Społeczeństwo coraz bardziej utożsamia się z faktem nadchodzącej, załogowej misji na Marsa, która w konsekwencji doprowadzi do kolonizacji Czerwonej Planety. Trzeba przyznać, że między innymi SpaceX i ich długofalowe plany, doprowadziły do tego, iż eksploracja kosmosu stała się popularna, jak niegdyś w czasach misji Apollo. W związku z tym, pojawiają się pytania dotyczące funkcjonowania marsjańskiej kolonii. Czy będzie panowała tam demokracja? A może to SpaceX/NASA lub ONZ będą sprawowali tam władzę? Zanim pełnoprawna marsjańska kolonia powstanie, upłynie jeszcze mimo wszystko trochę czasu. Mam tutaj na myśli samowystarczalne miasteczko, które poradzi sobie bez stałego zaopatrywania ze strony Ziemi. Sprawdźmy więc, który z ustrojów politycznych, sprawdziłby się na Marsie najlepiej!
Wizja von Brauna
Kolonizacja Czerwonej Planety, mimo, że ostatnio bardzo popularna, nie jest jednak tematem specjalnie nowym i rozważania na temat funkcjonowania marsjańskiej kolonii były przeprowadzane już w czasach misji księżycowych, a nawet wcześniej. Projektant rakiety Saturn V, Wernher von Braun marzył o tym, aby po zakończonym sukcesem programie Apollo, NASA zdecydowała się na załogową eksplorację Marsa. Jak już dobrze wiemy, tak się jednak nie stało. W opublikowanej w 1952 roku książce “Das Mars Projekt”, zaprezentował cały projekt załogowej misji na odległą, pokrytą rdzawym kolorem planetę. Co więcej, naukowiec przedstawił również swoją wizję tego, w jaki sposób marsjańska kolonia miałaby funkcjonować i kto sprawowałby tam władzę.
Zdaniem von Brauna, władza na Marsie, miała być sprawowana przez składający się z 10 osób rząd, na którego czele stałaby wybierana raz na 5 lat osoba. Dwie izby marsjańskiego parlamentu podlegały będącemu ponad nimi rządowi. Wyższa z izb parlamentu, nazywana radą starszych, składała się z 60 osób, którzy mieli być jej członkami aż do śmierci. Teraz ciekawostka, o której pewnie większość z was słyszała, ale może znajdą się tacy, którzy o tym nie słyszeli. Osoba stojąca na czele rządu marsjańskiego, miała być nazywana Elonem. To nie żart. Poniżej znajduje się zdjęcie z PDF’a “Das Mars Projekt”. W oryginalnej wersji książki również widnieje słowo “Elon”. Wracając do tematu, członkowie rady starszych mieli być wybierani przez Elona osobiście. Zazwyczaj były to osoby z wieloletnim doświadczeniem, historycy czy byli członkowie rządu. Rada starszych miała posiadać jednak ograniczony autorytet. Projekty poszczególnych ustaw mogły być przez nią przyjmowane lub odrzucane, a poprawki poddawane pod głosowanie. Głównym celem Rady Starszych miała być ochrona prawodawstwa w marsjańskim państwie.
Okiem Elona Muska
Pisząc o funkcjonowaniu marsjańskiej kolonii, nie sposób nie wspomnieć o Elonie Musku, który za cel postawił sobie doprowadzenie do kolonizacji Czerwonej Planety. Wielokrotnie pytany o kwestię formy sprawowania władzy, CEO SpaceX odpowiadał, że najlepszym wyborem byłoby postawienie na demokrację bezpośrednią, której pewna forma obowiązuje w między innymi Szwajcarii. W porównaniu do obecnej w większości państw demokracji pośredniej, demokracja bezpośrednia stawia na większy i bezpośredni wpływ obywateli na podejmowane decyzje. W demokracji bezpośredniej, decyzje dotyczące funkcjonowania państwa, są bowiem podejmowane za pomocą narodowego referendum, w którym wziąć udział mogą wszyscy obywatele. Wielkim fanem tego rozwiązania jest właśnie Musk, który dodaje, że każdy obywatel kolonii powinien móc oddać głos w każdej sprawie dotyczącej życia na Czerwonej Planecie. Dodatkowo sugeruje, że przepisy powinny być krótkie i zrozumiałe. Regulacji powinno być jak najmniej, nie więcej niż jest to wymagane, a niektóre z nich mogłyby w raz z upływem czasu wygasać. Krótko mówiąc, funkcjonowanie i rozwój życia na Marsie nie powinien być w większy sposób ograniczany. To ludzie, którzy mieszkają na miejscu i są odpowiedzialny za rozwój placówki, powinni decydować o najważniejszych sprawach w kolonii.
Z perspektywy Ziemi
Ustrojów politycznych i systemów sprawowania władzy na Ziemi było wiele. Niektóre okazały się mniej, a inne dużo lepszym rozwiązaniem. Demokracja pośrednia czy bezpośrednia, nie jest oczywiście idealnym ustrojem, ale możemy z całą pewnością powiedzieć, że lepszym niż pozostałe. Obowiązuje ona w najbardziej rozwiniętych państwach świata (może z wyjątkiem Chin) w związku z czym logicznym krokiem byłoby wprowadzenie jej również na Czerwonej Planecie. Dyktatura, Monarchia i inne autorytarne twory mogą prowadzić do różnego rodzaju skrajności i potencjalnych konfliktów. Przecież nie chcemy przenosić naszych ziemskich problemów na kolejną planetę. Prawda? Miejmy nadzieję, że nigdy do tego nie dojdzie. Kolonizacja nowych światów jest szansą na uniknięcie błędów, które zostały popełnione na Ziemi w przeszłości, a w konsekwencji stworzenie miejsc przyjaznych życiu i skupionych na nauce. Zjednoczonych planet bez niepotrzebnych konfliktów zbrojnych. To oczywiście pieśń dalekiej przyszłości, ale być może uda nam się stworzyć taki świat, jakim chcielibyśmy aby była Ziemia.
Wiemy więc, że von Braun miał własną wizję tego, w jaki sposób miała być sprawowana władza w kolonii marsjańskiej, Elon Musk stawia na demokrację bezpośrednią, a ustroje autorytarne nie są do końca dobrym pomysłem. Musimy wziąć też pod uwagę fakt, że Ziemia może nie być w pełni chętna do tego, aby Mars uzyskał pełną autonomię. Bez znaczenia czy kolonizacja zostanie przeprowadzona z inicjatywy międzynarodowej, albo SpaceX/NASA, przez początkowe kilkadziesiąt lat, Czerwona Planeta będzie zależna od Ziemi. Do czasu aż kolonia stanie się samowystarczalna. Wtedy Marsjanie mogą stwierdzić, że o swoich sprawach powinni decydować sami, a nie oddalona o kilkadziesiąt milionów kilometrów grupka ludzi, którzy na Marsie prawdopodobnie nigdy nie byli. Jeśli Mars stanie się samowystarczalny, to ciężko jest sobie wyobrazić sposób, w jaki Ziemia mogłaby zastopować jego odłączenie od matczynej planety. Konflikt zbrojny nie powinien brać raczej udziału nawet w dyskusji (chyba, że ziemianie postanowią wysadzić w powietrze Fobosa, fani The Expanse?). Mówimy o kosmicznych odległościach, a bitwy znane z Gwiezdnych Wojen, nie są w żadnym stopniu realne. Możemy więc założyć, że prędzej czy później, Mars stanie się w pełni niezależną planetą z własnym systemem sprawowania władzy, oddzielną kulturą i ambicjami.
Piękne uczucie będzie towarzyszyło spoglądaniu w nocne niebo ze świadomością, że tam daleko wśród gwiazd, rozwija się cywilizacja obecnie tak podobna, ale w przyszłości zdecydowanie różniąca się od naszej.
Obserwuj @glodniwiedzy - znajdziesz tu najciekawsze informacje ze świata.
Źródło: Elon Musk
Mam tylko nadzieję, że jeśli planetę skolonizują Amerykanie (a jest na to duża szansa), nacja rozmiłowana w ideach wolności i niepodległości, nieuchronne uniezależnienie się koloni od macierzy nastąpi bezkrwawo.
Jeśli Mars stanie się samowystarczalny to powtórzy się historia... Mars ogłosi niepodległość i niezależność, wypowie "posłuszeństwo" Ziemi jak kiedyś mieszkańcy 13 kolonii Ameryki Północnej wypowiedzieli posłuszeństwo Królestwu Brytyjskiemu z tą różnicą, że Ziemia prawdopodobnie nie wyśle armii ( Prawdopodobnie ... ponieważ pozostaje niewiadomą zakres szybkości postępu technologicznego w przyszłości ) i nie będzie drugiej bitwy pod Bunker Hill.
Podziwiam Muska za spokój, z jakim podchodzi do tej kwestii. Zaprowadzenie ładu geopolitycznego na Marsie może być zadaniem co najmniej równie złożonym i niełatwym, jak dotarcie na niego przez pierwszych kolonizatorów. W sytuacji, gdyby SpaceX nie chciało podporządkować się którejkolwiek ze stron potencjalnego konfliktu politycznego (zakładając ich początkowy monopol na wysyłanie ludzi na Marsa), mogą zostać zwyczajnie zrujnowani jako firma, a marsjańska ekipa kolonizatorów - odcięta od świata i zdana na siebie lub łaskę tych, którzy taką "wojenkę" na Ziemi wygrają. Strach się bać.
Osobiście uważam, że Mars powinien mieć własną, niezależną od Ziemi władzę. Żaden polityk żyjący na naszej planecie nie będzie w stanie realnie ocenić potrzeb i zagrożeń występujących w kolonii, a co za tym idzie sprawować odpowiedniej władzy. Oczywiście osobną kwestią jest, że każdy taką władzę będzie chciał mieć. Myślę, że ostatecznie sytuacja będzie wyglądać jak z Antarktydą, (Traktat Antarktyczny) gdzie żadne państwo nie wprowadza wojska, ani nie ma władzy absolutnej czy roszczeń związanych z terytorium. Jednak nie ważne jaki ustrój będzie tam panował, zamieszkała tam ludność będzie tworzyć małą, bardzo zależną od siebie nawzajem społeczność, (a przynajmniej przez pierwsze kilkadziesiąt lat) a co za tym idzie będzie więcej zasad niepisanych, niż tych faktycznie ustanowionych prawnie i każde odchylenie od owych zasad będzie potępiane przez pozostałych Marsjan. Osobną kwestią jest, że przez pierwsze lata kolonii będą tam wysyłane jednostki dobrze wyedukowane, inteligentne, zdrowe oraz mające konkretny cel, najprawdopodobniej badawczy, co dodatkowo odejmuje wielu problemów. Z czasem jednak dojdą oni do porozumienia, które będzie im odpowiadało, gdyż w tak małej społeczności zmiana systemu władzy jest bardzo prosta i o wiele łatwiejsza niż w dużych państwach na Ziemi.
Myślę, że będzie tak samo jak z kolonizacją kontynentów. O ile się nie mylę w USA powołano już nową formację zbrojną o nazwie Korpus Kosmiczny przeznaczoną do prowadzenia wojny w kosmosie.
Nie mylisz się. To pierwsze próby formalizowania utajnionych na chwilę obecną działań Pentagonu I NASA powiązanych z "cywilnym" programem kosmicznym. Mało kto zadaje pytania, kojarzy fakty i układa je w całość. Większość powtarza jedynie to co dostaje w oficjalnych informacjach i komunikatach dla prasy.
Wiele zależy moim zdaniem od tego, na ile Ziemia będzie w stanie wpływać na kolonistów - na skalę lat i dziesięcioleci.
Ustrój na niezależnym Marsie będzie przede wszystkim efektem religii, która tam z czasem powstanie, a w ciężkich waunkach spodziewać się raczej należy mało demokratycznych i liberalnych formuł.
Pisałem o tym kiedyś w kontekście podróży wielopokoleniowych do gwiazd:
https://steemit.com/polish/@assayer/religia-w-lotach-miedzygwiezdnych
Zgoda, szkopuł jednak w tym, że dopóki ludność marsjańska się nie uniezależni od Ziemi w stopniu całkowitym, wpływ na kolonistów będzie wręcz bezpośredni. Sytuacja, moim zdaniem, może zmienić swój przebieg dopiero w momencie, gdy dostawy surowców z Ziemi przestaną być niezbędne do przetrwania kolonii. Do tego czasu możemy spodziewać się różnorakich presji na kolonizatorach ze strony różnych "sponsorów" tego monumentalnego przedsięwzięcia, jakim jest kolonizacja Marsa. Może się zdarzyć również tak, jak wspomniał @kodajkonai - dojść może do symultanicznego rozwoju kilku baz, wspieranych przez różne rządy lub instytucje. Wówczas jednak na czerwonej planecie pojawią się przedstawiciele różnych opcji i poglądów, chcących ze sobą rywalizować - szczególne w przypadku, gdy doszłoby do potencjalnej możliwości eksploatacji różnorakich złóż naturalnych, albo znajdzie się inny punkt zapalny, który może zaognić kiełkujące tam zależności i relacje.
Mars jest na tyle duży, a ludzkość na tyle mała, że konflikty między bazami są raczej mało prawdopodobne, szczególnie w początkowych fazach kolonizacji. Większym zmartwieniem mogą być konflikty wewnętrzne i próba kontroli "obozów" przez Ziemian,
Miejsca będzie dużo, a ludzi mało, ale nie stąd są konflikty. Zaczniemy się mordować w kosmosie, kiedy jakiegoś cennego surowca będzie mało, a będą go jednocześnie chciały różne rządy lub zarządy.
Albo znajdziemy kosmitów i wtedy się pozabijamy o to, kto ma prawo reprezentować Ziemię....
E tam... władzę na Marsie będzie sprawował ten, kto kupi teraz wszystkie działki na czerwonej planecie. Oferty sprzedaży już są. ;)