Człowiek vs Globalne ocieplenie

in #polish6 years ago (edited)

Clipboard01.jpg

Globalne ocieplenie – analiza naukowa sytuacji, w jakiej się znajdujemy.

Oto zasięg lodu morskiego na biegunie północnym z 23 września 2018 roku. Skrócenie drogi do krajów dalekiego wschodu z 34 na 23 dni, płynąc wzdłuż Rosji, jest już nie tylko możliwe, ale wręcz łatwe. Lód nie tylko nie sięga w lecie do wybrzeży Azji, ale wręcz otwiera szlak morski na szerokość kilkuset kilometrów, utrzymując się jeszcze przez cały rok praktycznie tylko koło Grenlandii.

Grenlandia odpowiada za 60% utraty lodu lądowego Arktyki (półkuli północnej), czyli tego, który przyczynia się do wzrostu poziomu wszechoceanu na świecie. W ciągu ostatnich 15 lat na Grenlandii topiło się średnio 280 miliardów ton lodu każdego roku, co wyznacza średnią topnienia na poziomie 8 tysięcy metrów sześciennych lodu na sekundę. Przekłada się to na wzrost poziomu morza o około 3 mm na rok – a tempo topnienia rośnie, co przełoży się prawdopodobnie na wzrost o prawie dwa metry do końca stulecia, a poziom mórz już jest większy o 20 centymetrów. Jest to jednakże tylko wpływ rzek wypływających z lodowców. Kolejnym i znacznie poważniejszym problemem jest możliwość zsunięcia się do wody ogromnych mas lądolodu Antarktycznego, który będzie roztapiał się pływając, ale już w momencie wodowania przełoży całą swoją objętość na wzrost poziomu wód. Grozi nam więc katastrofa (prawie miliard osób 1/7 ludzkości będzie wymagać przesiedlenia, bo mieszka na terenach poniżej 3 metrów n.p.m.) gwałtownego podniesienia wód oceanu np. o 1,5 czy o 3 metry, gdyby lodowiec Thwaites (wielkości Brytanii) „wodował” odrywając się od Antarktycznego lądolodu z powodu podmywania jego podstawy przez prąd cieplejszych oceanicznych wód.

Clipboard02.jpg

Lody bieguna północnego i góry lodowe, a więc lód, który już pływa nie będą mieć żadnego wpływu na wzrost poziomu morza, bo ten lód już wypiera tyle wody ile waży. Jednak lodu lądowego jest dużo więcej niż pływającego. Łącznie na Antarktydzie znajduje się 27 milionów kilometrów sześciennych, a jego całkowite stopienie przełoży się na około 58 metrowy wzrost poziomu morza (do tego wzrostu poziomu wszechoceanu należy doliczyć jeszcze pokłady lodu na Grenlandii, który stopnieje wcześniej, co przełoży się łącznie na 68 metrowy wzrost). Należy do tego jeszcze doliczyć rozszerzalność cieplną wody, jeśli oceany zaczną się podgrzewać (jednak woda ma dużą pojemność cieplną i na razie nie wykazuje tak intensywnej tendencji ogrzewania jak powietrze – co więcej większość wód świata zachowuje temperaturę 4 stopni, w której woda ma minimalną objętość).

Wzrost temperatury powietrza o 1 stopień Celsjusza oznacza także, że może ono zawierać 7% więcej wody, co oznacza o tyle większe w swojej gwałtowności burzowe opady, a większe różnice w temperaturach oznaczają intensywniejsze wiatry burz.

Clipboard03.jpg

Ostatnie 5 sierpni było najcieplejszymi w historii pomiarów bezpośrednich, czyli od 1850 roku. A ponieważ ocieplenie nie rozkłada się równomiernie oznacza to, że temperatura w Europie była już w 2018 roku o około 4 stopnie większa niż średnia z lat 1950 – 1980. Na biegunie południowym temperatura była już prawie 6 stopni większa. Niższa temperatura na północnym Atlantyku (niebieski obszar) to efekt masowego topnienia lodów Grenlandii zasilającego ten obszar zimną wodą z roztopów.

16 z ostatnich 17 lat było najcieplejszymi w historii pomiarów, czyli od 1880 roku, bo odpowiedzialny jest za to wzrost poziomu gazów cieplarnianych, czyli metanu oraz przede wszystkim dwutlenku węgla. Tego ostatniego, w ciągu ostatnich 2000 lat, było około 270 części na milion, teraz jest go około dwie trzecie więcej. Wzrost stężenia metanu jest jeszcze wyższy, bo aż trzykrotny.
Oto ostatnie 2000 lat:

Clipboard04.jpg

Jeśli ktoś uważa, że klimat podlega ciągłym wahaniom i ostatnie 2000 lat to nie jest jeszcze próbka wystarczająco długa, aby wiarygodnie twierdzić, że ze stężeniem gazów cieplarnianych dzieje się coś niepokojącego, spójrzmy na okres 400 razy dłuższy, czyli na poprzednie 800 tysięcy lat. Takie dane pochodzą z analizy próbek bąbelków powietrza uwięzionych w lodzie. Średnia stężenia dwutlenku węgla za ten okres to około 220 części na milion, co oznacza, że przy dzisiejszym stężeniu 406 części, osiągnęliśmy prawie dwukrotny wzrost. Z kolei metan był na poziomie około 480 części na miliard, co plasuje obecny poziom 1834 części, jako czterokrotny wzrost.
Oto ostatnie 800 tysięcy lat:

Clipboard05.jpg

Bardzo mnie mocno totalnie nie interesuje, czy ludzie „wierzą” w globalne ocieplenie, ponieważ percepcja faktów – nigdy nie była i na pewno nigdy nie będzie kwestią wiary. Równie dobrze możemy wierzyć, że ziemia jest płaska, dopóki się na nią nie spojrzy i zobaczy jak jest.

Ponieważ potrafimy wiarygodnie mierzyć temperaturę wokół nas, wiemy na pewno, że Ziemia się ociepla. Pewność ta nie płynie jedynie ze żmudnych pomiarów termometrami w stacjach pogodowych, które podwyższać mogą poszerzające się zasięgi miast (ludzie używają ogrzewania, przez co temperatura w miastach jest o jeden, czy dwa stopnie większa i jeśli stacja pogodowa stoi w miejscu stopniowo urbanizowanym to zaczyna odnotowywać ten błąd systemowy jako dodatkowy wzrost), lecz przede wszystkim z pomiarów satelitarnych, które odnotowują bezpośrednio temperaturę atmosfery mierząc natężenie promieniowania podczerwonego wysyłanego z powierzchni. Ostatnie lata to okres bicia rekordów ciepła, czyli najcieplejszych lat w historii pomiarów.

Wykres poniżej przedstawia temperaturę od roku 1880, gdzie widzimy przeszłość, czyli fakty, a nie klimatyczne modele i fakty są takie, że już jest ponad 2 stopnie cieplej (biorąc pod uwagę rekordowy zeszły rok, bo za ten rok brakuje jeszcze danych):

Clipboard06.jpg

Sytuacja w Arktyce jest jeszcze poważniejsza. Ocieplenie mające miejsce około roku 1000, po którym Wikingowie nazwali Grenlandię zieloną wyspą, jest drobnym wahaniem sezonowym (drobniejszym niż sezonowe ocieplenie w latach upadku Rzymu) i śmiesznie małym w porównaniu z bieżącym wzrostem.

Clipboard07.jpg

Na powyższym wykresie widać także trend malejący temperatury, który w przeciągu kolejnych tysięcy lat miał doprowadzić do kolejnego glacjału, czyli ponownej epoki lodowcowej. Arktyka się więc ociepla wbrew, a nie zgodnie z naturalnym trendem długookresowym. Natura nie ma tutaj nic do powiedzenia. Powyżej są tylko fakty, czyli analiza temperatury przeszłej, a poniżej ciąg dalszy tego wykresu, czyli już teoretyczny model pokazujący przypuszczenia odnośnie średniej temperatury w Arktyce na bieżący wiek (są to o tyle wiarygodne dane, że wzrost temperatur pomiędzy 1980 i 2010 rokiem był dobrze przewidziany przez modele klimatyczne):

Clipboard08.jpg

Człowiek i jego wpływ na rzeczywistość, nie tylko na klimat

Trudno jest nie zauważyć, że żyjemy w nowej epoce geologicznej Antropocenie i że większość zmian jakie obserwujemy wokoło to działalność człowieka. Oto mapa wpływu człowieka na planetę mierzona stopniem ludzkiej aktywności. Tylko ciemne obszary są pozbawione większego wpływu – a pod naszym panowaniem znajduje się prawie cała Ziemia (obszary dalekiej północy i południa są przerysowane skalowaniem mapy – faktycznie będąc wielokrotnie mniejsze).

Clipboard09.jpg

Jest to bardziej właściwa mapa (human footprint), niż popularna wizualizacja samych świateł nocnych ludzkości (black marble). Pola uprawne, czy wycięte lasy nie są oświetlone, co wcale nie oznacza, że wpływu ludzkości tam nie było. Oto drogi jakie wybudowaliśmy na świecie – jesteśmy wszędzie.

Clipboard10.jpg

Co robimy, co ma udowodniony wpływ na klimat? Produkujemy dwutlenek węgla i metan. Wytwarzamy też aerozole paląc lasy, przez co cząsteczki popiołu unosi wiatr. Uzyskujemy przez to efekt w postaci częstszego formowania chmur, który schładza planetę. Aerozole także bezpośrednio nie dopuszczają promieni Słońca do powierzchni Ziemi (efekt jak po wybuchu wulkanu), dzięki czemu powierzchnia ochładza się. Z drugiej strony te same cząsteczki sadzy osiadają na lodach Arktyki przyspieszając jego topnienie. Pomimo skomplikowanego bilansu na pewno notujemy wzrost temperatur, co oznacza, że efekt cieplarniany przeważa, przy takich aktywnościach, jakie prowadzimy obecnie. Ocenia się, że zgrubny wpływ wypadkowy (netto) działalności człowieka na klimat, to dodatkowe podgrzewanie na poziomie półtora watowej żarówki, świecącej na każdy metr kwadratowy planety – non stop. Oznacza to, że tak mocno podgrzewamy dwutlenkiem węgla atmosferę, że niweluje to ochładzanie z powodu większego nasycenia cząstkami sadzy, częstszego formowania chmur i wzrostu lasów.

To człowiek wywołał wzrost pokrywy leśnej na świecie o 14% w ostatnich trzech dziesięcioleciach, umożliwiając roślinom lepsze oddychanie. Dzięki większemu stężeniu dwutlenku węgla, drzewa rosną teraz 30% szybciej, niż w czasach przedindustrialnych. Jednak to nie lasy najbardziej redukują poziom dwutlenku węgla w atmosferze.

Nasze rozpasanie w emisjach nie przekładało się dotąd na widoczny efekt w postaci drastycznego ocieplenia, głównie z powodu wchłaniania przez oceany naszego produktu ubocznego wytwarzania energii i budownictwa mieszkaniowo-drogowego (produkcja cementu i stali odpowiada za około 1/3 emisji). Jednak ocean zakwasił się już mocno (dwutlenek węgla rozpuszczając się w wodzie wywołuje powstawanie kwasu węglowego) i zaczyna ograniczać wchłanianie z powodu osiągania stanu nasycenia, natomiast nic nie zwiastuje zmniejszenia poziomu ludzkiej aktywności w tym zakresie. Ostatni, 2017 rok był rekordowy pod względem produkcji dwutlenku węgla, a teraz będzie się on bardziej przekładał na wzrost temperatury, skoro wyczerpaliśmy już prawie możliwości naturalnej absorbcji tego gazu. Wytwarzamy obecnie prawie trzykrotnie więcej energii niż w latach siedemdziesiątych.

energy.jpg

Jak widzimy z powyższego wykresu, większość energii nadal pochodzi ze spalania ropy, węgla i gazu. Każde z tych trzech źródeł przekłada się na produkcję dwutlenku węgla. Udział odnawialnych źródeł energii to zaledwie dwa procent, a Chiny w czerwcu tego roku zaprzestały dotowania dla nowych tego typu projektów. Przy czym żadne ze źródeł odnawialnych nie jest neutralne węglowo (produkcja paneli słonecznych i wiatraków wymaga dużych nakładów energii, a zbiorniki zalewowe hydroelektrowni wytwarzają dużo metanu z rozkładającej się biomasy i potrzeba do ich zbudowania dużo cementu). Paradoksalnie więc (wobec nienaukowych twierdzeń ekologów) najbardziej zielona, w sensie braku wpływu na globalne ocieplenie, jest energia jądrowa, ale pokrywa ona tylko 5% zapotrzebowania na energię.

Zamiana aut benzynowych i diesela na elektryczne także nic nie zmieni, bo trzeba będzie te samochody zasilić. Jedyny plus pochodzi z ich pokaźnej wydajności, przez co będzie można nieco ograniczyć wzrost emisji, ale obecny poziom produkcji cieplarnianego gazu się utrzyma.

Bardzo mnie mocno totalnie nie interesuje, czy ktoś „wierzy”, że to ludzie wywołali globalne ocieplenie. 97% naukowców zajmujących się klimatem jest przekonanych, że to ludzie, ale nieprzekonanych nie powinno interesować kto zawinił, bo ta dyskusja nie ma wpływu na fakt, że wszystko wokoło ociepla się i to mocno, a nie powinno, bo mieliśmy mieć przecież kolejną epokę lodowcową. Świadczył o tym trend długookresowy temperatury oraz dane geologiczne mówiące o cyklicznym nawracaniu glacjałów w ostatnich milionach lat.

Jeśli ktoś jest przekonany, że to nie my – ludzie, wywołaliśmy globalne ocieplenie, tym szybciej zgodnie z tym rozumowaniem powinniśmy coś robić i tym gorzej dla nas, bo to oznacza, że trudniej nam będzie ten potężny (bo niby potężniejszy od wpływu człowieka) trend zatrzymać, czy odwrócić. Musimy coś zrobić, bo tempo wzrostu temperatur jest mordercze (w klimatach tropikalnych coraz więcej ludzi umiera z powodu niewydolności nerek, gdyż w trakcie pracy w upały, nie mogą już utrzymać odpowiedniego poziomu płynów).

Pytanie jakie w tej sytuacji należy sobie zadać to:

Co powinniśmy jako ludzie – najpotężniejszy gatunek planety, z tym faktem zrobić?

Można też nic nie robić, twierdząc że człowiek jest zbyt słaby aby coś zmienić albo, że problem sam się rozwiąże, choć to bardzo nieludzkie tak poddawać się bez walki. Stać nas na więcej niż puste i żałosne pogodzenie z losem.

Człowieku – jeśli jesteś przekonany, że to my, ludzie wywołaliśmy globalne ocieplenie, zastanów się, jeśli nie wierzysz, że człowiek może cokolwiek z tym faktem zrobić, usiądź i odpocznij – skoro się nie przydasz, nie wtrącaj się. Najbardziej szkodzą ci, którzy biegają i krzyczą, że nic się nie da zrobić – agresywna apatia jest szkodliwa.

Zbigniew Galar

Link do pierwszego miejsca publikacji tekstu:
http://tosterpandory.pl/czlowiek-vs-globalne-ocieplenie/

Sort:  

Jedyny czynnik jaki może modyfikować klimat na ziemi to słońce i nic więcej. Większa aktywność = cieplej mniejsza aktywność= zimniej. A gazy "cieplarniane" zwyczajnie uwalniają się z cieplejszego oceanu jak z podgrzanej butelki z wodą mineralną nic pa za tym. nie jest to przyczyna a efekt ocieplenia. Natomiast cała działalność człowieka w ciągu roku to ekwiwalent wybuchu małego wulkanu. zatem dlaczego na wykresach nie ma skoków CO2 po wielkich wybuchach wulkanów?
A tak z innej beczki ktoś pamiętam jeszcze dziurę ozonową? nie? ja pamiętam bo stary jestem. A pytam bo podobno już jej nie ma. Najlepsze jest to, że po tym jak europa i ameryka zaczęły tłuc lodówki bez freonowe psujące sie po 5 latach. to chiny puściły cała serie miliarda lodówek z freonem, który do dziś ulatnia sie do atmosfery :)
A więc fallow de money..... a poznasz prawdę.

Fajnie - follow the money powiadasz, ale gdzie są te pieniądze, bo jak dla mnie to globalne ocieplenie nie robi najlepszej prasy całemu przemysłowi wydobywczemu, pieniądze są więc u tych, którzy nie mają interesu w tym procesie.

Ponadto aktywność Słońca nie zmienia się tak gwałtownie, aby spowodować aż tak drastyczne zmiany jakie obserwujemy od ostatnich 150 lat.

Dwutlenek węgla wydzielany przez krowy, palenie drzew i oceany to ten który już był w obiegu, a to co spalamy teraz to dodatkowe ilości i one właśnie robią różnicę.

A skąd się wzięły złoża węgla, ropy i gazu?

A no z tego, że kiedyś w atmosferze było też bardzo dużo gazów cieplarnianych i rośliny akumulowały te gazy w glebie więc to nadal jest obieg zamknięty. Oczywiście wulkany mają największy prócz słońca wpływ na klimat, ale jak widać, niektórzy lubią się rozwodzić nad drobiazgami jak emisja CO2 z elektrowni węglowych.

Deficyt węgla w atmosferze, który był przed erą industrialną był efektem akumulowania się węgla w skorupie ziemskiej i my go do obiegu przywróciliśmy - to bardzo dobrze, bo teraz dzięki temu rośliny rosną trzy razy szybciej. Jednak teraz już przesadzamy, a elektrowni nie można tak po prostu wyłączyć. Dlatego jest to problem z którym się zmagamy. Jednym z rozwiązań na jakie nas stać to rozpoczęcie masowego sadzenia lasów i tutaj się zgadzamy, że może to częściowo rozwiązać problem. Jednak poziom akumulacji dwutlenku w roślinności jest kilkunastoprocentowy, a nie jak twierdzisz kluczowy.

Ja ze swojej strony dodam tylko, że niewiele średniej temperatury dzieli nas od chorób typowych dla strefy tropikalnej. Zwłaszcza, że malaria nie budziła powszechnego zdziwienia w latach 60 ubiegłego wieku. Aktualnie mamy jedną z najwyższych umieralności z powodu malarii u osób, które przywlekły ją wakacji.

Choroby tropikalne, więcej robactwa, droższa energia z powodu częstszego użycia klimatyzatorów, brak perspektyw dla redukcji zagrożenia pożarowego lasów. Płonęła Kalifornia, a teraz płonie busz w Australii. Problem w tym, że z roku na rok emisja globalna tylko rośnie. Polsce potrzebna jest energia fuzyjna - kiedy to do naszych decydentów rozdających granty na badania dotrze?

Rząd parę lat temu zrezygnował z rozwijania energii wiatrowej tworząc niesamowite regulacje odnośnie ustawienia wiatraków. Dodatkowo usłyszeliśmy ostatnio, że węgiel jest gwarantem naszej suwerenności. Jakoś nie spodziewam się zwrotu akcji w tym temacie.

Ehh... Kolejny fanatyk globalnego ocieplenia.
Śmieszą mnie tego typu wypociny XD

Jeszcze nigdy nie było tak ciepło na ziemi jak teraz i oczywiście nie ważne, że pomiary temperatur są rejestrowanie od 150, ale przecież Excel przyjmie wszystko i zawsze można dorysować zmyślone pomiary temperatur 2000 lat wstecz by uwiarygodnić swoje absurdalne tezy.

  • a bo w lodzie na Grenlandii z czasów mamutów jest piardyliard bąbelków CO2, a teraz jest 4 piardyliardy bąbelków, bla bla bla bla...

Na podstawie jednego czynnika to ja ci mogę nawet udowodnić, że Ziemia jest bajglem z kolorową posypką.

Prawda jest taka, że zmiany temperatur na Ziemi są cykliczne, czy to się nam podoba czy nie. Jedyne czym ewentualnie można po części obwinić ludzkość to nierównomiernym rozkładem zmian temperatur na Ziemi.

Tyle się napociłeś przy pisaniu tego, a dlaczego nie napisałeś nic o wpływie hodowli bydła na zawartość gazów cieplarnianych w atmosferze?
Czyżby tendencyjny artykuł?

A teraz powiem jak będzie:

  • temperatura jeszcze trochę wzrośnie i możliwe, że strefy klimatyczne nieco się poprzesuwają
  • ze względu na wzrost CO2 w atmosferze roślinność zacznie szybciej rosnąć. Może zazieleni się ponownie Sahara i Bliski Wschód
  • wzrost roślinności na Ziemi spowoduje ponowne ochłodzenie się klimatu i temperatura zacznie spadać

Tak oczywiście się stanie tylko wtedy gdy ludzkość zaprzestanie wycinki lasów tropikalnych pod nowe pastwiska

Dziękuję, Dobranoc

Dziękuję za ten komentarz, bo druga część artykułu była o ludziach takich jak Ty. Jeśli według ciebie to nie człowiek spowodował globalne ocieplenie - dobrze, w tym przekonaniu trwaj. Twierdzisz, że zmiany są cykliczne, że to naturalne i teraz będzie trochę cieplej i się wszystko unormuje, a potem trochę ochłodzi. Skoro ma się to wszystko zadziać samo i bez naszego udziału - to pięknie, nic nie musisz robić, wystarczy siedzieć i czekać.

Powinieneś się ucieszyć że są ludzie, którzy chcą coś z tym zrobić sami, a nie czekać na naturę, bo to zwiększa nasze możliwości jako gatunku. A jeśli - w co nie wierzysz - przypadkiem my to spowodowaliśmy, to tacy ludzie, którzy z tym coś zrobią, właśnie uratowali Cię - nie dziękuj.

Oj widzę, że nie czytasz komentarzy do końca, więc trochę się powtórzę , no ale trudno.

Nie neguję wpływu działalności człowieka na zmiany temperatury, ale obarczanie za wszystko zwiększoną emisją CO2 z piecyków i elektrowni jest niepoważne, wręcz dziecinne. Uwierz mi, gdyby nie wycinka lasów pod pastwiska i uprawy, które nota bene mają zabezpieczyć hodowle bydła, to te lasy bez problemu pochłonęły by te gazy, więc ponawiam pytanie:
Czy mógłbyś się odnieść do kwestii wpływu wielkoobszarowej hodowli bydła na globalne ocieplenie?

Oczywiście nadal uważam, że Ziemia jest samoregulującym się organizmem, a to czy się uleczy przed, czy po naszej zagładzie to już inna kwestia. Tak czy inaczej, nie za naszego życia.

Jestem przekonany, że to bardzo potrzebna dyskusja, dlatego proszę zapoznać się z wpisem dość zbierznym z Pana poglądami.
Piękna bajka o złym klimacie:
http://tosterpandory.pl/piekna-bajka-o-zlym-klimacie/

Jednocześnie zastrzegam, że nie jest to moja opinia i będę dalej polemizował z tak zachowawczym stawianiem sprawy.

Hi! I am a robot. I just upvoted you! I found similar content that readers might be interested in:
http://tosterpandory.pl/czlowiek-vs-globalne-ocieplenie/comment-page-1/

🏆 Hi @zibikendo! You have received 0.1 STEEM reward for this post from the following subscribers: @cardboard
Subscribe: automatically support your favourite steem authors :) | For investors.