Czołem Steemianie i Steemianki!
Jem śmieci. Można się krzywić, można dziwnie patrzeć, można nawet się zszokować, proszę bardzo. Nie mam problemu z łamanie społecznego tabu, a ratowanie wyrzuconego jedzenia mnie bawi i ładuje pozytywną energią. Do tego jest tanie. Wstydzić powinni się raczej ci, którzy przykładają rękę do obecnego stanu rzeczy. Czemu jem produkty uznane przez innych arbitralnie za śmieci? Opowiem Wam swoją historię. To pierwszy z serii wpisów, w których chcę Wam przybliżyć temat freeganizmu.
To już około 5 lat od pierwszych "łowów", a zaczęło się zupełnie przypadkiem... Przechodziłem wieczorem koło supermarketu na moim osiedlu i koło kosza zobaczyłem skrzynkę z jabłkami, papryką i porem. Podchodzę, badam, dobre! Za dzieciaka, w ramach zabawy wyciągaliśmy różne rzeczy ze śmietników, więc nie było mi to straszne. Zdawałem sobie też sprawę, że sklepy wyrzucają jedzenie, ale nigdy bym nie pomyślał, że można też znaleźć dobre jedzenie. Jakiś czas później natknąłem się na temat w Internecie, no i przygoda się zaczęła. Grupy na FB, mapy z zaznaczonymi marketami, Trashwiki, pogłębianie wiedzy o marnowaniu żywności no i oczywiście wielki wkurw i frustracja. Nie mogłem uwierzyć, jak dużo dobrego jedzenia jest marnowane!
Z każdym wyrzuconym produktem wiąże się historia. Woda, gleba, transport i praca rolników, a teraz jedną trzecią z tego ma wylądować w koszu?! Ooo nie, tak być nie będzie. Wkurwienie i poczucie bezsilności zawsze da się przekuć w jakieś realne działanie. Zacząłem regularnie wieczorami odwiedzać Krakowskie markety w poszukiwaniu jedzenia i innych fantów. Przez pewien czas około 70% mojej diety było KOSZerne. Owoce i warzywa, które zawiniły tylko tym, że znalazły się w jednej siatce z zepsutym produktem. Makarony, ryż, kasze, bakalie z uszkodzonym opakowaniem. Pieczywo z datą na dwa dni do przodu, którego po prostu nie udało się sprzedać tego dnia. No i banany, które są najlepsze, właśnie wtedy, kiedy skórka zaczyna lekko ciemnieć.
Dwie rzeczy są najważniejsze. Zawsze wyruszać po zmroku i zostawiać po sobie porządek wokół koszy. Łowy po zamknięciu sklepu nie narażają nas na spotkanie z pracownikami i ciekawskie spojrzenia, a sprzątanie to tak z ludzkiej przyzwoitości. W następnych postach opiszę, jak to wygląda ze strony prawnej i etycznej, dlaczego uważam, że jest to bezpieczne, a na koniec opowiem o najciekawszych historiach, jakie mi się przytrafiły podczas wypadów na skipy. Tak więc weźcie swoje rękawiczki i latarki, zapraszam Was we freegańską podróż.
Uszyłem sobie nawet specjalne up-cyclingowe sakwy na rower ze starej kurtki i jeansów. Każdy freegański posiłek mnie cieszy, bo mam świadomość, że część ludzkiej pracy i zasobów naszej planety, dzięki mnie nie idzie na marne. A największą frajdę miałem, kiedy udawało mi się zmienić czyjeś spojrzenie na sprawę, albo wręcz przekonać do takiego stylu życiu. Kto wie, może i Ty znajdziesz kiedyś jedzenie na śmietniku? ;) Dzięki za uwagę!
Pozdrawiamy, nasz łup z dzisiaj ;)
Niezwykłe... Jakoś lepiej się myśli o ludziach po tym.
Jeśli przypadkiem istnieje coś takiego jak filozofia freeganizmu, wrzuć na pl-religia kiedyś...
To chyba taka generalna filozofia trzymania sztamy z Matką Ziemią ;)
Pracowałem kiedyś na zachodzie bardzo często odwiedzałem kosze z wyrzuconymi warzywami przez szefa lub jego pracowników a tak naprawdę większość warzyw i owoców jest dobra, czasem wystarczy coś odkroić bo np. ubite. Klient idąc do sklepu patrzy na wygląd. Czasem sie widzi jak w domach ktoś wyrzuca dobre jedzenie, najlepiej kupować na bieżąco, takim sposobem mniej stracimy, ograniczymy efekt głodnych oczów :) Po za tym świetny opis
Dzięki. No niestety tak jest, a wystarcyło by zrobić na przykład osobną pułkę z przecenami 80%
Bliski mi temat. :)
Już 20 lat temu pozyskiwaliśmy w ten sposób pożywienie w ramach szkolenia ze sztuki przetrwania w obcym mieście - miejski surviaval.
Świetny tekst! Resteem.
Wow, freegański protoplasta widzę ;) Czad.
Dzięki i pozdrawiam.
rewelacja!
nienawidzę marnotrawstwa (a zwłaszcza marnowania jedzenia!)
o tej inicjatywie czytałam już kilka lat temu.
tutaj (usa) ta działalność tez prężnie działa, choc to kraj absurdów, zatem z drugiej strony obserwuje tu "jednorazowe" podejście do wielu kwestii (raz dotknąć, ledwo otworzyć, polizać z wierzchu, wyrzucić, wziąć następne..
(a każde "następne" w odrębnym plastikowym pojemniczku.. itd, dramat! jednym słowem)
taki świat "jednorazówek"
temat pokrewny, choć trochę inny. warty osobnego postu..
(tyle ciekawych tematów, żeby tylko tego czasu było więcej..)
poza tym freeganizm - to tez wysiłek i praca!,
(a nie lenistwo czy pójście na łatwiznę, jakby sie mogło niektórym wydawać.)
niekiedy, ocalona żywność jest dzielona z bardziej potrzebującymi.
ta inicjatywa jest przeciwna zachłanności i bezmyślnemu konsumpcjonizmowi..
(poza tym ratujesz żarcie przed zagładą:), czyli trochę misja :D
warto wspierać.
moja jedyna obawa, to nie data przydatności do spożycia,
tylko bardziej warunki zewnętrzne, z jakimi ta żywność ma ryzyko sie zetknąć (brud, szczurisy :) etc)
ale pewnie ten aspekt tez (być może) poruszysz następnym razem:)
No i jest już opisane w następnym poście. Zapraszam. Co do USA to oglądałem kiedyś dokument o freeganizmie tamże i uderzyła mnie informacja, że w Stanach wyrzucana jest połowa produktów spożywczych. Był też taki facet, który objechał rowerem cały kraj i w każdym mieście wyławiał jedzenie z kontenerów.
http://robgreenfield.tv/portfolio/dumpster-diving-across-america/
Wątpię żebym kiedyś w ten sposób poszedł zrobić zakupy ale to jest ciekawe ;)
Nigdy nie zdarzyło Ci się żeby Cię ktoś (nie wiem ochrona czy kto?) pogonił?
W następnych wpisach będzie i o tym ;)
O kurcze, czyli w Polsce też się efektywnie da? Wiem, że w krajach skandynawskich tak wiele osób robi, ale jakoś nie spotkałam się jeszcze z freeganizmem u nas. Pewnie sama się nie przekonam, ale temat bardzo ciekawy i czekam na kolejny post!
Da się, jak najbardziej:) Kolejny wpis już gotowy.
Fajny temat,zaciekawił mnie tak sobie myślę ile ludzi by chętnie chciało w swoje życie wprowadzić freeganizm, ale w głowie pojawia się myśl a co powie sąsiad z sąsiadką jak to wygląda?! Helenka mnie jeszcze zobaczy z Bożenką itd. Możliwe, jakby "weszła" moda na taki styl życia, dla ludzi by było to coś normalnego wtedy to już by były myśli na zasadzie, przecież Helenka i Bożenka też mają banany i truskawki z kontenera.
Mam nadzieję, że to raczej pójdzie w drugą stronę, że będzie taka free półeczka w sklepach i Helenka i Bożenka będą mogły sobie coś zabrać:)
W Tesco w UK koło 18 robią wyprzedaż wszystkiego z datą do końca dnia za 10% ceny. Super pomysł i wiele osób, w tym ja, korzystały z takich okazji :) stek z 10£ na 1£ no proszę :)
Super! Sklepy przeżywają oblężenie po 18-stej? ;)
Nie zawsze udawało mi się być na czas bo praca, itp, ale widziałem jak się ludzie zbierali chwilę przed żeby najlepsze kąski wyłapać :)
Czytałabym dalej, czemu tak krótko? Pozdrawiam!
Następna część gotowa:) Pozdrawiam również.
Czuje niedosyt... tak wiec zaserwuj kolejny post zanim ten wystygnie 😉
Podano do stołu ;)
Zakasam rekawy i zaczynam wcinać😉
Przyznaję, zdarza mi się popełnić marnotrawstwo... z wygody, z pośpiechu, wreszcie z lenistwa. Pokazujesz, że można zupełnie inaczej.
Nie wiem, czy mogłabym żywić się w ten sposób, ale na pewno zmusiłeś mnie do poważnej refleksji w temacie. Dziękuję!
Któż z nas jest bez winy, niech pierwszy rzuci bananem ;) Ostatecznie, to wystarczy marnować tylko trochę mniej i już coś się zmienia, nie trzeba się od razu decydować na radykalne środki.
Zawsze się cieszę, jak ktoś spojrzy od takiej strony. Pozdrowienia
Powiem Wam coś bardziej szokującego.... w dużych sklepach są specjalne kontenery, na przykładzie Tesco możecie zobaczyć gdzieś z tyłu lub boku taki niebieski kontener podpięty do sklepu za pomocą metalowego rękawa. całość jest szczelnie zamknięta i nie da się do niego dostać. W sklepie nazywają go "kompaktor" a co może znajdować się w środku? wiadomo zepsuty towar plus towar, który dało by sie jeszcze zjeść. ewentualnie doby, ale nie sprzedany towar sezonowy jak papier do pakowania prezentów. ale nie tylko... w dużych sklepach zdarza się że stany magazynowe nie zgadzają się ze stanem faktycznym. jeśli towaru jest więcej niż powinno to nazywają to "nie skanem" takim nie skanem może być na przykład: rower, kilka gąsiorów na wino, akcesoria ogrodowe, kosze, Takie oto rzeczy trafiały do owego kompaktora w jednym ze sklepów. a nad całym procesem pozbywania się nie skanów czuwa kamera. aby komuś z pracowników nie przyszło do głowy cokolwiek uratować. Pracownik czyta do kamery listę rzeczy do zniszczenia i wykreśla. a inni noszą i wrzucają kolejne pudełka.
Podjąłeś rewelacyjny temat :)
Mam znajomą, która ma stoisko na bazarze. Codziennie na koniec dniówki zbiera co się da z innych stoisk, tzn to co jest przygotowane do wyrzucenia (warzywa, owoce, ryby). Ładuje wszystko do auta i zabiera do domu - karmi swoje zwierzęta domowe (kozy, kaczki, kury).
Czekam na ciąg dalszy! :)
Dzięki! Kiedyś jakoś dla ludzi to było bardziej odruchowe, żeby nie marnować, wszystko się wykorzystywało, tak mnie też zresztą rodzice wychowali. Pozdrawiam serdecznie
Masz rację, kiedyś to było naturalne...
Przypomniało mi się czytając Twoje posty, że parę lat temu czekałam na znajomą przy parkingu Lidla. W międzyczasie sklep zamknięto i pomimo tego że kontenery na śmieci były obok, to ktoś (szef?) wywoził swoim samochodem osobowym różne towary tylnym wjazdem. Czekałam dość trochę i widziałam jak on kursował tam i z powrotem kilka razy (wracał pusty i znowu ładował).
Jakoś teraz skojarzyłam fakty że pewnie wywoził coś czego nie mógł lub nie chciał wyrzucić do kontenerów obok sklepu.
Obecnie Lidl jest w nowym miejscu i na początku były obok parkingu kontenery na śmieci. Teraz ich nie ma już od dłuższego czasu za to z tyły budynku jest okratowane miejsce na śmieci sklepu a przy wejściu jest tylko jeden kosz.
Bardzo ciekawe. Zwróciłeś moją uwagę na fakt, że nawet nie wiem, jaka jest polityka odpadów spożywczych moich lokalnych sklepów.
Wiem, że tak zwany dom towarowy czasem za złotówkę za kilogram wystawia takie mocno dojrzałe banany albo granaty. Nigdy się nie zastanawiałam co z nimi dalej, co z owocami i warzywami z innych sklepów.
Też uważam plamkowate banany za najsmaczniejsze. :)
Jestem pod wrażeniem :)
Jedzenie "KOSZerne", ująłeś (i rozbawiłeś) mnie tym określeniem jak dawno nikt! :))
Świetny wpis, jestem pod wrażeniem Twojej odwagi i tego, że Ci się "chce", wiesz o czym piszę. Nie cierpię marnowania jedzenia, a odkąd odżywiamy się z mężem i córeczką wegetariańsko - wegańsko, jakoś łatwiej mi tak ogarnąć posiłki, by wszystko wykorzystać. Zresztą moje najlepsze przepisy powstają właśnie z tego co zostało w lodówce :)
Własnie odkryłam Twój blog i z radością będę czytać kolejne wpisy.
Dzięki za ciepłe słowa! Pozdrawiam serdecznie
Kolejny świetny wpis choć zacząłem czytanie od cz2. :P Tym razem muszę dać UP 25% pomimo tego że zasługuje na 100. Niestety zbyt dużo jest osób do obdarowania... a może i to dobrze że aż tyle :D
Bardzo dobrze! Niech się toczy:) Dzięki za docenienie!
Jak mieszkałem w namiocie i potem na łódce na Gibraltarze to też chodziliśmy na kosze. Czasami robiąc obchód udawało się znaleźć działające dvd, czy inną elektronikę. Później na Teneryfie mieszkałem sobie na klifie w namiocie i też robiliśmy obchody po sklepach. Tam byla zorganizowana mafia i do auta co najlepsze pakowali. Często świeże mięso mieliśmy na kolację :)
Brawo! Jak dobrze, że nagłaśniasz sprawę i zwracasz uwagę na to ile się marnuje nie tylko jedzenia, ale także pracy ludzkiej!
Gratuluję postawy!
Przeczytałem Twój wpis z zaciekawieniem, jednakże uważam, że w tym szaleństwie nie ma metody. Zdecydowany przerost formy nad treścią.
Po przeczytaniu artykułu, zadałem sobie pytanie czy mógłbym robić to co Ty i doszedłem do wniosku, że byłoby mnie wstyd. Nie jest to atak personalny w Twoją stronę, ale uważam, że póki mamy taką możliwość, powinniśmy żyć na normalnych zasadach, dopóki do pewnych działań nie zmusi nas sytuacja życiowa, los. Na problem marnowania żywności można zwrócić uwagę na wiele innych sposobów, które będą bardziej efektywne, a co ważniejsze bardziej ludzkie.
No offense taken:)
Hehe, o normalnych zasadach to czuję, że moglibyśmy sobie porozmawiać. To właśnie te normalne zasady doprowadziły do takiej patologicznej sytuacji. Uważam, że problem jest dużo poważniejszy niż zwykło się uważać, tutaj poruszam tylko aspekt związany z marnowaniem żywności, ale po prostu nasza normalna cywilizacja zażyna tę planetę. Normy więc te pozwalam sobie kontestować, w ten i parę jeszcze innych sposobów. Może są jakieś bardziej efektywne sposoby, chętnie je poznam, robię jednak co mogę według swojej wiedzy. Może się okazać, że kiedy globalna sytuacja ekologiczna nas zmusi do innych działań niż te "normalne" to już nie będzie czego zbierać. O to się trochę martwię.
Fajny temat! Z ciekawości, dużo osób liczy sobie Wasza społeczność?
Na przykład krakowska grupa na FB liczy sobie w tej chwili 770 członków.
Całkiem sporo i fajnie bo styl życia ciekawy.
Ciekawych "znalezisk" życzę i pozdrawiam! ;)
Słyszałem,że wielu ludzi praktykujące freeganizm ma kłopoty z ochroną hipermarketów.Dziwne to,bo przecież te produkty i tak idą w kosz. Jak widać Pies Ogrodnika wiecznie żywy w naszym kraju.Szkoda,że tak jest,bo jest wielu potrzebujących ludzi,których nie stać na jedzenie i wbrew pozorom nie zawsze są to kloszardzi z wyboru.Po prostu czasami życie może potoczyć się nie po naszej myśli.Warto o tym pamiętać.
Dodam jeszcze,że byłoby świetnie zorganizować ruch,który by taką żywność przejmował i zajmował się jej dystrybucją wśród potrzebujących.Zbieranie tego samemu "po śmietnikach" nie zawsze jest odbierane pozytywnie i w sumie trudno się dziwić bo na pierwszy rzut oka nie kojarzy się to dobrze.Hipermarkety mogłyby takie produkty sprzedawać hurtem za ułamek ceny zamiast wyrzucać i problem rozwiązany.
Sam za dzieciaka chodzilem pod supermarket i czekalem az banany wystawia na dwor lub przecena za grosze. Teraz nie można bo muszą wyrzucać i ochrona pilnuje. Wstyd mi za ten kraj czasami.
https://steemit.com/polish/@kurator-polski/tygodnik-kuratorski-8 :)
W jednym z następnych:) Stay tuned.