraz. Nie można dojść do porozumienia nie słuchając się nawzajem :)
"bo ma to swoje oparcie tylko i wyłącznie w stuleciach legitymizowanych na wszelkie możliwe sposoby mordów, grabieży i kłamstw"
Nie, różnice w iq i niezdolność wykształcenia instytucji konstytuujących państwo prawa w pewnych miejscach na świecie są faktem. Aktualna zła kondycja Afryki wynika właściwie z bezmyślnej, gwałtownej dekolonizacji i pozostawienie tych ludzi na pastwę wojującego, międzynarodowego socjalizmu.
"Retoryka, którą stosujesz to ta sama, którą stosują wszystkie po kolei totalitarne reżimy."
Z tego co się orientuję, to totalitarne reżimy raczej mają tendencję do wzajemnego chwalenia się (dopóki nie narodzi się otwarty konflikt interesów, ale to oczywiste) i wspólnego psioczenia na państwa liberalne, a Kelthuz właśnie nawoływał do zniszczenia reżimów.
"Całkiem nieźle nam idzie, jakoś wciąż znajdują się wspaniali mężczyźni i kobiety, którzy tworzą roboty, algorytmy i urządzenia, które popychają nas do przodu."
Postęp cywilizacyjny nie jest tożsamy z postępem technicznym. Nie idzie nam tak nieźle, skoro nawet dostatnie państwa wydają na świat ludzi nieszczęśliwych.
"Może warto oddzielić kurewstwo (zdrada/brak lojalności) od zwykłej chęci czerpania przyjemności z seksu (nawet z dowolnie wybraną liczbą i konfiguracją partnerów)?"
Jedno i drugie wynika z niskiego poczucia własnej wartości, więc w praktyce co miałby na celu Twój podział? Pokazanie, że jedna forma pogardzania samym sobą jest lepsza od drugiej?
Jeśli chcemy oceniać postęp cywilizacyjny z perspektywy tego jak ta cywilizacja wyglądała w przeszłości to co to za postęp? A ludzie nieszczęśliwi znajdą się zawsze i zawsze byli,. ich obecność ma tylko ma wskazać, jakie wartości jako cywilizacja mamy promować a jakie nie. Być może dostatek nie jest wcale nadrzędną wartością.
Skąd do głowy przyszedł Ci pomysł, że posiadanie wielu partnerów seksualnych ma korzenie w niskim poczuciu wartości? Ponoć libertarianizm zakłada, że jesteśmy właścicielami swoich ciał. Czy to dotyczy tylko mężczyzn? Różnica jest taka, że zdradzając kogoś zwyczajnie ranimy drugą osobą, jesteśmy nieuczciwi i to jest już wielkie NIE, NIE w moim systemie wartości, który zakłada głównie, żeby nie czynić drugiemu co mi niemiłe. Biblia chyba też o tym coś wspomina.
Wszyscy lewoskrętni mówią o tej tolerancji, wolności obyczajowej itd., a szkoda, że nie zauważają, że konserwatyści również walczą o wolność i szczęście, tylko że dla przyszłych pokoleń, które same obronić się nie mogą, bo jeszcze się nie narodziły. Rozpusta dewaluuje miłość. Brak miłości to rozpad małżeństw. A rozpad małżeństw to dzieci bez autorytetów czyniące nieszczęśliwymi zarówno siebie jak i innych.
Nie wygląda mi to na "postęp cywilizacyjny".
"Jeśli chcemy oceniać postęp cywilizacyjny z perspektywy tego jak ta cywilizacja wyglądała w przeszłości to co to za postęp? "
Postęp to relacja czegoś do czegoś, a nie własność zapodmiotowana w jednym bycie, więc z definicji to porównanie teraźniejszości do przeszłości.
"A ludzie nieszczęśliwi znajdą się zawsze i zawsze byli"
Tak, ale nie zawsze były choroby cywilizacyjne.
"Być może dostatek nie jest wcale nadrzędną wartością."
Przecież dokładnie to napisałem.
"Skąd do głowy przyszedł Ci pomysł, że posiadanie wielu partnerów seksualnych ma korzenie w niskim poczuciu wartości?"
To jest elementarna wiedza psychologiczna. Osoba ze zdrowo zarysowaną osobowością nie jest w stanie wzbudzić w sobie potrzebę intymności z wieloma partnerami w krótkim czasie, wręcz przeciwnie, ma tendencję do pogłębiania jednej wybranej relacji.
"Ponoć libertarianizm zakłada, że jesteśmy właścicielami swoich ciał."
Ponoć zadałeś pytanie o libertarianizm i wyjaśniłem Ci już tą kwestię, więc po co udajesz, że nie masz pojęcia o czym mówisz?
"Czy to dotyczy tylko mężczyzn?"
Zdajesz sobie sprawę, że "bronienie" kobiet tam, gdzie nawet nie ma takiej potrzeby – bo puszczalstwo jest wadą obu stron – nie sprawi, że będziesz dla nich bardziej atrakcyjny? Oczywiście nie zamierzam się z Tobą spierać, że taka była Twoja motywacja. Po prostu pokazuję do czego prowadzi ten sposób rozmawiania. To taka rada, byś odpuścił z taką tanią erystyką, której jako potencjalny rozmówca nie mam zamiaru tolerować. Wkładanie w moje usta czegoś, czego nie powiedziałem, jest najzwyczajniej w świecie chamskie. No ale życzliwie założę, że zrobiłeś to nieświadomie :)
"Różnica jest taka, że zdradzając kogoś zwyczajnie ranimy drugą osobą, jesteśmy nieuczciwi i to jest już wielkie NIE, NIE w moim systemie wartości, który zakłada głównie, żeby nie czynić drugiemu co mi niemiłe. "
Zwróć uwagę na to, co sam napisałeś. Nie należy czynić drugiemu, co TOBIE niemiłe. A jak np. ktoś jest osobą, która doświadczyła w dzieciństwie opuszczenia przez któregoś rodzica, stanowiącego pierwotną figurę przywiązania i wzór wszelkich kolejnych relacji damsko-męskich, to zdecydowanie niemiłe będzie dla tej osoby wchodzenie w bardzo płytkie relacje i psucie ich gdy tylko zaczynają się pogłębiać, ze strachu przed ponownym odegraniem sytuacji pt. "utrata figury przywiązania". Bardziej miłe będzie uświadomienie sobie swojej sytuacji i terapia, niż wchodzenie w przygodne stosunki seksualne, które w przyszłości, z perspektywy osoby już bardziej dojrzałej, będą postrzegane jako wstydliwe błędy.
Jak potrzebujesz innych przykładów, to atrakcyjna dziewczyna, która nie umie powiedzieć "nie", też będzie miała dużo partnerów seksualnych. Osoba, która z jakiegoś powodu czuje otwartą nienawiść do siebie również. Borderlajny też mają dużo takich przypadkowych sytuacji. Niedojrzali chłopcy, wychowani na amerykańskich serialach również dowartościowują się liczbą zaliczonych lasek i nawet się ścigają w tym. Człowiek to jest trochę bardziej niż skomplikowane dzieło sztuki, niż wizja pt. ciało+mózg z obszarami do jedzenia, spania, jebania i nienawidzenia kobiet. To, że popęd jest naturalny, to nie znaczy, że nie należy go kierować racjonalnie.
Jeszcze co do zdrad, to powody zdrad są identyczne z powodami posiadania wielu partnerów gdy nie jest się w związku. Różnią te sytuacje tylko okoliczności no i to, że w związku jednak rzadziej się nawiązuje relacje seksualne z innymi, bo taka zepsuta osoba dowartościowuję się wtedy "byciem w związku".
Warto jeszcze zwrócić uwagę na to, co napisał fantomen. Do pewnej liczby, gdzie te relacja traci swój dość prosty charakter (bodajże przy kilkunastu to trochę opada, ale ręki sobie nie dam uciąć), prawdziwym jest stwierdzenie, że im więcej partnerów seksualnych przed ślubem, tym więcej rozwodów.
"..."więc z definicji to porównanie teraźniejszości do przyszłości"
Czy nie powinno być "przeszłości" a nie przyszłości?
Aby móc zauważyć postęp/regres, musimy porównać teraźniejszość z przeszłością. Przynajmniej tak mi się wydaje.
Jeśli się mylę, to rozwiń proszę tę myśl. Chciałbym zrozumieć :)
Tak, przeszłości. Przejęzyczenie. Edytuję, dzięki.