You are viewing a single comment's thread from:

RE: Pułapka interpretacji

in #polish7 years ago

Polonistki, które uczyły mnie na różnych etapach mojej edukacji są naprawdę świetnymi nauczycielkami. To dzięki nim dalej sobie piszę i sprawia mi to radość. Nie chciałem oskarżać nauczycieli o zabijaniu w uczniu wyobraźni i własnego myślenia. Bo często nauczycielki są rozliczane z tego jak dana klasa poradzi sobie z maturą. A jeśli matury są oceniane według jakiegoś klucza, to polonistka tak uczy, by maturzyści mogli się w niego wbić.

Wiele interpretacji wymaga sporej wiedzy i na pewno można się nauczyć to robić na poziomie "profesjonalnym". Ale jeśli czytam coś tylko dla własnej przyjemności i zinterpretuje to niewłaściwe z powodu nieznajomości ważnych informacji z życia autora, to czy moja interpretacja jest beznadziejna? Skoro dla mnie wydaje się odpowiednia i według mnie tłumaczy wszystko, to nikt nie powinien mi zabraniać w nią wierzyć. Dla mnie to jest wspaniałe, że sztukę każdy może rozumieć inaczej...

Sort:  

Skoro dla mnie wydaje się odpowiednia i według mnie tłumaczy wszystko, to nikt nie powinien mi zabraniać w nią wierzyć. Dla mnie to jest wspaniałe, że sztukę każdy może rozumieć inaczej...

Ja się z tym wszystkim zgadzam :-). Podpisuję się pod tym wszystkimi swoimi kończynami :-).

A jeśli matury są oceniane według jakiegoś klucza, to polonistka tak uczy, by maturzyści mogli się w niego wbić.

A to rzeczywiście tak jest, że razem z tematami maturalnymi są wyraźne wytyczne jaka interpretacja jest tą właściwą? Czy to kwestia oceny osoby sprawdzającej?

Ja maturę pisałem już kilka lat temu. Ale o ile dobrze pamiętam, to pierwsza część pisemnego egzaminu to było "czytanie ze zrozumieniem". Był tekst, a pod nim pytania do niego. Wiele pytań było zamkniętych, więc tutaj egzaminator tylko sprawdza czy uczeń zakreślił odpowiednią literkę, zgodną z kluczem odpowiedzi. Oprócz tego było też kilka pytań otwartych, w których trzeba było coś wymienić czy ewentualnie w dwóch zdaniach coś wyjaśnić. I tutaj też chyba rola sprawdzającego ogranicza się do porównania odpowiedzi maturzysty z tymi wzorcowymi. I albo jest punkcik za odpowiedź, albo go nie ma.

Inaczej było natomiast z końcowym wypracowaniem w formie rozprawki. Podany był fragment którejś ze szkolnych lektur (lub wiersz), tematyka którą trzeba było poruszyć w wypracowaniu i nakaz napisania co najmniej 250 słów. Tutaj już egzaminator mógł wykazać się większą elastycznością i troszkę "podciągnąć" punkty. Jednak i tutaj obowiązywała lista tego co uczeń musi w swoim tekście zamieścić. Trzeba było po prostu opanować pewien schemat pisania, by móc liczyć na maksymalne ilości punktów. W przypadku wierszy też był taki schemat.

Jednak i tutaj obowiązywała lista tego co uczeń musi w swoim tekście zamieścić.

oraz

Trzeba było po prostu opanować pewien schemat pisania, by móc liczyć na maksymalne ilości punktów.

Ok. Ale czy to co powinno się znaleźć w tekście oraz ten schemat do którego trzeba się było dostosować obejmowały w jakiś sposób jedną jedyną słuszną interpretację danego utworu?

Sorka, trochę się czepiam :-) Ale próbuję zrozumieć czym był ten klucz przygotowany przez komisję przygotowującą ten egzamin na której autorowi kiepsko poszła analiza własnego tekstu :-).

Tekst Tomasza Rożka był w tej pierwszej części, czyli czytanie ze zrozumieniem. Więc było to oceniane zero-jedynkowo. Ktoś wymyślił pytania i wskazał jakie odpowiedzi uważa za właściwe.

A co do wypracowania, to o ile dobrze pamiętam, to za właściwą interpretacje wiersza czy fragmentu tekstu było tylko kilka punktów do zdobycia. Wiec można było go zinterpretować w zasadzie jak się chce, ale jeśli się wypisało środki artystyczne, kto jest podmiotem/narratorem itp. to i tak maturę można było zdać.

Ja lecę już spać, bo już naprawdę ciężko mi się myśli i nie wiem czy właściwie zrozumiałem Twoje pytania :) Wybacz, jeśli jesteś nieusatysfakcjonowany moimi odpowiedziami. Postaram się wypaść lepiej, gdy będę w lepszej formie. Ale liczę, że odezwie się też ktoś mający większe pojęcie na temat kluczy maturalnych :)

Spoko. To już mi się rozjaśniło. Dzięki i dobrej nocy. :-D

Mam nadzieję, że "kończą się" już poloniści prowadzący zajęcia w taki sposób, że młodzież ma zanotować do zeszytu słuszną interpretację utworu. Już za moich czasów licealnych raczej nie uczono interpretacji - omawialiśmy konteksty literackie, historyczne, ważne wątki biografii autorów. Miało to służyć głębszemu zrozumieniu treści, a nie sugerowaniu na sztywno, że trzecia zwrotka wzrusza a czwarta zachwyca. Widocznie większość polonistów znała Gombrowicza i wzięła sobie do serca i umysłu, że Gałkiewicza Słowacki nie zachwyca.

Na poziomie szkoły podstawowej i gimnazjum w ogóle nie na miejscu wydaje mi się mówienie o narzucaniu przez nauczycieli interpretacji utworu. Tu na pierwszym miejscu jest wspomnianie w dyskusji czytanie ze zrozumieniem - zarówno techniczna strona tego procesu (tak, tak - płynne czytanie, prawidłowe odczytywanie trudniejszych wyrazów) jak i ta intelektualna, czyli rozumienie znaczenia słów (tekst historyczny, popularnonaukowy, esej), rozpoznawanie i rozumienie metafor, ironii, porównań.

Matura "z klucza" nie pozostawia za wiele miejsca na osobiste odczucia. Ona sprawdza właśnie takie "technikalia" jak umiejętność wskazania zabiegu językowego, formy gramatycznej - nie rozwlekając, dotyczą podstaw teorii literatury. I tu przegranko - w mojej "starej maturze" mogłam swobodnie pozwolić sobie na pisanie o swoich odczuciach odnośnie lektur dobranych do tematu maturalnego, ocenie postępowania bohatrów, wskazywać własne skojarzenia i powiązania. Było to wysoko oceniane i pożądane.

Obejrzałam filmik pana Rożka, przeczytałam dwa wywiady. Uważam, że było to medialne bicie piany. Normalne pytania z teorii literatury na poziomie maturalnym, czyli niewysokim. Ja pamiętam większość tych pojęć, fizyk po prostu nie pamiętał. I tyle.