You are viewing a single comment's thread from:

RE: Czy wolno nam nie wspierać pracy w niedziele?

in #polish7 years ago

Dla jasności, nie mamy teraz w Polsce wolnego rynku, chyba że w szarej strefie. A pogląd, zgodnie z którym nierówna pozycja negocjacyjna oznacza zmuszanie, prowadzi do wniosku, że zmuszaniem jest niemal wszystko (bo raczej nie zdarzają się osoby o dokładnie równych pozycjach negocjacyjnych), więc jest chyba mało przydatny do oceny relacji międzyludzkich, chyba że ktoś chce się pławić w skrajnym pesymizmie.

Sort:  

"wolny rynek" działający na zasadzie "róbta co chceta" był dosyć powszechnym zjawiskiem w XIX wieku - skończyło się to kilkoma krwawymi rewolucjami, nie wspominając o wojnach czy innych ciekawych zjawiskach takich jak np. handel niewolnikami, który miał jak najbardziej "wolnorynkowe" korzenie ;-)

To właśnie dzięki rynkowi i kapitalizmowi i stojącymi za nimi ideami liberalnymi udało się skończyć z niewolnictwem. To rynek i kapitalizm przyczyniły się do tego, że nie mamy niewolnictwa, a twierdzenia o roli handlu niewolnikami w rozwoju rynku są fałszywe:
http://mises.pl/blog/2018/02/28/wplyw-handlu-niewolnikami-brytyjskiego-imperializmu-rozwoj-gospodarczy-europy-byl-niewielki-rozdz-26-ksiazki-burzuazyjna-godnosc/

Poza tym rynek to nie jest żadne "róbta co chceta", ponieważ rynek opiera się na jednej, fundamentalnej i podstawowej regulacji: przestrzeganiu prawa własności, zobowiązaniu się do nienaruszania i poszanowania własności. Zatem nie można niszczyć czyjejś własności czy zlecić komuś takiego zniszczenia bez konsekwencji.

Prosiłbym zatem o niepowielanie mitów i fałszywych przekonań dotyczących rynku.

Co do niewolnictwa to jest ono w swym zaraniu jak najbardziej "wolnorynkowe", aczkolwiek zgadzam się, że i za jego zniknięciem stoi ten sam mechanizm. Po prostu z czasem wynaleziono bardziej finezyjne narzędzia pozwalające na realizację tego samego celu tylko taniej i efektywniej. Zatem zniknięcie (a w zasadzie ukrycie) tego zjawiska jest zasługą "wolnego" rynku.

"nie można niszczyć czyjejś własności czy zlecić komuś takiego zniszczenia bez konsekwencji"

ależ można, każda rewolucja na tym w zasadzie polega, choć bardziej idzie nie o niszczenie, ale o redystrybucję ;-)

Aha, i pozwól proszę że to jednak ja sam będę decydował o tym co uznaję za fałsz, mit albo też co będę "powielał".

Chyba pozostaje w tym momencie tylko spytać o definicję wolnego rynku. Jeśli ktoś jest mu przeciwny, może w zasadzie wszystko co najgorsze nazywać "wolnym rynkiem" lub zasługą "wolnego rynku", tylko jaki to ma sens?
Rozmówcy mogą sobie wtedy podnosić nawzajem ciśnienie bezproduktywną wymianą zdań, używając tej samej nazwy dla dwóch zupełnie różnych zjawisk - tylko to nie jest rozmowa, a raczej przeplatające się monologi na dwa różne tematy.

Jasne, nikt nie broni Ci wypisywania głupot :)

I nawzajem ;-)

Handel niewolnikami nie jest elementem wolnego rynku. Wolny rynek nie oznacza "róbta co chceta". Jeśli punktem wyjścia będzie wypaczona teoria własności, zgodnie z którą można przemocą "zawłaszczać" innych ludzi, to jakich byś do tego nie dodał zasad dotyczących wymiany tytułów "własności", nie otrzymasz wolnego rynku (już sama opozycja słów "wolny" i "niewolnik" powinna Ci zasugerować, że Twoja wypowiedź jest wewnętrznie sprzeczna).