Owszem wiem. Wiem również, że niektóre ze szczepień są ważne. Nie mogę jednak zgodzić się z nakazem poddawania się szczepieniu. Nigdy w 100% nie jest wiadomo, co dokładnie jest podawane - może tam być cokolwiek, a ponieważ nie można samemu tego stwierdzić i sprawdzić poprawności przechowywania szczepionki (a były przypadki złego przechowywania), to nie powinno być to nakazywane. Tylko fakt nakazu jest dla mnie sporną kwestią. Co do tego będę nieugięty.
You are viewing a single comment's thread from:
czyli zdajesz sobie sprawę, że niechcianym efektem złego przechowania może być w miarę dojrzała lub zmutowana postać choroby. dlaczego chciałbyś pozwolić abyśmy zwiększyli ryzyko ekspozycji na taką dojrzałą postać albo mutanta, pozostawiając ludziom wybór szczepienia? w samej pojedynczej szczepionce masz stosunkowo małe ryzyko kontaktu i dużą szansę na odporność dziecka na rozwiniętą formę. jeśli dzieci nie są szczepione to są zupełnie bezbronne i spotkają się jedynie z chorobą w całej okazałości, nie ze szczepem, który może trochę dojrzał ale i tak ma ciężko bez pożywki.
Słowo ryzyko działa dwustronnie, np. https://dorzeczy.pl/67937/Rodzice-pozywaja-Skarb-Panstwa-Chca-miliona-zlotych-za-powiklania-poszczepienne-u-dziecka.html i wiele innych przykładów. Nie zgodzę się, że dzieci są bezbronne. Ludzie od setek tysięcy lat rodzili się bez szczepionek. Fakt, że odsetek zachorowań był ogromny, to jednak naturalny tok ewolucji gatunku ludzkiego, który chronił przed przeludnieniem i głodem i pozwalał następnym pokoleniom na tworzenie silniejszego organizmu i lepiej przystosowanego. Wszystkie gatunki na ziemi, ten proces przechodzą. My też jesteśmy jednym z nich. Nie widzę powodu, aby zabierać wybór czy iść naturalną drogą, czy też nie. Można również wybrać drogę pośrednią. Człowiek jest gatunkiem naczelnym, bo między innymi ma prawo do wyboru. Sposób przekazania puli genów należy do rodziców, bo przecież nie możesz nakazać płodzenia dzieci, np. tylko w nocy (to celowo wybrany przykład), bo jakiś naukowiec coś w tej materii wymyśla, ale danie wyboru czy możesz to zrobić czyni nas naczelnymi. O to mi chodzi.
nie sądzisz, że cywilizacja i struktura społeczna też mogą być wynikiem ewolucji? poprawiamy jakość swojego życia aby mieć szansę ze światem i wyodrębniamy liderów aby ktoś mądrzejszy podejmował za nas decyzje. Pozostawienie ludziom prawa wyboru postępowania szkodliwego wobec naszej długowieczności i wielkości populacji, bez świadomości tego co robią wydaje mi się niezbyt fair. Wreszcie - taki wybór ma wpływ na życie innych osób. Po pierwsze na życie samego dziecka, które może chciałoby pożyć więcej niż 50 lat, po drugie na życie innych członków społeczeństwa. Nieszczepione dzieci są pożywką dla dawno wytępionych chorób - dzięki nim mogą one się rozwijać, mutować i dopaść wreszcie ludzi szczepionych. Antyszczepionkowcy nie dostaną osobnego kontynentu objętego kwarantanną, gdzie będą mogli rozwijać swoją populację w sposób "naturalny" i poddawać się naturalnym procesom regulującym pogłowie. Będą żyli koło nas. To jest bomba zegarowa.
Cywilizacja jest bez cienia wątpliwości efektem ewolucji. Jestem gotów nawet zgodzić się z tezą obowiązkowości szczepień, jeżeli będzie istniał uczciwy system odpowiedzialności za nie. Bez wieloletnich batalii sądowych i dostępny dla każdego bezwzględnie dla każdego, podobnie jak system zdrowotny. Wtedy mogę powiedzieć, że jest co cywilizowane. W każdym innym przypadku absolutnie nie. Widząc jak działa to obecnie, jest to absolutnie zgubne. Prawo wyboru ma wpływ na życie innych, ale brak tego prawa też go ma w większym stopniu, bo stanowi podporę do wyrabiania kolejnych braków prawa wyboru, a to kierunek w złą stronę. Zauważ, że brak automatycznej odpowiedzialności za szkodę nie istnieje, a automatyczna odpowiedzialność za nie poddanie się temu nakazowi już tak. To bardzo nieuczciwe i ma zdecydowany wpływ na innych i to ten negatywny. Nie uważam też, że brak obowiązku szczepień będzie bombą zegarową, bo już by wybuchała, przez chociażby turystów z krajów, gdzie tego obowiązku nie ma. To się jednak nie dzieje, więc ten argument muszę odrzucić.
od końca mi łatwiej, przepraszam:
"Nie uważam też, że brak obowiązku szczepień będzie bombą zegarową, bo już by wybuchała, przez chociażby turystów z krajów, gdzie tego obowiązku nie ma." - to złe porównanie, ponieważ liczebność czynnika zagrażającego i czas ekspozycji na ten czynnik w przypadku turystyki jest inny niż w przypadku dobrowolnych szczepień. Skala jest tu kluczowa dla efektywności naszej "bomby".
W kwestiach prawnych zupełnie się z Tobą zgadzam - prawo jest źle skonstruowane i obecnie uciska obywatela zamiast go wspierać. Jednak jest to powód do naprawy prawa a nie do tworzenia furtki dla poważnych niebezpieczeństw, z którymi zdążyliśmy juz raz wygrać. Dobrowolność szczepień wymaga zmiany prawa tak samo, jak automatyzacja zadośćuczynienia za powikłania. Zadośćuczynienia zresztą bardziej się opłacają państwu gdyż kosztują mniej niż "biorozwarstwienie społeczne" (większa śmiertelność, epidemie i krórsze życie podatników zjedzą więcej pieniędzy niż sporadyczna refundacja). Postulat dobrowolności szczepień to, w mojej ocenie, próba załatwienia problemu zupełnie od tyłu, już nie mówiąc o braku logiki - jakiś odsetek dzieci cierpi z powodu osłabionych mikrobów, więc pozwólmy aby narażały się na silnego mikroba - ciągle nie widzę tu sensu. (jeśli chodzi o genetyczne podejście i wielopokoleniowe budowanie odporności na silną chorobę, to szczepionki znacznie lepiej nam to zapewniają niż epidemia. serio)
Tutaj rodzi się pytanie, czy nie lepiej jest postulować rozwijanie świadomości obywatelskiej i podstawowej edukacji w zakresie prawa, polityki, ekonomii i narzędzi demokratycznych? My sobie wybieramy idiotów do budowania prawa.
a zalinkowany przez Ciebie artykuł nie stwierdza nawet, czy choroba dziecka jest faktycznie wynikiem powikłań poszczepiennych. Nawet nie nazywa choroby. Co więcej jest to przykład na budowanie generalnej opinii na podstawie indywidualnego przypadku. Taki erystyczny kop w krocze.
Z drugiej strony są całkiem nieźle zrobione badania kliniczne na temat szkodliwości szczepień, przeprowadzone na reprezentatywnej próbie i nie pokazują one korelacji choćby między szczepieniami a autyzmem. (nie wiem o jakie powikłania chodzi rodzicom - Twój artykuł o tym nie mówi albo gdzieś tą informację przeskoczyłem)
Wreszcie - jeśli rodzice mają racje, to trzeba im refundować szkody, tak jak każdy błąd lekarski i tyle. Nadal znacznie bardziej opłaca się ludzkości szczepić dzieci.
Przynajmniej jeśli rozumiemy dobro ludzkości jako stan dobrobytu, długowieczności i rozrostu populacyjnego w warunkach, które ludzkość sama kontroluje.
Zwróć uwagę w artykule jest napisane, że to stwierdzono powikłanie po szczepieniu. Dobrze jest też przeczytać co na ten temat mówi Europejski Trybunał Praw Człowieka. To dość dobrze oddaje całość kwestii.
masz rację, za bardzo zasugerowałem się zdaniem w nagłówku :
"Autorami pozwu są rodzice dziecka, u którego – ich zdaniem – występują powikłania poszczepienne. "
Trybunał mówi bardzo sensownie i się z tym zgadzam. Nadal erystyczny kop pozostaje erystycznym kopem. Bardziej opłaca się refundować powikłania niż udobrowolnić szczepienia