Ja dziwię się Tobie... z jaką lekkością objawia się u Ciebie totalny brak empatii i znajomości realiów rynku pracy i samozatrudnienia. Można teoretycznie wszystko ale życie szybko weryfikuje tę teorię a Twoje wywody nie mają nic wspólnego z realiami i opierają się jedynie na czystym teoretyzowaniu i ocenianiu. Wnioski wyciągane na tej podstawie nie mają żadnego odniesienia do rzeczywistości.
You are viewing a single comment's thread from:
Ja nie rozumiem totalnego braku empatii względem tych, którzy w niedzielę chcieliby sobie dorobić.
Sam pracowałem w niedzielę przez jakiś czas i bardzo sobie to ceniłem, w związku z czym nie widzę powodu, by innym odbierać tę możliwość.
Rzeczywistość jest taka, że jakaś grupa ludzi z butami wchodzi w dobrowolne kontrakty zawarte między innymi ludźmi i temu należy się przeciwstawiać. Niezadowolenie z warunków pracy czy z warunków zatrudnienia to kwestia do rozwiązania między stronami, a nie zadanie dla nieproszonej strony trzeciej.
Jeśli nie miało miejsce przestępstwo, to państwo nie powinno wkraczać. A umowy o zatrudnienie i prowadzenie działalności gospodarczej do kategorii przestępstw zdaje się (jeszcze) nie należą.
Ktoś kto cieszy się z odebrania wielu ludziom jedynej realnej możliwości dorobienia, na przykład tym którzy są na studiach dziennych, powiedział tu coś o empatii?
Ja cieszę się z tego, że moja żona spędzi weekend ze swoim 9 letnim synem, z którym w tygodniu z racji pracy zmianowej widuje się czasem co drugi dzień... a w kwestii odbierania możliwości zarobku to wypowiedział się już autor pisząc " Na tym polegają umowy między pracodawcą a pracownikiem. To doprawdy zadziwiające, że pracownik dziwi się pracodawcy, iż ten ma określone wymagania, takie jak chociażby wymóg pracy w określone dni. W końcu to pracodawca organizuje miejsce pracy i to pracodawca, ryzykując własnym majątkiem i kapitałem, daje pracownikowi możliwość zarobku.
Nie ma przymusu zawierania takich kontraktów. Można wybrać pracodawce, który nie zatrudnia w niedziele, samemu założyć biznes albo przystać na warunki, nawet jeśli nie są naszym zdaniem idealne." tak, że chcecie pracować w niedzielę? wybierzcie sobie innego pracodawcę... jak radzi sam autor.
jeśli twoja żona ceniłaby bardziej możliwość spędzania niedzieli ze swoim synem, to wybrałaby innego pracodawcę, który w niedzielę nie prowadzi działalności.
Jeżeli byłby w okolicy to tak byłaby taka możliwość ale niestety nie ma.
no więc właśnie, każda decyzja ma swój koszt alternatywny. Okolicę można zmienić, ale wiąże się to z kosztem czy to przeprowadzki, czy dojazdów. Natomiast wolny wybór istnieje, wbrew temu, co pesymiści głoszą.
Lecz gdy wkracza nabrzmiała knaga państwowych zakazów, to wolny wybór się kończy, i teraz człowiek nie ma już powodu rozważać innych opcji, bo zostały wyeliminowane. To jest kreowanie niewolnika.
Widocznie Twoja żona wyżej ceni sobie komfort związany z brakiem trudu przeprowadzki czy dokształcania się, niż spędzanie czasu ze swoim synem. Wolny wybór.
Moja żona ceni sobie możliwość pracy w miejscu gdzie jest możliwość terapii i warsztatów dla dziecka z afektywnością dwubiegunową i to dziecko determinuje miejsce jej pracy. Piszesz o rzeczach o których nie masz pojęcia, oceniasz ludzi i ich życie nic nie wiedząc o pobudkach jakie nimi kierują... czysta ignorancja. Powinnaś się wstydzić. :)
nie, to ty piszesz rzeczy nie mając pojęcia o tym, co ludzie robią w niedzielę i jak chcą spędzać czas w niedzielę. Czyli de facto piszesz w imieniu swojej żony, uzurpując sobie wiedzieć lepiej, czego ona sama chce. To realne ludzkie działanie jest dowodem na preferencję. Jeśli ktoś mieszka i pracuje w takim miejscu, że w niedziele musi pracować, to znaczy, że ceteris paribus praca w niedzielę jest dla niego akceptowalnym wyrzeczeniem.
ciekawe, gdzie ta empatia dla milionów Polaków, którzy zasuwają poniedziałek-sobota nawet i po 12 godzin, i niedziela jest dla nich jedynym dniem, kiedy mogą zrobić zakupy dla siebie i rodziny? zgubiłeś ją? podziała się?
Bo te miliony Polaków w te niepracujące niedziele ruszą hurtem na stacje benzynowe po zakupy. Czy twoja empatia dla pracowników stacji benzynowych też się gdzieś zapodziała?
A dla barmanek, które w niedziele nadal będą musiały zasuwać, by obsłużyć ludzi, którym mały karakan odebrał smak życia?
No czekam na odpowiedź. Wolontariuszu za dychę
Ciekawe gdzie empatia dla matek, które nie mogą spędzać czasu ze swoimi dziećmi i bliskimi ponieważ muszą zasuwać w niedzielę marketach? Daruj sobie arogancje, nie świadczy o Tobie najlepiej.
mogą sobie zmienić pracę, nieprawdaż?
Gdzie empatia w ogóle dla ludzi, którzy nie mogą spędzać czasu ze swoimi dziećmi i bliskimi, ponieważ muszą w ogóle zasuwać w pracy codziennie?
Niezwykle prymitywną percepcję społeczeństwa i gospodarki przejawiasz. Nie odpowiedziałeś na żadną z moich uwag.
Społeczeństwo wolnych ludzi opiera się na świadczeniu sobie wzajemnie dobrowolnych usług. Jeśli nie chcesz pracować w niedzielę - tj. świadczyć usług dla ludzi, którzy w niedzielę chcą od ciebie usługi kupić - to jak najbardziej możesz to zrobić, ze zmianą pracy włącznie. Poniesiesz jednakże tego konsekwencje - mniejszy dochód.
Natomiast tacy jak ty, zwolennicy niewolnictwa, woleliby, by płacone było za nicnierobienie, czyli ludzie, którzy zasuwają wtedy, kiedy jest popyt na ich usługi, mieliby subsydiować tych, którym się nie chce. O nie. Tak się nie da.
Przymusowe wolne niedziele spowodują zmniejszenie się naszego standardu życia, wzrost bezrobocia i jeszcze większe obciążenie budżetu państwa. Przewiduję scenariusz grecki za mniej, niż 10 lat.
I przewiduję, że zwolennicy niewolnictwa, jak ty, będą wtedy równie mocno pyszczyć o empatii.
Wolontariat to nieodpłatne wykonywanie pracy więc w swojej arogancji lub niewiedzy pomyliłeś mnie z kimś innym. Nikt mi dychy nie płaci za to co robię angażując się w projekty wolontariackie. Chciałeś mnie obrazić? Próżny trud nie jesteś pierwszy i ostatni, który zamiast dyskutować woli obrażać ludzi, którzy wykazali zainteresowanie tematem. Twoje teorie o niewolnictwie nijak się mają do realiów panujących na polskim rynku pracy, ochłoń.
słowo "wolontariusz" pochodzi od łacińskiego słowa voluntarius, które znaczy "dobrowolny". A ty z dobrowolnością masz kompletnie nie po drodze, jeśli z takim zapałem przyklaskujesz faszystowskiej jaczejce, która zakaz pracy w niedzielę przepchnęła.
Tak też poprawnie skrytykowałem twoje podejście i wyśmiałem nick, którego używasz.
Mam nadzieję, że teraz zastanowisz się nad tym, co piszesz i jakie ma to implikacje.
Polski rynek pracy już od kilku lat jest rynkiem pracownika, gdzie to pracownik ma większą pozycję negocjacyjną, niż pracodawca, więc smyki ciskające we mnie teksty typu "nie masz pojęcia o polskim rynku pracy" jako kontrargument w dyskusji, że pracę zawsze można zmienić, są doprawdy żałosne.
Fakty są takie - zakaz pracy w niedzielę to cios w konsumentów, pracodawców i pracowników.
Tylko fanatyk faszystowski lub ameba o mentalności niewolniczej może przyklaskiwać takiej brutalnej ingerencji w życie ludzi.
Nie obchodzi mnie Twoja krytyka i wyśmiewanie mnie :) W moim świecie to normalne - Tak na Twoim przykładzie wygląda odruchowa reakcja obronna ludzi, którzy po za populistycznymi pustymi frazesami nie mają własnego zdania na żaden temat a powtarzanie zasłyszanych sloganów daje im złudzenie posiadania wiedzy. To żenujące... Nie masz pojęcia czym jest faszyzm... Poczytaj trochę nim zaczniesz używać słów, których znaczenia nie rozumiesz... Obrażanie ludzi to kiepska droga do dyskusji. Powodzenia w życiu życzę. :)
"Under fascism, citizens retain the responsibilities of owning property, without freedom to act and without any of the advantages of ownership."
Czyli dokładnie to mamy w Polsce, w kwestii handlu niedzielnego. Państwo zakazuje prywatnym właścicielom otwierania sklepów w niedzielę; zakazuje prywatnym osobom - pracownikom - pracy w niedzielę.
The case is closed. Jest to faszystowski element prawno-ustrojowy.
A możesz napisać, czym Twoim zdaniem jest faszyzm? Ciekaw jestem, jak bardzo ta definicja będzie odbiegała od poprawnej :)